Rozdział 84

170 19 11
                                    

*Tydzień później*

Shai

Jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniłam do pani Ashley i powiedziałam, że jesteśmy zdecydowani ją zatrudnić. Oczywiście się zgodziła i ucieszyła. Przyszła do nas następnego dnia i podpisaliśmy umowę. Dzisiaj wreszcie do nas przychodzi, aby zacząć pracę. Umówiliśmy się, że zacznie u nas pracować tydzień od podpisania papierków. Na razie i tak się nam nigdzie nie spieszy. Będzie gorzej, jak dzidziuś będzie większy, a dla mnie problemem zrobi się nawet schylanie. Ale zobaczymy jak pracuje pani Ashley,  mam nadzieję, że będzie umiała się wszystkim dobrze zająć, i nie będziemy zmuszeni zakończyć naszej współpracy. Najważniejsze jest to, że załapała kontakt z Mią. Mała teraz nie każdego od razu lubi, myślę, że jakby Ruth żyła i tutaj przyszła, to nasza córa zaczęłaby krzyczeć i płakać. Na tą myśl chce mi się parsknąć śmiechem, więc ją odsuwam, bo wiem, że to nie zbyt w porządku aby naśmiewać się ze zmarłej osoby.

-Zasnęła- mówi Theo, wchodząc do salonu, gdzie ja siedzę na kanapie, zaczytana w jakieś romansidło.

W odpowiedzi kiwam tylko głową i się uśmiecham.

-Może wyjdziemy na jakiś spacer, gdy nasza pomoc domowa będzie sprzątać, hmm?- chłopak siada obok mnie i przybliża wargi do mojej szyi.

-Ale Mia śpi...

-To delikatnie przełożymy ją do wózka, albo poczekamy aż wstanie, a Ashley będzie mogła się wykazać.

-Przeszliście "na ty"?- marszczę brwi.

Theo parska śmiechem.

-Nie, ale na stówę jest młodsza ode mnie, więc...

-Na mnie też tak mówiłeś?- ucinam mu.

-Nie!

-No widzisz! Więc pani Ashley jest od ciebie młodsza o trzy lata, a ja o siedem, nie masz podstaw żeby tak na nią mówić.

-Skąd wiesz o ile jest młodsza?

-Bo dogłębnie przeczytałam jej CV.

-Ok- mówi przewracając oczami i wzdycha.

Prycham i wstaję.

-Znowu powiedziałem coś nie tak?

-Ty cały czas mówisz coś nie tak!- warczę.

-Shai!

-Co?!

Podchodzi do mnie od tyłu i chwyta za ramię. Pewnie teraz wyglądam jak byk, więc się uspokajam, i odwraca w jego stronę.

-Przepraszam- całuje mnie w czoło, potem zjeżdża na nos, w końcu docierając do ust.

Wszystkie emocje ze mnie uchodzą. Sama już nie nadążam i nie mogę wytrzymać z moimi humorkami, a to dopiero mija pierwszy miesiąc. Współczuję wszystkim, którzy mnie otaczają.

-Ja ciebie też- unoszę głowę do góry, aby spojrzeć mu w oczy.

Theo cmoka mnie w nos i obejmuje w talli. Nagle słyszę dzwonek do drzwi. To pewnie pani Ashley. Idę jej otworzyć.

-Dzień dobry- wita się ze mną z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Dzień dobry, proszę.

Kobieta wchodzi do domu. Nie ma z czego się rozbierać, bo jest lato, więc od razu prowadzę ją do łazienki, gdzie w szafce mamy schowane wszystkie detergenty.

-Zacznę od tego, że...może będziemy mówić do siebie po imieniu? I dla nas i da pani będzie wygodniej- zaczynam

-Jasne! Ashley- podaje mi rękę.

-Shailene, ale wystarczy Shai.

-A co to wieczorek zapoznawczy?- do pomieszczenia wchodzi Theo i zaczyna się śmiać.

-Tak, jestem Ashley- dziewczyna podaje rękę mojemu mężowi.

Theo unosi brwi i odwzajemnia gest.

-Theo, miło mi- uśmiecha się.

A mi coraz mniej.

-No dobrze, to ja bym prosiła na początek, żeby ogarnąć łazienkę, sprzątałam tu na święta, jakoś  brak mi motywacji, żeby częściej tu sprzątać- mówię

-Jasne. Będzie wszystko na błysk.

-Ok, dziękuję. Wszystko ma pani w tej szafce, jakby coś, to proszę wołać.

-Nie ma sprawy.

Wychodzimy z Theo do salonu.

-Czyli długo do niej "pani" nie musiałem mówić- mój mąż wybucha śmiechem.

-Uznałam, że tak będzie wygodniej.

-Ok.

Siadamy na kanapie. Theo włącza telewizor, a ja zakładam nogi na jego kolana.

-Hmm, Theo?

-Co tam?

-Skoczyłbyś mi do sklepu?

-A co chcesz?

-Składniki na cisto.

-Słucham, chce ci się robić ciasto?- chłopak patrzy się na mnie z uśmiechem i lekkim niedowierzaniem.

-Właśnie tak! Więc ja ci zaraz zrobię listę, i podjedziesz do marketu, ok?

-Chyba nie mam wyjścia.

Wstaję do kuchni, żeby zrobić listę. Tak strasznie chce mi się upiec jakieś ciastko.


❤❤


CDN.

Sheo- fanfiction ♥ część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz