Rozdział 44

203 18 28
                                    

Theo

Zasypiamy wtuleni w siebie na kanapie. Jest mi całkiem wygodnie. Dexter wskoczył do nas, i teraz leży między nami.

Budzi mnie lizanie po twarzy. Domyślam się, że Shai chcąc mnie pocałować, nie oblizywałaby mi całej buzi, więc musi to być Dexter. Otwieram oczy. Miałem racje. Zasłaniam się ręką i delikatnie go odpycham.

-Dexter! Ty świnio!- mówię, kiedy mimo wszystko chce się do mnie dobrać.

W końcu zeskakuje z łóżka, ciągle merdając ogonkiem. Mam nadzieję, że jak trochę dorośnie to jego zachowanie się zmieni, bo teraz jest szczeniakiem i ciągle chciałby się bawić.
Czuje jak Shai podnosi głowę z mojego ramienia. Patrzę się na nią i uśmiecham automatycznie. Przeciera oczy i jej kąciki ust również unoszą się do góry.

-Cześć- całuje mnie.

-Cześć, wiesz miałaś rację, Dexter bardzo lubi całować, świntuch mały.

Dziewczyna zaczyna się śmiać.

-No miałam, ja zawsze mam racje- wytyka mi język.

-I tu też masz racje.

Shai przybliża się do mnie i składa na moich ustach długi, namiętny pocałunek. Moje ręce wślizgują się pod jej szlafrok w którym spała i chwytają za nagie pośladki. Słyszę ciche westchnienie, między pocałunkami. Jedna ręka wjeżdża wyżej  i chwyta za pierś. Pochylam się do tyłu, przez co Shai ląduje na mnie. Czuję, jak się uśmiecha. Odrywam ręce od jej ciała i rozwiązuję kawałek materiału, który je zakrywa. Delikatnie obsuwam szlafrok z ramion. Opada, pozostawiając Shai nagą. Dziewczyna znów przybliża twarz do mojej, szukając po omacku gumki od moich bokserek. Zahacza o nią palcami i jednym zdecydowanym ruchem obsuwa je , a ja strzepuję je z kostek. Przejeżdżam po jej ciele dłonią od ramion do pośladków, powodując nau niej ciarki. Dziewczyna siada na mnie okrakiem.

-Hym, teraz ty na górze?- szepcze jej do ucha, kiedy ta przykłada usta do mojej szyi.

-Może być- mówi zmysłowym głosem.

Odrywa się po jakimś czasie. Pewnie będę miał malinkę. Patrzy mi głęboko w oczy, bardzo szczerym spojrzeniem. Uśmiecha się delikatnie, a ja kiwam lekko głową.

Powoli w nią wchodzę. Poruszamy się jednym, spokojnym rytmem. Przymykam oczy. Wplatam palce w jej włosy i łączę nasze wargi. Shai obejmuję moją szyję. Kiedy zbliżamy się do celu, przegryza moją dolną wargę.

Kiedy kończymy Shai podnosi się, abym mógł z niej wyjść. Robię jej miejsce, aby mogła się obok mnie położyć. Obejmuję ją ramieniem i całuję w czoło.

-Kocham cię, Shai.

-Wiem, ja ciebie też.

Tę piękną chwilę przerywa nam dzwoniący telefon Shai, który leży na stole. Przewracam oczami i podaję go jej, bo wiem, że i tak nie zgodzi się aby nie odebrać.

-O, to Jai- mówi.

-Fantastycznie.

-Halo?...Cześć...Dzisiaj? A o której?...Dobra, pasuje, i tak nie mamy planów na wieczór...O naprawdę? A to coś poważnego, tak?...No to bardzo się cieszę, że ją dzisiaj poznam...Dobrze...Pa, do zobaczenia- kończy.

-Co tam?- pytam.

-Jai zaprosił nas dziś na kolację o 19.

-I chcesz iść?

-Tak, bo chce nam przedstawić swoją dziewczynę, jest z nią od dwóch miesięcy i do tej pory nie wiedział, czy to coś poważnego, ale teraz zdał sobie sprawę, że tak! Rozumiesz? Nasz Jai znalazł sobie miłość!

-Super! A  tak w ogóle to nie nasz.

-Dobrze, tak tylko powiedziałam.

-A to pewnie ta, z którą się pieprzył, kiedy miał pilnować Mii.

-Theo!

-No to poznamy tą ostrą zawodniczkę- za te słowa dostaję od Shai pięścią po żebrach.

Tłumię krzyk, i zaciskam szczękę. Fuck.

-Gdzie się podziała moja delikatna Shai?- pytam, próbując ją pocałować.

-Skoro wolisz ostre zawodniczki...

-Shai!

-No co?- wstaje i uśmiecha się.

Nakłada szlafrok i odchodzi. Zostaję sam, z nieprzyjemnym chłodem u boku, gdzie leżała.


Przed dziewiętnastą wychodzę jeszcze na spacer z Dexterem. Po załatwieniu jego potrzeb, wracam szybko do domu. Na dworze jest chłodno i zaczął padać śnieg.
Wchodzę do sypialni, dziewczyny są już ubrane. Shai ma na sobie czarną sukienkę w kwiaty, zakrywającą kolana, a Mia jest ubrana w dżinsy i błękitną koszulę. Wygląda uroczo. Podchodzę do niej, nakładam kurteczkę i buciki i wkładam do nosidełka.

-Gotowa?- pytam Shai.

-Tak.

-No to co? Wychodzimy.

Dziewczyna kiwa głową.
Pomagam jej nałożyć płaszcz. Ja już jestem ubrany. Wychodzimy. Niosę nosidełko z Mią w środku. Dojście do domu Jaia zajmuje nam minutkę.

-Ale będzie pięknie, jak śnieg okryje, tą brzydką, jesienną trawę- mówi Shai oglądając się dookoła.

-Tak? A jeszcze jakiś czas temu, mówiłaś, że nienawidzisz zimy- odpowiadam, jednocześnie pukając do drzwi.

Shai wytyka mi język, i staje obok mnie, poprawiając kocyk Mii, którym ją przykryliśmy. Drzwi otwierają się. Widzę przed sobą Jaia i wysoką, ale niższą od chłopaka blondynkę. Cofa mnie, bo bardzo przypomina mi z wyglądu Ruth. Mam nadzieję, że tylko i wyłącznie wyglądem. Mimo wszystko wymuszam na sobie uśmiech, aby zrobić dobre wrażenie.


Heeeejka!

CDN.

Sheo- fanfiction ♥ część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz