*Pół roku później*
Theo
Wracam z ostatniej rozprawy. Od dzisiaj nasz związek małżeński z Shai jest nie ważny. Już nas nie ma.
Moje serce krwawi. Bez niej i bez dzieci jestem nikim. Wrakiem człowieka. Nienawidzę siebie za to co zrobiłem. Po co mi to było?
Teraz nasz... znaczy mój dom jest pusty. Cisza odbija się od ścian. Nikt nie biega po domu, nikt poza Dexterem. Z bólem patrzę na puste łóżka dzieci. Miejsce Shai na łóżku...
Wydawałoby się, że byliśmy sobie pisani, ale najwidoczniej nie takie los miał wobec nas plany.
Boże, jaki ja byłem głupi. Zaprzepaściłem wszystko. Straciłem to co kocham.
Pierwszy miesiąc przepiłem. Nie chciałem nic czuć. Dalej gdy pomyślę sobie o Shai, która straciłem... że już nigdy się obok niej nie obudzę, nie poczuję smaku jej pocałunku... nie zasnę obok niej- chCe mi się płakać.
Boże. Co ja będę robił przez resztę życia? Bez niej to nie ma sensu.
Wchodzę do domu. Dexter zaczyna na mnie skakać.
Idę do salonu. Siadam na kanapie i spoglądam na nasze zdjęcie, zrobione gdy Shai była jeszcze w ciąży. Stoimy razem na tarasie, ja z Mią na rękach i obok wtulona we mnie Shai. Wszystko spieprzyłem.
Teraz z Shai łączą nasz tylko nasze dzieci. Dziewczyna powiedziała, że nie będzie mi utrudniała z nimi kontaktu, bo wie jak to jest wychowywać się bez ojca, więc mogę je odwiedzać kiedy tylko chcę.
Może łatwiej będzie mi żyć, jak Shai w końcu mi wybaczy? Na razie, podczas rozpraw odzywała się do mnie bardzo chłodno. W sumie jej się nie dziwię.
Gdy udało mi się z nią porozmawiać, powiedziała, że mieszka cały czas u mamy. Ułożyła sobie tam życie, chociaż na początku było jej trudno. Chyba znów poczuła się przy mnie dobrze i wyznała, że musiała się nauczyć beze mnie żyć, przestać mnie kochać i to wszystko zajęło jej trzy miesiące. Mi to się nigdy nie uda. Za bardzo ją kocham.
Następnego dnia rano wstaję wcześnie. Mam umówioną wizytę u psychologa. Wszyscy się ode mnie odwrócili. Jest mi ciężko i boje się, że sam sobie nie poradzę, że nie wytrzymam z samotności i coś sobie zrobię. A mam dla kogo żyć- mam dzieci.
Ubieram się. Jem śniadanie, myję zęby i wychodzę. Od jakiegoś czasu działam jak robot.
Dojeżdżam na miejsce. Wychodzę z samochodu i wchodzę do środka budynku. Jestem pół godziny przed czasem, więc po udaniu się do recepcji, siadam przed gabinetem i czekam. W końcu zostaje wezwany.
-Dzień dobry- witam się z lekarzem.
-Dzień dobry- mówi -Proszę usiąść.
Siadam na kanapie naprzeciwko niego. Biorę głęboki wddech.
-To co pana do mnie sprowadza?
-Samotność.
-Yhym.
-Zdradziłem moją żonę. Odeszła razem z dziećmi, a ja nie mogę się z tym pogodzić. Wszyscy się ode mnie odwrócili, zostałem sam, i to mnie rozsadza od środka. Ta podświadomość, że nigdy nie pocałuję Shai, nie przytulę się do niej, nie usłyszę "Kocham cię"
-Shai, to pana żona?
-Była.
-To normalne, że nie potrafimy pogodzić się z odrzuceniem.
CZYTASZ
Sheo- fanfiction ♥ część 2
FanfictionTo opowiadanie jest kontynuacją pisanej przez mnie wcześniej historii Shailene i Theo noszącej tytuł Sheo- fanfiction.