Theo
Podrywam się z łóżka. Staję na równe nogi i zaczynam myśleć co mógłbym jej dać. Jak ja mogłem zapomnieć o jej urodzinach? Dobra, myśl Theo. Nic nie przychodzi mi do głowy. Niespokojnie chodzę po domu szukając inspiracji. Siadam na kanapie i otwieram laptopa. Może tam coś wynajdę.
Na początku wyświetla mi się jakaś reklama ze schroniskiem dla zwierząt. Chcę ją zamknąć, ale nagle do głowy przychodzi mi pewien pomysł. Wchodzę w tą reklamę, która automatycznie przenosi mnie do strony tego schroniska. Pamiętam jak kiedyś, zanim zostaliśmy parą, Shai opowiedziała mi o ideale swojej rodziny. Kochający mąż, dziecko i pies. 'Ale wszytko w swoim czasie' dodała. Skoro nie ma za idealnego męża, choć ja się bardzo staram, ale mam czasami swojej odloty, to może pies jej to trochę wynagrodzi.
Czytam warunki przygarnięcia takiego psa. W sumie nic szczególnego. Patrzę na godzinę- 21. Już dzisiaj się tam nie dodzwonię. Wstanę jutro rano i pojadę do tego schroniska. Do tego zaryzykuję i udam, że zapomniałem o jej urodzinach. Wieczorem zrobię jej kolacje i przedstawię nowego lokatora. Mam nadzieję, że wszystko się uda, tylko będę musiał się jakoś pozbyć na ten cały czas Shai...
Zoe to zły pomysł, chociaż znając ją, może sama tu przylecieć. Chociaż mówiła mi, że teraz nie będzie miała tak dużo czasu jak wcześniej, bo pracuje nad płytą. Czyli rzecz biorąc będziemy ją widzieć tak jak Ansela, który również zajmuje się teraz muzyką, a kiedyś widzieliśmy bardzo często.
Dobra, ogarnę to wszystko jutro. Teraz zamykam wszystkie strony i zamykam laptopa. Wstaje i idę do sypialni, po drodze zdejmując z siebie ubranie. Shai wychodza z łazienki prawie uderza mnie drzwiami, więc automatycznie wysuwam przed siebie rękę.-Przepraszam, nie wiedziałam, że idziesz- mówi.
-Spokojnie, nic się nie stało- uśmiecham się do niej.
Idę za nią do sypialni. Rzucam się na nasze łóżko, kiedy dziewczyna wkłada Mię do łóżeczka.
-Jai ci coś odpisał?- pyta.
-Tak, że przyszła do niego jakaś panienka, i tak jakoś wyszło- staram się zachować powagę, bo dla Shai to nie jest śmieszne, ale średnio mi wychodzi.
-Samo wyszło? On jest zupełnie nie odpowiedzialny. Dobrze, że Mia jest w tym wieku jakim jest, bo jakby była strasza i nie daj Boże się obudziła, to chyba miałaby traume do końca życia, zresztą, ja chyba też już ją mam.
Dobra nie wytrzymuje i wybucham śmiechem.
-Przepraszam, no tak to było ochyyyydne!- mówię.
-No bo było, dobra widzę, że z tobą nie da się normalnie porozmawiać, dobranoc.
-Kochanie, oczywiście, że się da!
-Kiedy ty wszystko obracasz w żart.
Wzdycham ciężko.
Tak, muszę wziąć jej tego psa do pełni szczęścia...
Następnego dnia rano, wstaje, ubieram się, zjadam jakieś szybkie śniadanie i wychodzę, zanim Shai zdąży sie obudzić. Wsiadam do samochodu i jadę w stronę schroniska. Kiedy tam dojeżdżam, uświadamiam sobie, że będę musiał wybrać jednego z pośród wielu psiaków. Serce zaczyna mieć szybciej bić.
Po pół godzinie udało mu się wybrać idealnego pieska. Przyjaznego też i dla Mii. Pan powiedział mi, że historia tego pieska jest bardzo smutna, bo jest to rasowy pies-buldog francuski . Jego pośredni właściciel wracając z nim do domu miał wypadek. Niestety zginą, ale pieskowi się nic nie stało. Wzięto go do schroniska.
Podpisałem jakieś papierki i umówiłem się z facetem, że przyjadę po pieska wieczorem wyjaśniając moje powody.
Teraz wracam do domu. Shai bawi się z Mią na podłodze w salonie. Słyszę, że dzwoni jej telefon. Odbiera i zaczyna sie uśmiechać i dziękować. Pewnej dzwonił ktoś z życzeniami. Kończy rozmawiać i odwraca się eo mnie.-Cześć, gdzie byłeś?
-Na poczcie, musiałem coś odebrać- kłamię.
Shai marszczy brwi.
-Aha- odpowiada nie przekonana.
Około osiemnastej telefony do Shai się nie urywają. Widać, że jest na mnie wściekła, nie złożyłem jej nawet życzeń. W ogóle się do mnie nie odzywa, a jak już to oschle.
-Ale dziś do ciebie wydzwaniają.
-Może mają powody, Boże jaki ty jesteś nie poinformowany!
-Spokojnie! Od rana jesteś wkurzona, może idź się przejść.
-A żebyś wiedział, zabieram Mię i wychodzę, nie wiem kiedy wrócę.
Udało się. Shai z Mią wyszły. Opłacało mi się ją prowokować.
Wsiadam w samochód i jadę po psa. Po drodze dodzwonię do kwiaciarni i restauracji, gdzie zamawiam kwiaty i jedzenie. Sam bym się z tym nie wyrobi.Godzinę później, pies lata po mieszkaniu, szczeka i skacze. Jest wspaniały, ja już go polubiłem. Wyjmuje sushi z pudełeczek i wyrzucam je do śmietnika. Kwiaty wstawiam do wazonu, a ten na stole z boku. Rozstawiłem już talerze i zapaliłem dwie świeczki. Układam jeszcze sushi na talerzu i go również stawiam na stole i dokładam jeszcze kieliszki i butelkę wina. Wszystko gotowe. Muszę jeszcze złapać psa. Idę do sypialni, gdzie słyszę, że się znajdzie. Biorę go na ręce i niosę do salonu. Słyszę, że otwierają się drzwi. Zawiązuję na szyi psa czerwoną kokardkę. Trzymam go na rękach i podchodzę do stołu. Shai wchodzi do kuchni i patrzy na to wszystko ze zdziwieniem. Zatyka sobie usta dłońmi, a po jej oczach widać, że się uśmiecha.
-Niespodzianka!- krzyczę.
Bardzo dziękuję Bebrave-kinia która podsunęła mi pomysł z pieskiem 😊😊 😚
CDN.

CZYTASZ
Sheo- fanfiction ♥ część 2
Fiksi PenggemarTo opowiadanie jest kontynuacją pisanej przez mnie wcześniej historii Shailene i Theo noszącej tytuł Sheo- fanfiction.