Dziś chrzciny Mii. Od rana w domu jest zamieszanie. Rodzina znów się do nas zjechała, w składzie takim jaki był na święta. Zoe i Miles opuścili nas tydzień po sylwestrze, a Ansel z Violettą jeszcze wcześniej.
Po kościele jedziemy do lokalu. Rano, razem z Theo zawieźliśmy tam tort, który wcześniej odebraliśmy z cukierni. Wszystko jest już przygotowane na nasz przyjazd, ale i tak się martwię, że coś nie wypali.
Wszyscy są już zebrani, tylko ja muszę jeszcze ubrać Mię. Zostawiłam to na koniec, żeby się nie wybrudziła. Nakładam na nią białą sukieneczkę z krótkim rękawkiem, lekko rozkloszowaną, sięgającą za kolanka. Do tego biały sweterek, rajstopki i balerinki. Na tą okazję musieliśmy też kupić jej biały płaszczy. Wygląda prześlicznie. Jak aniołek, ma piękne lokowane i brązowe loczki, po Theo. Sięgają jej już do ramion. Nie mam zamiaru ich ścinać. Już zrobiłam to u siebie.
-I jak, gotowe?- do sypialni wchodzi Theo.
Uśmiecham się zauważając go i kiwam głową. Tak dobrze się nam teraz układa.
Stawiam Mię na podłodze. Ta opiera się o łóżko i idzie wzdłuż niego. Theo kuca i wyciąga do niej ręce.
-Chodź do mnie, skarbie!- mówi do małej.
Mia patrzy na niego przez chwilę, uśmiechając się, po czym odrywa się od łóżka i stawia samodzielne kroczki w stronę swojego taty. Chwieje się delikatnie, ale nie upada. Biorę telefon do ręki i wszystko nagrywam. Mia dobiega do Theo, śmiejąc się. Ten bierze ją na ręce i unosi do góry. Potem z powrotem stawia ją na podłodze, i dorywa od niej ręce, aby ta mogła sama stanąć, ale Mia wtula się w niego, więc mój mąż obejmuję ją i całuje w czółko.
-Ta-ta!- mówi nieco niewyraźnie wtulona w jego serce.
-No nie wierzę!- Theo, krzyczy i odrywa od siebie córkę.
Patrzy na nią z niedowierzaniem i uśmiecha się.
-Moja córa!- mówi i całuje ją w policzek, po czym bierze na ręce i wstaje wraz z nią.
W moim oku kręci się łza. Tak bardzo jestem dumna z jej postępów. Kończę nagrywać i podchodzę do nich, również się wtulając.
-Córeczka tatusia- stwierdzam.
-Oj zazdrośnica! Możemy zrobić synka mamusi jak chcesz- The uśmiecham się znacząco.
-A jest na to jakiś specjalny przepis?
-Tak, próbować aż do skutku.
Parskam śmiechem.
Ktoś puka w otwarte do sypialni drzwi. Odrywam się od siebie. To pan Philiph.
-Nie chcę wam przeszkadzać, tak pięknie razem wyglądacie, ale pora już iść.
-Tak, dobrze, już idziemy- mówię
-Chodź do dziadzia, kochanie -ojciec Theo wyciąga ręce do wnuczki, ale ta odwraca głowę od niego i znów wtula się w Theo.
Zaczynamy się wszyscy śmiać.
-No dobrze, jak nie chcesz to nie- pan Philiph głaszcze ją po główce i odchodzi.
Biorę moja torebkę i nosidełko. Wychodzimy z sypialni i kierujemy się w stronę drzwi. Wszyscy zaczynają się ubierać w kurtki, my również. Tak bardzo się stresuję. Chcę żeby wszystko wypadło jak najlepiej, chociaż to nie to jest teraz najważniejsze. Najważniejsza jest Mia i to, co za chwile przyjmie.
Witajcie dzióbaski ;* Przedstawiam Wam Mię, musicie sobie tylko wyobrazić, że ma loczki :)
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.