Rozdział 5

247 15 32
                                    

Theo

Zaraz po śniadaniu zbieramy się, aby pojechać zawieźć Mię do mam. Zoe zabiera się z nami. Shai nie wraca już dziś do domu, więc dziewczyny jadą od razu do hotelu, w którym zostaną aż do ślubu. W domu jest trochę zamieszanie. Dziewczyny latają i sprawdzają czy wszystko wzięły, ja zajmuje się Mią, dla której to nowa sytuacja, zawsze miała cisze i spokój. Teraz więc marudzi i nie mogę jej uspokoić. Miles ma wszystko w czterech literach i leży na kanapie, przyglądając się nam, jakby to co robimy było jednym wielkim filmem komediowym. Patrze się na niego i z uśmiechem kręcę głową. Przytulam Mię, całując ją w główkę, bo zaczyna jeszcze bardziej niz do tej pory się wiercić.

-Dziewczyny ja idę z Mią do samochodu!- krzyczę

-Dobra, a walizki?!- pyta Shai

-Od rana w bagażniku!

-Ok, my zaraz przyjdziemy!

Wychodzę z Mią, trzymając ją w jednej ręce, a w drugiej mam nosidełko. Otwieram drzwi i najpierw wrzucam nosidełko, dopiero później wkładam do niego Mię. Zapinam ją i zabawiam jakąś zabawką.

-Co kochanie?- mówię nieco przesłodzonym głosem- Będziesz grzeczna u babci? Będziesz?- łaskoczę ją po brzuszku, na co ta reaguje śmiechem.

Jest cudowna. Jak się uśmiecha robią jej się dołeczki w policzkach. Z dnia na dzień robi się moją miniaturką. Łaskoczę ją jeszcze troszkę i przychodzą dziewczyny.  Razem z Shai chcieliśmy ochrzcić Mię od razu po ślubie, ale doszliśmy do wniosku, że będzie i tak duże zamieszanie, emocje i to wszystko, więc chrzest będzie za miesiąc.

-Córeczka tatusia- stwierdza Zoe

-No a jak, moja mała księżniczka!- uśmiecham się do Mii i głaszczę ją po policzku

Zamykam drzwi od strony Mii i siadam za kierownicę.

-Siądź z przodu Shai, ja sobie pogadam z Mią z tyłu, prawda smyku?- mówi Zoe

-Dobrze

Wszyscy przy małej tracą kontrolę, nie panują nad sobą i zaczynają dziwnie gadać. Cóż się dziwić to czysta słodycz.

-Zapięte?- pytam

-Tak, możemy jechać

Odjeżdżamy. W drodze Zoe zaczepia Mię i coś do niej gada.

-Wiesz Mieczko, jak ciocia była w twoim wieku, to też była taka spokojna- mówi

-Chociaż wtedy- mówię pod nosem

-Mówiłeś coś?- dopytuje dziewczyna

-Nie, nie!

Z Shai zaczynamy się śmiać. Jestem ciekawy jak będzie wyglądać nasze życie gdy Mia będzie już duża. Chciałbym, aby miała jeszcze rodzeństwo, ale rodzone. W sumie jestem też ciekaw jaki będzie miała kontakt z synem Ruth i moim. Dojeżdżamy do hotelu.  Zoe zostaje w samochodzie, a ja i Shai idziemy zanieść Mię na górę, do rodziców.

Wracamy. Nasze mamy oczywiście nie oszczędziły sobie gadki, że Mia urosła, że się cieszą iż w końcu bierzemy ślub. 

Wsiadamy  do samochodu.

-No to gdzie ten wasz hotel?- pytam zapinając pasy

-Już ci wpisałam adres na nawigacji- mówi Shai

-Ok

-I nie waż się tam przyjść!- wtrąca się Zoe

-Oczywiście

Zawożę dziewczyny na miejsce. Zoe też zaszalała, hotel pięcio gwiazdkowy.

-Pomóc wam z bagażami?- pytam

-Nie, poradzimy sobie ty już jedź, do zobaczenia w kościele!- pośpiesza mnie Zoe

Podchodzę do Shai i całuję ją delikatnie w usta. Odwzajemnia pocałunek, ale Zoe zaraz zaczyna chrząkać.

-Już jadę- uśmiecham się- Pa!, A dziewczyny, o której ma przylecieć Ansel?

-O 15.00 mają lądować, przywiezie tutaj Violettę i śmiga prosto do was- tłumaczy Shai

-Dobra, dzięki

Wsiadam do samochodu i odjeżdżam. Obawiam się trochę tego wieczoru, ale jak przeżyje do jutra to będzie dobrze. Dojeżdżam do domu. Stawiam samochód na podjeździe, wychodzę i idę do drzwi. Zamknięte. Gdzie Miles? Siadam na schodkach i czekam. Po pół godzinie przyjeżdża taksówka, a z niej wysiada zguba.

-No nareszcie!- krzyczę

-Sorry, musiałem coś załatwić

Nawet nie pytam co to za sprawa. Mało mnie to interesuje, bo coraz bardziej przejmuje się ślubem. Chłopak otwiera drzwi. Wchodzimy.

Idę do kuchni, aby napić się wody. Zauważam, że nigdzie nie ma zakupów, które wczoraj zrobił Miles. Marszczę brwi.

-Gdzie to wszystko, co wczoraj kupiłeś?

-No mówiłem ci przecież, że pojechałem coś załatwić

-Możesz jaśniej?

-No załatwiłem nam salę w klubie, i zawiozłem tam nasze zapasy!

-Aha, a tam nie mają alkoholu, że musiałeś to wszystko sam kupić?

-Oj, w to już nie ingeruj, tak się dogadałem

-Ale oprócz nas nikogo tam nie będzie?

-Nie wiem- Miles wzrusza ramionami

Zaczynam się śmiać.

-Dobrze wiesz, więc gadaj!

-Nie, nigdy!

Taa, czyli ktoś jednak tam będzie. Będę musiał wziąć tabletki na uspokojenie, bo chyba z nimi nie wytrzymam.

-A o której wychodzimy? Ansel będzie po 15.00

-Jai przyjdzie o 16.00, ale wyjdziemy o 20.00, tak się umówiłem z właścicielem klubu

-No dobra, to ja idę pod prysznic- informuje chłopaka

Może zimny prysznic mi pomoże.


Dzień dobry wszystkim :D

CDN.






Sheo- fanfiction ♥ część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz