Shai
Jest już czternasta. Zoe powinna zjawić się lada chwila.
Stoję w kuchni gotując nam jakiś lekki obiad i co chwila zerkam ma Mie, raczkującą po całym salonie. Uśmiecham się do niej kiedy na mnie patrzy.-Hmm, twój przyrodni brat na pewno nie będzie taki piękny jak ty, bo żeby być takim ślicznym aniołeczkiem trzeba mieć dwójkę ładnych rodziców- mówię do Mii która w ogóle mnie nie rozumie, więc śmieje się sama z siebie.
Czuję lekką ulgę. Kiedy kończę gotować, odchodzę od kuchni. Idę do części gdzie jest salon.
-Mia, wskoczysz na chwilę do kojca?
Mała się uśmiecha. Biedna nawet nie wiem na co się zgadza. Biorę ją na ręce i wkładam do kojca. Mia robi skwaszoną minę.
-Córciu, na chwileczkę- uspokajam ją glaszcząc po policzkach.
Zaczyna płakać. Robi mi się jej szkoda. Biorę ją z powrotem na ręce i idziemy do łazienki. Odkładam ją na podłoge. Szybko podchodzę do lusterka, przemywam twarz i nakładam na nią mój ulubiony krem. Dobra, nic więcej z nią nie zrobię. Odwracam się z powrotem do Mii i uśmiecham się do niej. Znowu zanoszę ją do pokoju. Nagle słyszę dzwonek do drzwi. Zerkam na Mię i biegnę je otworzyć, nawet nie patrząc kto jest za nimi, no bo wiem kogo się spodziewam. Ale niestety się mylę. Osoba, która za nimi stoi jest ostatnią, którą jeszcze pragnę widzieć. Ruth...
-Cześć, jest Theo?- pyta.
-Nie ma go.
Dziewczyna marszczy brw, jakby to co mówię nie mogło być prawdą.
-Telefonu też nie odbiera.
-Bo aktualnie leci samolotem.
-A, nic mi nie mówił że się gdzieś wybiera.
-A kim ty jesteś, że ma ci się ze wszystkiego zwierzać?- pytam z pretensją.
-Matką jego dziecka.
-I do czego cię to upoważnia?
-Shai posłuchaj, coś zrozumiałam, skoro będziemy z Theo mieć dziecko, to może zawiesimy nasze spory. Nie chciałbym żeby moje dziecko słuchało naszych kłótni, gdy będziemy tu przychodzić, a poza tym, to nasze kłótnie i tak są bez sensu.
-Wiem Ruth, ale przeważnie to ty je zaczynasz, a jak wszystko z twojej strony się uciszy tak jak teraz, to okazuje się, że to cisza przed burza.
-Wiem, tak dotąd było, ale chcę z tym skończyć, dla dziecka- głaszcze się po brzuchu- udowodnić, że jestem odpowiedzialna.
-A jesteś?
-Postaram się.
Moja pierwsza tak spokojna, łagodna rozmowa z Ruth, obawiam się że ostatnia, bo pewnie za chwilę mimo swoich obietnic coś wykombinuje.
-A co chciałaś od Theo?- pytam.
-Coś mu dać.
-A co jeśli mogę wiedzieć?
-Hmm, mogę wejść?
-Tak, proszę.
Rozchylam szerzej drzwi, dziewczyna wchodzi. Zauważa Mię i przygląda jej się z uśmiechem. Siadamy na kanapie.
-Ale Mia już duża- stwierdza.
-Tak- mówię- Ty też- dodaję ciszej.
Ruth patrzy się na mnie podejrzliwie, chyba to usłyszała.
-Przyniosłam zdjęcie USG, którego Theo zapomniał, lekarz specjalnie wydrukował dwa, dla mnie i dla niego - wyjmuje z torebki papierek i mi go podaje.
Nie chcę na to patrzeć, ale robię to mimowolnie. Nie, koniec. Odkładam zdjęcie zanim zdążam się rozpłakać.
W razie czego ocieram kąciki oczu. W oczach Ruth widzę satysfakcję. Spieprzaj suko, nie tylko ty jesteś z nim w ciąży- przeklinam ją w myślach.-Czy coś jeszcze?- pytam.
-Chyba nie, ale wiesz chciałbym ci jeszcze powiedzieć, że Theo to skarb. Jest taki czuły, delikatny. Zawsze jak jesteśmy na wizycie trzyma mnie za rękę, głaszcze brzuch, pociesza.
-Skończ, byłam z nim w ciąży i wiem jaki jest.
-Ale ja to co innego, wiesz ty byłaś już jego dziewczyną, wiesz zdobyta, upolowana, a jak jest ze mną ma poczucie winy, że jestem sama, więc bardziej się o mnie troszczy bo jest mu mnie szkoda, wiesz wydaje mi się, że na swój sposób mnie kocha. Nawet obronił mnie po wieczorze kawalerskim.
Wstaje. Zaczyna mi brakować powietrza. Robi mi się słabo, źle się czuję. Przecieram twarz rękoma. Co? Theo mówił mi co innego, przed czym ją niby bronił? Nie ważne. Skupiam się teraz na moim samopoczuciu. Obserwuje Mię, na szczęście teraz zajęła się jedną zabawką, więc nie lata po całym domu. Biorę głęboki oddech. Słyszę jak otwierają się drzwi wejściowe. Do mieszkania wybiega Zoe.
-Cześć mordkooooo!- jej okrzyk przerywa widok Ruth- Co ona tu robi?- skinieniem głowy wskazuje na Ruth.
-Ja właściwie już idę, dałam Shai tylko zdjęcie dziecka mojego i Theo i powiedziałam jej jeszcze kilka słów o jej mężu.
Czuję jak uginają się pode mną nogi. Upadam na kolana. Chwytam się za brzuch, gdzie czuje jakby ktoś od środka wbijał mi ogromny gwóźdź. Krzyczę. Ból jest potworny i zaraz rozchodzi się po całym tułowiu. Chcę zasnąć, nic nie czuć. Otwieram oczy, które zamknęłam z przerażenia. Zoe klęczy nade mną z pytającym wzrokiem i przerażeniem.
-Jestem w ciąży- wydaje z siebie głuchy jęk.
-O Boże.
Dziewczyna kładzie mnie. Wszytko widzę jak przez mgłę. Zoe wstaje i gdzieś biegnie. Jej kroki odbijają się w mojej głowie echem. Dostrzegam strach w oczach stojącej jak słup soli -Ruth. Jeszcze jeden napływ bólu. Zamykam oczy i nagle nie czuje nic.
Dzień dobry wróbelki 😊 życzę wam miłego dni 😘 aż i mnie brzuch zabolał 😂😂
CDN.

CZYTASZ
Sheo- fanfiction ♥ część 2
FanfictionTo opowiadanie jest kontynuacją pisanej przez mnie wcześniej historii Shailene i Theo noszącej tytuł Sheo- fanfiction.