*Tydzień później*
Shai
Theo powoli zaczyna się niecierpliwić. Nie przyszły mu jeszcze wyniki badań na ojcostwo. Alex jest jeszcze w szpitalu, ponieważ pojawiły się jakieś komplikacje, chyba coś z płucami.
Theo jeździ do niego co dwa dni, ale lekarze nie udzielają mu żadnych informacji, nawet nie pozwalają mu do niego wejść, wszystkiego dowiaduje się od matki Ruth. Poznałam tą kobietę na pogrzebie Ruth. Theo wcześniej opowiadał mi o niej, że jest tak samo podła jak Ruth, ale nie powiedziałabym tego. Może i w innych okolicznościach umie pokazać pazury.Idziemy wszyscy, we czwórkę na spacer. Theo pcha wózek z Mią, a ja prowadzę na smyczy Dextera. Ostatnio musieliśmy zmienić wózek z gondoli na spacerówkę. Mia jest bardzo ciekawa świata, siedzi w wózku i rozgląda się dookoła, co chwila wskazując na coś palcem.
Kierujemy się teraz do parku, gdzie Dexter będzie mógł się wyhasać. Mia ma dopiero dziesięć miesięcy , ale zaczyna już stawiać pierwsze kroki, na razie musi przytrzymywać się na przykład kanapy, ale jestem pewna, że za jakiś czas będzie samodzielnie poruszać się na nóżkach.-Wiesz, żałuje że teraz jest zima, chciałabym usiąść w parku, na kocu i wdychać letnie, ciepłe powietrze- mówię.
-Ej, zima też jest fajna, może spadnie jakiś śnieg za niedługo.
-No właśnie, a propos, co robimy na święta? To już za tydzień.
-Tak myślałem, żeby całą rodzinę zaprosić do nas- mówi Theo drapiąc się po głowie.
-Pomieścimy ich wszystkich?-pytam uśmiechając się i unosząc brwi.
-Raczej tak, no ale pomyśl, jakbyśmy mieli tak kursować, jeszcze z Mią, to może lepiej będzie tak?
-Z Mią i Alexem? To o to chodzi?
Theo wzdycha ciężko.
-Tak, trochę też o to.
-Rozumiem- kiwam głową.- Dzisiaj zadzwonię do mamy, zaproszę ją i brata.
-Dziękuję- Theo muska moje wargi.
Chciałbym aby ta sprawa z Alexem się już wyjaśniła. Nie lubię takich nie jasnych, pogmatwanych sytuacji.
-No i jesteśmy- mówi Theo kiedy docieramy do parku.
-Mogłoby chociaż wyjść słońce- stwierdzam, wpatrując się w niebo.
-Ale przynajmniej nie jest jakoś przerażająco zimno!- mówi Theo z pełnym entuzjazmem.
-Taaa.
Uśmiecham się. Czasami Theo jest jak dziecko.
Spuszczam Dextera ze smyczy. To jest jeszcze szczeniak, więc bardzo lubi biegać i się bawić.
Biorę jakiegoś patyka, żeby nauczyć go aportować. Wołam psa i podkładam mu patyk pod mordkę, a potem wyrzucam. Dexter stoi w miejscu i merda ogonkiem. Zaczynam się śmiać.-Czekają nas długie lekcje, Dexter- mówię do niego, głaszcząc po fałdkach- Idź pobiegać.
Podchodzę do Theo i Mii, którą ten trzyma na rękach. Tak pięknie razem wyglądają. Nie mogę się powstrzymać i robię im zdjęcie.
Wtulam się w Theo, jedną ręką podtrzymując Mię.-No, przyznam że jednak nie jest źle- mówię.
-A! Mówiłem, jak dla mnie żadna pora roku nie jest zła.
Po godzinie postanawiamy się zbierać. Wszystkim nam zaczęło burczeć w brzuchu. Wołam Dextera i przyczepiam go na smycz. Theo wkłada Mię do wózka.
Idziemy w kierunku domu, kiedy przed nami wyskakuje paparazzi. Automatycznie robię krok do tyłu.
Fantastycznie.-Co robimy?- pytam się Theo na ucho.
-Idziemy.
Próbujemy ich wyminąć, ale to na nic. Ci ludzie idą za nimi, nie dając nam spokoju i robiąc przy tym milion zdjęć.
-Widzimy, że dobrze wam się żyje po ślubie!- drą się. -Theo czy to prawda, że masz nieślubne dziecko ze zmarłą tydzień temu Ruth Kearney?
Theo się zatrzymuję. Widzę buzującą w nim złość.
-Odpierdolcie się od moich prywatnych spraw!- krzyczy- Jak będę chciał, to sam wypowiem się na ten temat, a zapewniam, że takie coś nigdy się nie zdarzy, więc żegnam- palcem wskazującym wyznacza im drogę.
Odchodzą. Ale obawiam się, że i tak nie obejdzie się bez afery na ten temat.
-Jak to do nich doszło? - pyta.
-Wiesz, nie trudno się tego domyślić...- zaczynam.
-Mimo wszystko, nie mają prawa w to ingerować, i rozplątywać z tego afery, to moje prywatne życie!
-Pamiętasz co mi kiedyś powiedziałeś? "Takie jest życie aktora, jeszcze się nie przyzwyczaiłaś?" Więc pozwól, że powiem ci teraz to samo. Musisz się przyzwyczaić.
-Nie pocieszyłaś mnie- Theo kręci głową i obejmuje mnie jedną ręką.
Dochodzimy do domu. Jestem potwornie głodna, więc pewnie zamówimy jedzenie z jakiejś knajpki. Theo otwiera drzwi, a ja sprawdzam skrzynkę. Zauważam list. Wyciągam go. To z laboratorium. Nareszcie, chociaż normalnie i tak czeka się dłużej, ale obiecali Theo, że przyśpieszą wszystko, o ile to będzie możliwe.
Wchodzimy do domu. Rozbieramy się. Podchodzę do Theo i daje mu list. Mój mąż wyciąga niepewnie rękę i bierze list. Przełyka głośno ślinę i idzie na kanapę, aby go otworzyć i przeczytać.Dzień dobry :)
Jak tam? Jutro już do szkoły! :(
CDN.

CZYTASZ
Sheo- fanfiction ♥ część 2
FanfictionTo opowiadanie jest kontynuacją pisanej przez mnie wcześniej historii Shailene i Theo noszącej tytuł Sheo- fanfiction.