Rozdział 26

206 20 10
                                    

Shai

Theo otwiera szybę . Serce mi przyśpiesza. Nagle widzę, że schyla się do nas mój lekarz.

-Dzień dobry, zapomniała pani wypisu, a zobaczyłem przez okno, że jeszcze jesteście, więc wybiegłem, proszę- lekarz podaje mi kartkę.

-Tak, zagadaliśmy się- zagaduje go Theo.

-No to życzę zdrowia pani Woodley, do widzenia- unosi rękę na pożegnanie i odchodzi.

Już myślałam, że będzie gorzej. Co jakby to były paparazzi? Umarłabym chyba ze wstydu.

-Może już jedźmy?- proponuję.

-Ok.

Theo zamyka szybę i odjeżdżamy.
Przez tydzień nie widziałam Mii, więc już nie mogę się doczekać aż ją zobaczę.
Po kilkunastu minutach podjeżdżamy pod dom Jaia. Szybko otwieram drzwi od samochodu i wysiadam. Szybkim krokiem idę pod drzwi od domu.

-Shai, zaczekaj- Theo zaczyna za mną biec.

Staję pod drzwiami i czekam sekundę na Theo.

-Widzisz dogoniłeś mnie- śmieję się.

-Gdzie ci się tak spieszy?- pyta pukając w drzwi.

-No do Mii, stęskniłam się za nią strasznie, chcę już ją przytulić.

-No już, zaraz ją przytulisz, o ile Jai otworzy nam drzwi- Theo puka jeszcze raz.

-Nie możesz po prostu zadzwonić dzwonkiem?

-Nie działa.

-Aha- przewracam oczami.

-Dobra, wchodzimy?

-Tak- odpowiadam nieco zniecierpliwona i zła.

Theo otwiera drzwi. Wpuszcza mnie pierwszą. Wchodzę do salonu. Na podłodze w nosidełku śpi Mia, więc gdzie do cholery jest Jai?

-Co to, zabawa w kotka i myszkę?- pytam.

Theo przykłada mi palec do ust.

-Cicho, słyszysz?-mówi szeptem

Marszczę brwi i wsłuchuje się.  Z góry, pewnie z sypialni dochodzą dziwne dźwięki. Sapanie Jaia, jęki jakieś łaski i skrzypienie łóżka.

-Zaraz im deski puszczą- mówię z pełną powagą i złością.

-Nie zdziwibym się- Theo zaczyna się śmiać.

-To jest dla ciebie śmieszne? Przecież on miał się opiekować naszą córką, a nie bzykać jakąś laskę.

-Oj dobra, uspokuj się, nadażyła mu się okazja, to wykorzystał- Theo znów kuli się wpół ze śmiechu.

-Przestań, to nie jest śmieszne, jej mogło się coś stać, a on w tym czasie zabawiałby się w najlepsze.

-Dobrze masz rację, ale co chcesz teraz zrobić?

-Wyjść.

-Ale trzeba mu chyba powiedzieć, że...O, czekaj chyba skończyli.

Cisza. Nie chcę mi się z nim rozmawiać, na niego patrzeć. Jakoś teraz czuje do niego obrzydzenie. I po ciszy, zaczęło się od początku.
Słyszę krzyk dziewczyny. Chyba zaraz zwrócę. Teraz westchnienia Jaia. 

-Nie Theo, ja idę bo zaraz zwrócę.

-Yhym, ja też, nie chcę słuchać jak zalicza tyły, napiszę mu później sms-a.

Chłopak bierze nosidełko do ręki i wychodzimy.

Theo

Wieczorem dostaje odpowiedź od Jaia na mój sms, w którym napisałem, że zabraliśmy Mię bo nie chcieliśmy przerywać zabawy. Napisał:

Tak strasznie was przepraszam, po prostu... Przyszła do mnie dziewczyna i tak samo się jakoś potoczyło... Przepraszam.

'Samo się potoczyło' akurat. Ale dobra niech chłopak ma coś od życia.
Odkładam telefon i czekam, aż Shai wróci z Mią z kąpieli. Malutka tak bardzo lubi się myć, że jak byłem sam, jej kąpiel trwała godzinę, nie potrafiłem jej odmówić, za każdym razem jak chciałem ją wyciągnąć, ta zaczynała płakać, więc wkładałem ją z powrotem do wody. Shai nie jest aż tak uległa.
Bawię się telefonem, czekając na nie. Słyszę tylko śmiechy, jak nie jednej to drugiej. Patrzę na zdjęcie dziewczyn na mojej tapecie. Zrobiłem je jeszcze przed naszym ślubem. Mia była jeszcze mniejsza, inna.
Nagle dostrzegam dzisiejszą datę. 14 listopada. Cholera jutro Shai ma urodziny. Na śmierć zapomniałem.

Wróciłam 😊😊

CDN.

Sheo- fanfiction ♥ część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz