Rozdział 33

192 21 24
                                    

Theo

-Ruth...Ja nie mogę tego zrobić.

-Dlaczego?- jej głos całkiem się załamuje.

-Nie mogę tego zrobić Shai.

-Ale jej tu nie ma.

-Tu nie, ale tutaj owszem- mówię wskazując na serce- Zbyt wiele razy ją skrzywdziłem, nie potrafiłbym zrobić tego jeszcze raz...

-Ale ja umieram, Theo zrozum, nigdy nie przestałam cię kochać, ten romans...to jakaś głupia pomyłka, przez którą cię straciłam, a teraz proszę o tylko jeden pocałunek.

Rozmyślam o jej prośbie. Gdyby Ruth faktycznie odeszła, nikt by nie powiedział Shai o tym pocałunku, nikt oprócz mnie. Pewnie prędzej czy później zjadłyby mnie wyrzuty sumienia i sam bym jej wszystko wyglądał. Ale czy Ruth jest tego warta? Zrobiła nam i nie tylko, tyle bezczelnych, złośliwych rzeczy, poczynając od zdrady, że nie wydaje mi się, że powinienem zaryzykować pocałunek z nią.

-Mimo wszystko nie mogę, Shai by mi tego już nie wybaczyła.

-Ale do cholery, jej tu nie ma, nie widzi, rozumiesz?!- podnosi delikatnie ton.

-Przepraszam- wstaję- Pójdę teraz do Alexa.

-Theo- wypala cicho .

Odwracam się. Nagle wszystkie sprzęty zaczynają piszczeć. Do sali zbiegają się lekarze. Każą mi odejść. Zaczynają wywozić gdzieś Ruth.

-Gdzie ją wieziecie?- Pytam.

-Na sale operacyjną, nie mamy już czasu do stracenia.

Wychodzę za nimi, w korytarzu spotykam Shai. Jest zakłopotana, nie wie co się dzieje. Przytulam się do niej mocno.

-Nie wiedziałam, że jest aż tak źle- mówi.

-Yhym.

-A co z Alexsem?

-Wszytko w porządku, leży w inkubatorze, ale jeszcze go nie widziałem.

Razem z Shai podążamy w kierunku sali operacyjnej. Shai siada na krześle, a ja chodzę niespokojnie od ściany do ściany. Chyba zaraz zwariuje. Nie chcę, żeby mój syn wychowywał się bez matkim.

Shai

Siedziedzimy pod salą już godzinę. Theo chodzi niespokojnie po korytarzu, a od czasu do czasu siada obok mnie.

-Dlaczego to tak długo trwa?- pyta.

-Nie wiem- kręcę głową -Ale musisz być w dobrej myśli.

Przez moją głowę w tej chwili przechodzi multum teorii, na przykład ta, co by było jakbym to ja tam teraz leżała, jakby zachowywał się Theo. Też byłby taki niespokojny czy zalany łzami? Nie, nie chcę już o tym myśleć.
Theo znów siada koło mnie, chowa twarz w dłoniach. Obejmuje go, bo wiem, że teraz tego potrzebuje. Nagle drzwi od sali otwierają się i wychodzi z njej lekarz, ale bez Ruth...
Theo podrywa się z miejsca.

Lekarz zaczyna kręcić przecząco głową.

-Przykro mi... nastąpiło zatrzymanie akcji serca, spowodowane silnym krwotokiem, nie byliśmy w stanie go zatrzymać...

Theo jakby zamurowało. Lekarz odchodzi, zostawia nas samych. Moje serce na chwilę staje, a potem znów zaczyna bić. Nie za bardzo za nią przepadałam, ale myśl, że jej już nie ma...

Za chwilę drzwi ponownie się otwierają. Wyjeżdża z nich łóżko, które pcha jakiś lekarz. Na nim leży martwe ciało Ruth. Widok jest okropny. To do mnie nie dociera. Jeszcze nie dawno darła się na mnie, a teraz... teraz nie zrobi mi już nic.

Dzień dobry 😚 Ale mamy dzisiaj piękny dzionek 😏😏

🌷🌹🌷🌞🌞🌼

CDN.



Sheo- fanfiction ♥ część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz