Rozdział 53

177 19 9
                                    

Shai

 Już dziś święta. Tak strasznie nie mogę się doczekać. Od rana żyję tylko tą myślą. Jest już szesnasta, a goście mają się zjechać o dziewiętnastej, więc mamy jeszcze troszeczkę czasu. Przed chwilą położyłam spać Mię, bo była nieco senna. Mam już naszykowane dla niej ubranko, białą bluzeczkę i rajstopki, a do tego granatową spódniczkę z tiulu i  zapinany sweterek  oraz balerinki w tym samym kolorze. Już się nie mogę odczekać, aż ją w to ubiorę.
Wchodzę do salonu, kiedy Theo rozkłada stół z kuchni,  na środku salonu. Powinniśmy się wszyscy pomieścić. Stół jest na prawdę duży.

-O jesteś!- Theo mówi do mnie słysząc moje kroki.

-Jestem, jestem.

-Możesz już nakrywać, ja ci zaraz pomogę w rozstawianiu jedzenia- podchodzi do mnie i całuje mnie w usta, po czym znika za ścianą, zanim zdążę się obejrzeć.

Marszczę brwi i idę do kuchni, gdzie mam naszykowany obrus i sztućce. Wracam z rzeczami do stołu i nakrywam go. Wygładzam obrus i rozkładam talerze i sztućce, nie zapominając o serwetkach. Chcę żeby wszystko wypadło jak najlepiej, w końcu to będą pierwsze święta u nas w domu, i to jeszcze gdy spotkają się nasze rodziny, chociaż moja jest mała w porównaniu z rodziną Theo. Rodzice, czwórka rodzeństwa ich partnerzy i dzieci to coś pięknego, zawsze chciałam mieć taką dużą rodzinę, ale żeby to wszystko ogarnąć to też trzeba mieć nerwy.

Wszystko pięknie prezentuje się na stole. Poprawiam jeszcze talerze i do salonu wchodzi Theo chowając coś za plecami.

-Hym, co tam masz?- mruczę i podchodzę bliżej.

-Niespodzianka- muska moje wargi i kuca, wsadzając pod choinkę tą "niespodziankę"

Jestem ciekawa co to jest, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Wstaje. Przybliża swoją twarz do mojej i łączy nasze wargi. Wdycham jego zapach i tonę w pocałunku. Jest tak pięknie.

-Wiesz? Jestem z ciebie dumna, że nasze wczorajsze ciastka dotrwały do dzisiaj.

-A dziękuję- kłania się.

Znów się do mnie przybliża, chwytając za biodra i przyciągając je mocno do siebie. Nasze języki tańczą, krew w moich żyłach płynie coraz szybciej, serce przyspiesza bicie, a policzki płoną. Chcę go jeszcze więcej. W końcu mnie unosi, więc oplatam go nogami dookoła bioder. Jego usta zjeżdżają na szyję i przyczepiają się do niej na chwilę. Wzdycham lekko i wplatam palce w jego włosy, przymykając oczy.

-Kocham cię, Theo- mówię zmysłowo.

-Ja ciebie też, i nawet nie wiesz jak bardzo, Shai- mówi, odrywając wargi od mojego ciała.

Niesie mnie przez przedpokój.

-Gdzie idziemy?- pytam.

-Hym, gabinet?

-Nie Theo, nie teraz!

-Dlaczego?!

-Bo jest jeszcze dużo do zrobienia i mało czasu!- śmieje się.

Theo wzdycha ciężko, zrezygnowany.

-Szkoda- sapie, opuszczając mnie delikatnie na ziemię.

-Kiedy indziej.

-No ja myślę- porusza brwiami.


Na stole stoi już jedzenie. Barszcze tez jest już podgrzany. Choinka się świeci, świeczki też, chyba wszystko jest już gotowe, oprócz mnie. Theo ubrał się już w garnitur i właśnie przebiera Mię. Tak słodko razem wyglądają. Theo całuję ją po bosych stópkach. Rozpromieniam się. Biorę z sypialni mój zestaw na dziś i idę do łazienki się przebrać i umalować. Przed chwilą podłożyłam pod choinkę prezent dla niego, wyszedł naprawdę cudownie i mam nadzieję, że mu się spodoba.

Jestem już ubrana, w tą granatową sukienkę, którą kupiłam sobie dwa dni temu, do tego czarne szpilki i kolia w tym samym kolorze, z domieszką srebra. Podkręcam sobie delikatnie włosy i robię lekki makijaż. Trochę podkładu, gdzie nie gdzie korektor, brąz na policzki i beżowy cień na oczy, i oczywiście tuż. Na usta nakładam cielistą, lekko wpadającą w róż szminkę. Gotowa. Efekt nawet mi się podoba. Wychodzę. W korytarzu stoi Theo z Mią na rękach.

-Ojej, jak pięknie wyglądasz maluszku!- przejmuję malutką od Theo i ściskam ją mocno.

-Tak jak mamusia- mój mąż cmoka mnie w policzek.

Uśmiecham się. Patrzę na zegarek wiszący na ścianie. Zaraz powinni się zjeżdżać pierwsi goście, bo jest już za dziesięć dziewiętnasta.
Całuję Mię i łaskoczę ją po brzuszku, kierując się w stronę salonu. Nagle słyszę dzwonek do drzwi. Nogi robią mi się jak z waty, nawet nie wiedziałam, że tak się stresuję. Theo spogląda na mnie i idzie je otworzyć.


Aww, tak strasznie spodobała mi się ta piosenka, u góry, że aż musiałam ją tu zamieścić :D

CDN.

Sheo- fanfiction ♥ część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz