Theo
Musiałem okłamać Shai, że zostawiłem w sklepie portfel, to była jedyna wymówka, aby wrócić się po kolię, która ewidentnie wpadła jej w oko.
Po zakupie wychodzę ze sklepu, wkładając ładnie zapakowane pudełeczko z kolią w środku, do kieszeni. Portfel trzymam w ręce, aby wszystko było wiarygodne. Upewniam się, że pudełko nie wystaje, i wchodzę na parking. Zmierzam do naszego samochodu. Zerkam na zegarek, starałem się zrobić to wszystko najszybciej jak mogłem, ale nie było mnie piętnaście minut. Wsiadam do auta.
-Co tak długo?- Shai patrzy na mnie z podejrzeniem.
-Kolejka była, dużo ludzi, zanim dopchałem się do babki, aby zapytać o portfel trochę czasu minęło- tłumaczę się- Ale portfel się znalazł co najważniejsze- pokazuję jej go i chowam do kieszeni.
-Ok. Jak cię nie było zadzwoniła do mnie Zoe!
-I co?- ruszam.
-Przyjadą, oboje! Z Milesem!
-Boże, jaki entuzjazm!
-Bo długo nie dzwoniłyśmy do siebie z Zoe, praktycznie nie miałyśmy kontaktu od naszego ślubu, i nie wiedziałam czy są jeszcze razem, czy nie.
-Yhym.
-Zoe bardzo się ucieszyła z zaproszenia, ale nie miała zbytnio czasu, aby gadać...
-Domyślam się, bo pewnie do tej pory prowadziłybyście zawziętą dyskusję- uśmiecham się, za co dostaję uderzony pięścią w ramię- Auć! Dobra, nic już nie mówię!
Oboje zerkamy na siebie w tym samym czasie i wybuchamy śmiechem.
-Po choinkę?- pytam.
-Tak! Taką dużą, największą!
-Yhym, bo ty gustujesz w dużych rozmiarach, co nie?- poruszam brwiami.
-Theo!- chwila ciszy- Nooo- kiwa głową i obi rozmarzony wyraz twarzy.
Parskam śmiechem. Ta kobieta czasami całkiem mnie rozbraja.
Dojeżdżamy na miejsce. Jak jechaliśmy na zakupy rzuciło mi się stoisko z "dużymi" choinkami, więc dlatego tu przyjechałem. Wysiadamy z samochodu, zostawiając Mię w środku. Śpi więc nie powinna zauważyć, że wyszliśmy.
Idziemy prowadzeni przez faceta, który sprzedaje drzewka, szukając tej jedynej, najpiękniejszej choinki.
-Może ta?- pyta Shai- Albo nie, za szeroka, chciałbym nieco zgrabniejszą.
-Ah, taką w moim guście?
Śmiejemy się. Znowu.
-Dokładnie, czyli ma być duża, w sensie wysoka i zgrabna w bioderkach- Shai pokazowo trzęsie pupą, a facet, który nas oprowadza patrzy się na nas, jakbyśmy przed chwilą uciekli z psychiatryka.
Poniekąd tak jest, jesteśmy wariatami, i czasami aż za bardzo to pokazujemy publicznie.
-O! Ta jest idealana- dziewczyna pokazuje palcem, na drzewko stojące prawie na końcu tej "wystawy"
-No to bierzemy.
Nie wiem jakim cudem ta choinka mieści się w naszym bagażniku, może dlatego, że jest duży. Na samą myśl o tym wybucham głośnym śmiechem.
-Co?- Shai patrzy na mnie ze zdziwieniem.
-Bagażnik tez mamy dość duży, co nie?- mówię nie przestając się śmiać.
Shai przewraca oczami i również się uśmiecha. Wsiadamy do samochodu i wracamy do domu.
Shai
Wieczorem idę pod prysznic. Ten dzień był naprawdę męczący. Najpierw zakupy, potem robienie już niektórych potraw i ubieranie choinki, przy skaczącym na nią psie, uciekającym dziecku i walniętym mężu, który przyozdobił się w bombki, które zawiesił na uszach, lampki i światełka i mówił- choinka ubrana, wołaj gości!
Gorąca woda oblewa moje ciało, powodując lekkie pieczenie, ale po chwili moja skóra się przyzwyczaja. Stoję tak chwilę rozmyślając o świętach. Jak to będzie? Czy ze wszystkim sobie poradzę? A na myśl o sylwestrze od razu wybucham śmiechem. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że Miles coś odwali. Zawsze coś odwala, więc dlaczego ma się to zmienić. Przed chwilą napisałam sms-a do Jaia, z zaproszeniem. Nie chciało mi się już do niego dzwonić, jestem padnięta.
Wychodzę z kabiny, wycieram się i nakładam na siebie koszulkę Theo, w której ostatnio śpię. Jest duża i bardzo wygodna. Duża... Boże, dlaczego Theo musi mieć takie skojarzenia? Teraz to będzie mnie męczyć, przez najbliższy miesiąc.
Smaruję ciało kremem, kiedy przychodzi do mnie sms. Mam tłuste ręce, więc zerkam na wyświetlacz, od kogo jest wiadomość. Od razu wyświetla mi się jej treść. Jai też przyjdzie. Rozpromieniam się.
Wychodzę z łazienki i idę do sypialni. Mia już dawno śpi i Theo chyba też. Kładę się obok niego i gaszę lampkę. W ciemności szukam jego ust, które delikatnie muskam. Nagle ręce Theo wślizgują się pod moją koszulkę.-Nie śpisz?- szepcę.
-Nie- przegryza płatek mojego ucha i szybko przewraca mnie na siebie, powodując, że siadam na niego okrakiem.
Jedną rękę wplątuję w jego włosy, a drugą jeżdżę po nagim torsie.
Wzdycham cicho i łączę nasze wargi, ciepłym pocałunkiem.
Wow! Jaka wena mnie dziś nawiedziła!
Dobranoc ;*
CDN.
CZYTASZ
Sheo- fanfiction ♥ część 2
FanfictionTo opowiadanie jest kontynuacją pisanej przez mnie wcześniej historii Shailene i Theo noszącej tytuł Sheo- fanfiction.