Rozdział 12

237 19 12
                                    

Theo

Shai odchodzi, czuję pustkę, niedosyt, że nie mogłem jej wszystkiego dobrze wyjaśnić. Wiem, że skłamałem, ale co miałem zrobić? Miałem powiedzieć, że to ja zaciągnąłem Ruth do sypialni? Shai tego by mi już nie wybaczyła. Wiem, że często ją krzywdzę, ale nie chcę tego. Odwracam się i idę za Shai. Widzę, że przyspiesza, domyślam się, że pójdzie do naszego pokoju hotelowego, więc idę tym samym tempem. Klucze mamy oboje, więc czy chce czy nie i tak się do niej dostanę, chyba że się zabarygaduje. Wchodzę po schodach i tracę ją z pola widzenia, kiedy znika na korytarzu za rogiem.

-Theo!- słyszę jakiś głos za mną.

Odwracam się i zauważam Ansela opierającego się o barierke na dole schodów. Przewracam oczami.

-Co?

-Kocham cię, stary- mowi niewyraźnie.

-Przestań, idź do Violetty.

-A no tak, Violetta, zapomniałem.

Boże, co za debil. Zaczynam masować sobie skronie.

-No właśnie, ja już muszę iść.

-Ale Theo!

Nie zwracam na niego uwagi i idę na górę. Skręcam w lewo tak jak Shai. Podchodzę pod drzwi pokoju numer 123. Łapię za klamkę. Mogłem się domyślić, że dziewczyna się zamknie. Wyciągam klucz z kieszeni i wkładam go do zamka. Otwieram drzwi. Shai leży na łóżku w samej, bardzo seksownej bieliźnie. Odwraca się raptownie i patrzy na mnie ze zdziwieniem.

-Zapomniałaś, że też mam klucz?-pytam machając kluczem, zaczepionym na palcu wskazującym.

Dziewczyna wstaje i kieruje się do łazienki bo to jedyne pomieszczenie, które teraz może nas oddzielić. Kiedy mnie mija, chwytam ją za przedramie. Próbuję mi się wyrwać, ale jestem silniejszy.

-Puść mnie, to boli!

Puszczam ją niechętnie. Nie chciałem, żeby ją bolało, chciałem ją po prostu zatrzymać.

-Przepraszam- mówię spokojnie

Dziewczyna staje przede mną. Jej spojrzenie mnie przytłacza.

-Dlaczego my to sobie robimy?- pyta również spokojnie, i cicho.

-Nie wiem- kręcę głową- Przepraszam cię, naprawdę, kocham tylko ciebie, to się nigdy nie zmieni- całuję ją w czoło

Dziewczyna wzdycha ciężko.

-Wiem, wiem że to się nie zmieni, ale nie zmieni się również to, że Ruth nie da nam spokoju.

Obejmuje ją w pasie. Mam nadzieję, że Shai się myli, i że Ruth kiedyś odpuści, chociaż narazie się na to nie zanosi.

-Damy radę- mówię tylko i znów zostawiam pocałunek, tym razem na policzku.

Shai kiwa niepewnie głową. Łapie ją za podbródek i zmuszam aby na mnie popatrzyła. Dziewczyna uśmiecha się delikatnie. Muskam wargami jej usta. Shai odwzajemnia gest, dwa razy mocnej. Podnoszę ją, a ta oplata nogi wokół moich bioder. Niosę ją na łóżko i rzucam niedbale.

-Ładna bielizna- stwierdzam.

-Dziękuję.

Uśmiecham się i zaczynam ją rozbierać. Shai robi to samo. Kiedy jesteśmy już nadzy gładzę ją po brzuchu, powodując ciarki na jej ciele. Docieram do podbrzusza, a Shai unosi się delikatnie i wzdycha cicho. Uśmiecham się. Kładę się na nią powoli i podpieram na łokciach. Przykładam usta do jej ucha.

-Kocham cię- mówię.

-Ja ciebie też.

Przegryzam delikatnie jej ucho i w nią wchodzę. Od razu zaczynam się szybko poruszać, bo strasznie jej pragnę. Wszystkie problemy na chwilę znikają, jestem tylko ja i ona. Jesteśmy teraz jednością, to na tym się skupiam.

Musiałam 😊😊😊

CDN.

Sheo- fanfiction ♥ część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz