Rozdział 88

149 18 20
                                    

*Miesiąc później*

Shai

Mija jeden tydzień, drugi, trzeci, zaczyna się czwarty...a Theo w tym czasie zdążył być w domu może sześć razy. Wpadał wieczorem, brał prysznic, szedł spać, rano wstawał, jadł i wypadał szybciej niż  przychodził. Nie mieliśmy czasu, żeby spokojnie porozmawiać. Tylko tyle, że był, czułam jego zapach, jego ciepło, widziałam jego spokojną twarz, gdy spał... To za mało.

Gdyby nie Mia, i wpadająca od czasu do czasu Ashley, nie miałabym się do kogo odezwać. Dziewczyna ma racje, samotność nie jest dobra, przynajmniej nie na dłuższą metę. Tęsknię za Theo, tak strasznie mi go brakuje. Dzwoni do mnie raz na trzy dni, i tylko wtedy możemy zamienić kilka słów. Nawet nie miał  czasu, żeby mi wyjaśnić o co chodziło z Ashley, która miała okazję "podziwiać jego mięśnie". Powiedział tylko, że to zwykłe nieporozumienie. Takie jak z Ruth? Nie wiem, może i jestem przewrażliwiona.

Trzy dni temu byłam u lekarza, na drugiej wizycie. U maluszka wszystko w porządku. Na kolejną mam przyjść za trzy tygodnie, chyba, że by się coś działo, a mam dziwne przeczucie, że tak będzie. Od wczoraj boli mnie głowa. Nie mam na nic siły. Jestem słaba. Znowu. W ciąży powinno się nabierać sił, rozpromieniać, cieszyć, a ja... pewnie wyglądam jak wrak człowieka. Odczekam do jutra, jeśli moje samopoczucie się nie poprawi, pójdę do lekarza. Nie chcę, żeby mojemu dziecku coś dolegało. A może to dlatego, że potrzebuję ciepła, jakiegoś uczucia, do którego przywykłam, a go nie dostaję?

Mia już śpi. Ma swoją stałą, wieczorną porę, o której zasypia. Ja też nie mam nic do roboty, więc idę pod prysznic. Zamykam się w łazience, i zdejmuję z siebie ubrania. Przyglądam się sobie w lustrze. Zmizerniałam. Powinnam trochę przytyć, a mam wrażenie jakby było na odwrót. Odwracam się do lustra bokiem. Brzuszek już troszkę odstaje. Kładę na nim rękę i głaszczę.

-Wiem kochanie, że mnie nie słyszysz, ale... no widzisz, nawet nie mam do kogo się odezwać. Mamusia chyba musi bez względu na wszystko bardziej o siebie zadbać, co?- uśmiecham się do brzucha.

Wzdycham cicho. Rozpuszczam włosy i wchodzę pod prysznic.

Gorąca woda pali moje ciało. Zmniejszam jej temperaturę.  Nakładam na rękę żel, i zaczynam się myć.

Wychodzę po piętnastu minutach. Wycieram się, rozczesuję mokre włosy i ubieram w koszulę nocną. Wychodzę z łazienki i idę do sypialni. Nie zapalam światła. Rzucam się na łóżko, po ciemku. Odnajduję krawędź kołdry i się nią nakrywam. Jak nie ma Theo śpię na jego połówce. Wdycham jego zapach, aż nie zasypiam. Ale dzisiaj jest inaczej, bo przerywa mi dzwoniący telefon. Niechętnie, szukam go po omacku, an szafce nocnej. Mam. Patrzę kto dzwoni- Theo. Odbieram bez zastanowienia.

-Cześć kochanie- wita się ze mną.

-Cześć- wyduszam z siebie, nawet na to nie mam już sił, a tak bardzo chcę z nim porozmawiać.

-Spałaś?

-Powiedzmy.

-Czyli cię obudziłem? Przepraszam.

-Byłam w fazie zasypiania.

-Ok.

-Tęsknię za tobą- mówię.

-Ja za tobą też, ale mam dobrą wiadomość. Za tydzień kończymy, i wracam do domu.

-Naprawdę?

-Yhym.

-Nareszcie.

-Też się cieszę, bo już nie wytrzymuję tu bez ciebie.

-Ja też. Widzisz jak bardzo do siebie przywykliśmy?- wymuszam na sobie śmiech.

-Oj tak, nie wyobrażam sobie teraz życia bez ciebie.

Nagle słyszę dzwonek do drzwi.

-Wiesz co Theo? Ktoś dzwoni do drzwi, ja kończę idę otworzyć.

-Shai, ktoś przychodzi do ciebie o tej porze? Uważaj na siebie, może nie będę się rozłączał?

-Daj spokój, zobaczę przez wizjer, jak to będzie ktoś kogo nie znam, to nie otworzę.

-No dobra, kocham cię.

-Ja ciebie też.

Rozłączamy się. Wstaję do drzwi. Wyglądam przez wizjer. Jest zbyt ciemno, żeby zobaczyć kto to. Latarnia przed domem się nie zapaliła. Otwieram drzwi kluczem, i lekko je uchylam.

Dzień dobry!

CDN.

Sheo- fanfiction ♥ część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz