Rozdział 73

180 22 15
                                    

Theo

Wchodzę do domu i słyszę szmer kilku osób. Uśmiecham się delikatnie bo chyba wiem już o co chodzi.

Wchodzę do salonu, a tam zauważam stojących Zoe, Milesa, Jaia i Margot, trzymających w rękach wielką kartę powitalną.

Krzyżuje ręce na piersi i uśmiecham się.

-Gdzie jest Shai?- pyta zaniepokojona Zoe.

-Została z małą na dworze.

-I co?- do domu wchodzi moja żona, z Mią na rękach- Oooo!

-Witajcie!- krzyczą wszyscy.

Dziewczyny podchodzą do siebie i zaczynają się przytulać. Ja witam się z chłopakami i zaraz biorę na ręce Mię, która do mnie podbiegała.

-Cześć mała- zaczepia ją Miles.

-No i co, zaraz ty będziesz miał taką kruszynkę w domu.

-Kruszynka- poprawia mnie.

-Chłopak?- pytam, unosząc brwi.

Miles kiwa głową.

-No to gratuluję!- podaję mu dłoń.

-Dzięki.

-No, a wy kiedy?- Miles zwraca się do Jaia.

-Myt nawet nie mamy ślubu!

-Serio? Myślisz, że my mamy?- Miles zaczyna się śmiać- A Theo to samo, chajtną się jak Mia była już na świecie.

Jai zaczyna drapać się po głowie. Marszczę brwi. Chyba coś go gryzie.

Podchodzę do dziewczyn i zaczepiam Shai.

-Kochanie mogłabyś się na chwile zająć Mią?

-Chciałam pogadać z dziewczynami.

-A ja z Jaiem- szepcze jej do ucha.

-A będę coś z tego miała?- pyta zmarnowana.

-Wieczorem- puszczam jej oczko i odchodzę.

Słysze za sobą chichot Zoe i Margot, ale mnie to wali.

Siadam na kanapie obok chłopaków.

-No to mów, co jest?- pytam Jaia.

-Chodzi o to, że ja nie wiem czy to ta jedyna...

-Jak to?- Miles marszczy brwi.

-No normalnie, dobrze mi z nią...

-W łóżku, ale tylko w łóżku?- kończę za niego i parskam śmiechem.

-Tak jakby, ale to nie jest śmieszne- upomina mnie.

-Dobra, już nie będę się śmiać- unoszę ręce jakbym się poddawał.

-Bo wiecie, cieszę się na nasze razem spędzone noce i dobrze je wspominam, ale jak sobie myślę, że mam z nią spędzić resztę życia, to coś mi zgrzyta, a jakby to była ta na całe życie, to by tak nie było, nie?

-No niby tak- mówi Miles- Ale jak ci z nią dobrze w łóżku- Miles porusza  brwiami.

-Ale związek to nie tylko seks, Miles- upominam go, na co ten przewraca oczami.

-Masz piwo, Theo? Nie chcę o tym myśleć na trzeźwo.

-Mam, ale może tak na trzeźwo lepiej?- pytam.

-Nie, muszę się czymś znieczulić.

Wzdycham i wstaję.

-Uciekasz Jai, uciekasz od odpowiedzialności!- krzyczę i podchodzę do lodówki.

Wyjmuję z niej trzy piwa i wracam z powrotem do chłopaków.

-Dzięki- mówią razem.

-Przemyśl to dobrze, Jai. Wiem co mówię. Sześć lat tkwiłem w związku bez przyszłości, z czystego przyzwyczajenia- mówię.

-No właśnie. Ja cię podziwiam Theo, sześć lat, sześć pięknych zmarnowanych lat- Miles klepie mnie po ramieniu.

-Nic mi nawet nie mów- kręcę głową.

-Mogłeś mieć ich tyle, zanim dotarłeś do Shai, a ty tkwiłeś przy jednej.

Przewracam oczami.

-Takie życie, więc stary, nie zmarnuj sobie tych kliku lat tak jak ja z Ruth- mówię do Jaia pouczająco.

Ten kiwa głową i bierze duży łyk piwa.

Siedzimy, gadając do północy. W między czasie Shai wykąpała, nakarmiła, i położyła Mię spać. Nie chce nam się w ogóle iść spać, ani kończyć tego spotkania. Jest naprawdę fajnie.

Obserwuję Zoe z brzuszkiem. Chciałbym, żeby Shai niedługo też taki miała, a w nim nasze nowe dzieciątko. Jak Shai była w ciąży z Mią, układało nam się różnie, no ale pod koniec to już była totalna maskara. Może dlatego Shai na razie nie chce drugiego dziecka. A może boi się, że znów może poronić? W każdym bądź razie jakby teraz zaszła w ciążę, to dbałbym o nią jeszcze bardziej, żeby była zawsze wypoczęta i szczęśliwa, żeby już nie zakończyło się tak jak poprzednia ciąża- wypadkiem. Ale pomarzyć sobie można, no chyba, że zdarzy się cud.

-Przepraszam was bardzo, jest naprawdę miło, ale ja już się chyba położę, boli mnie głowa- mówi moja żona.

-Pójść z tobą?- pytam odstawiając szklankę z whisky.

-Nie, nie trzeba- kręci przecząco głową i odchodzi.

Już w samolocie źle się czuła. Dlatego zasnęła i miała ten sen...

-Idź do niej, my sobie poradzimy- mówi Zoe, kładąc rękę na moim ramieniu.

-Na pewno?

-Tak!

Kiwam głową i odchodzę. Po drodze zachodzę jeszcze do pokoju Mii, żeby zobaczyć czy śpi. Śpi. Jak aniołek. Bo jest naszym aniołeczkiem. Cztery miesiące temu zebrałem się i w pokoju, który stał pusty, zrobiłem pokój dla Mii. Sprawiło mi to wielką przyjemność. W końcu jest moją księżniczką i zrobiłbym dla niej wszystko. Kocham ją nad życie, to moje największe szczęście, oprócz Shai oczywiście. Wychodzę cicho z pokoju i idę do sypialni. W pokoju świeci się tylko lampka nocna, a Shai leży skulona na łóżku.

Siadam obok niej i głaskam głowę.

-Zostaniesz?- pyta cicho.

-Na zawsze.

Zmieniam pozycję i kładę się obok niej. Leżymy w pozycji tak zwanej "na łyżeczkę".

-Chcesz tabletkę?- szepczę jej do ucha.

-Nie.

-Będziesz się męczyć?

-Nie.

-Shai, co jest?

-Nie wiem, źle się czuję, chcę spać. Dużo spać.

-Dobrze, to śpij.

Wstaję i delikatnie zdejmuję z niej ubrania, a kiedy jest w samej bieliźnie, przykrywam ją kołdrą.

-Moja piękność- mówię- Dobranoc- całuje ją w skroń.

Sam się rozbieram i znów kładę obok dziewczyny. Gaszę lampkę i zasypiamy.

♥ 😏😏😏😎😯

CDN.







Sheo- fanfiction ♥ część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz