Rozdział 70

169 22 2
                                    

Shai


Budzę się, a w oczy od razu wpadają mi promyki słońca. Zakrywam twarz dłońmi. Theo śpi obok jak zabity.

Dzisiaj musimy już wylecieć. Szkoda, bo bardzo spodobało mi się to miejsce. Panuje tutaj cudowny klimat. Wczoraj od rana zwiedzaliśmy to, czego do tej pory nie zdążyliśmy. Nie było dnia, kiedy siedzieliśmy bezczynnie na plaży, bo na to był czas wieczorem. Nie wiem jak ten tydzień tak szybko nam zleciał, ale tak jest, to co dobre szybko się kończy.

Wczoraj wieczorem po kolacji, zostawiliśmy Mię w apartamencie. Spała sobie grzecznie, więc skorzystaliśmy z okazji i poszliśmy na dłuższy spacer wzdłuż plaży. Było tak fantastycznie i magicznie, że nie chciałam, żeby ta noc w ogóle się kończyła. I pierwszy raz w życiu zażyłam nagiej kąpieli w oceanie. Było dość dziwnie, ale czego można się po nas spodziewać?

Wstaję z łóżka. Nie chcę budzić Theo, tak słodko śpi. Zasnęliśmy dopiero o drugiej w nocy, jak nie później, bo nie skończyło się tylko na spacerze i kąpieli...

Otwieram szafę z naszymi ubraniami, i zaczynam pakowanie. Chyba zaraz się rozpłacze. Patrzę na ten krajobraz za oknem, jest piękny. Nie chcę wracać do tego ponurego Londynu, który wysysa energię z ludzi. Nawet latem tam jest chłodno, chociaż czasami świeci słońce i jest ciepło, na przykład tak jak było przed naszym wyjazdem. 

Pakuje rzeczy, i myślę, że pojechałabym do mojej mamy i brata. Tak dawno byłam w moim rodzinnym domu. Teraz to rodzina przyjeżdżała do mnie. Może jak wrócimy z Limy to zarezerwuję lot.

Już prawie nas spakowałam. Teraz tylko czekam aż wstaną moje serducha. Zapinam ostatnią walizkę i wstaję z podłogi. Nogi mi trochę zdrętwiały. Idę do pokoju Mii. Mała stoi w łóżeczku oparta o barierkę.

-Cześć smyku!- podchodzę do niej i głaszczę ją po główce.

Z dnia na dzień robi się coraz bardziej podobna do Theo. Jestem z niej taka dumna. Mój cud, nasz cud.

Biorę ją na ręce i niosę na nasze łóżko. Mnie prawie załaskotali na śmierć, więc teraz pozwolę Mii troszkę zemścić się na tatusiu.

Malutka wchodzi na swojego tatę i zaczyna się śmiać. Nachyla się i całuje go w nos. Theo mruczy coś pod nosem i otwiera delikatnie jedno oko, potem drugie. Uśmiecha się widząc małą istotkę.

-Cześć malutka!- całuje ją w czółko i unosi do góry, tak, że ma ją nad swoją twarzą.

-Dzień dobry, kochanie- witam się z mężem, i siadam obok nich, na łóżko

Chłopak opuszcza Mię z powrotem na łóżko i odwraca się w moja stronę.

-Dzień dobry, dzień dobry- muska delikatnie moje wargi.

-Już nas spakowałam.

-Już? Jejku, jak ja nie chce stąd wyjeżdżać- marudzi.

-Rozumiem cię, ja też.

Pochylam się do tyłu, i ląduje plecami na łóżku. Leżymy tak długo, a Mia między nami, bawiąc się swoimi stópkami. Tak bardzo chciałbym tu zostać.

Słyszę, że ktoś puka do drzwi. Pewnie przyszło do nas śniadanie. Wstaje z trudem i idę otworzyć.


No, jakoś napisałam :D Chyba do jutra robaczki :)

CDN.


Sheo- fanfiction ♥ część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz