Rozdział 72

171 22 15
                                    

Zoe

Nie mogę dodzwonić się do Shai. W sumie nie wiem o której mieli wylatywać, więc może nie odbiera, bo są już samolocie i wracają do domu.

Zrobiliśmy im z Jaiem, Margot i Milesem niespodziankę. Jai miał klucz bo pilnował im przez ten tydzień domu, więc to nie było trudne. Kupiliśmy jakieś ciastko i kilka innych smakołyków. Miles i Jai zrobili napis: WITAJCIE W DOMU WCZASOWICZE!

Nie mogę się doczekać kiedy się zobaczymy, bo nie widzieliśmy się z Shai i Theo od sylwestra. To aż pół roku! No ale ja jestem w ciąży, więc nie bardzo mi idzie podróżować, tylko teraz zrobiłam wyjątek. A jak urodzę, to będę mogła już w ogóle zapomnieć o wyjściu z domu. Shai i Theo też mają małe dziecko, więc nie wiem kiedy znów się zobaczymy.

Zerkam na zegarek. Troszkę późno, wydaje mi się, że Shai coś wspominała, że wylatują o dwunastej, no ale staram się nie martwić. Może coś przekręciłam, źle zrozumiałam...

Idę do kuchni napić się wody. Nasz syn to wysysacz energii. Co chwila muszę odpoczywać, bo szybko się męczę. Może to dlatego, że to już ósmy miesiąc i za kilka tygodni rodzę.

Theo

Lecimy już pół godziny. Shai od razu zasnęła nawet nic nie mówiąc. Raczej nie była zmęczona, może źle się czuła.

Zauważam, że moja żona zaczyna się gwałtownie ruszać i mamrotać coś przez sen. Wygląda jakby śniło jej się coś strasznego. Łza cieknie jej po policzku, ma zmartwiony wyraz twarzy. Nagle z jej ust wydobywa się tępy krzyk. Marszczę brwi i kładę rękę na jej udzie.

-Shai- próbuję ją obudzić- Shai!

Dziewczyna otwiera raptownie zapłakane oczy. Patrzy na mnie oszołomiona. Oddycha ciężko, jakby przebiegła maraton. Rozgląda się niespokojnie po samolocie.

-Co ci się śniło?- pytam.

-Że odpadło skrzydło, i...- przełyka głośno ślinę- I się rozbiliśmy- wtula się we mnie i zaczyna szlochać.

Głaszczę ją po głowie, żeby się uspokoiła.

-Hej, Shai, już dobrze, to tylko sen- całuję ją we włosy.

-Wiem, ale tak bardzo się bałam.

-Już dobrze, uspokój się.

-A kiedy dolecimy? Chcę już stąd wysiąść.

-Jeszcze troszkę, wierzę ci, ale zobacz tutaj jest wszystko w porządku.

Shai kiwa tylko głową i wtula się w moją pierś, jakby chciała się we mnie zatopić.

Shai

Ten sen był na tyle realistyczny, że budząc się nie wiedziałam co się dzieje. Jednak ten spokój panujący tutaj i obejmujący mnie Theo pozwala mi znów powrócić do rzeczywistości. Nie chcę już zasypiać. Chcę jak najszybciej dolecieć do domu.

Jestem wtulona w Theo tak, że już prawie nie mam czym oddychać. Ale przy nim czuję się bezpieczna, jakby był moją tarczą, od której odbije się całe zło i niebezpieczeństwo.

Dolatujemy w końcu na lotnisko. Wysiadam z samolotu jak najprędzej. Theo odbiera nasze bagaże a ja wdycham świeże powietrze. Jednak dobrze jest być znowu tutaj.

Jedziemy naszym samochodem, który odebraliśmy. Ciągle myślę o tym głupim śnie. Nienawidzę takich. Muszę się go pozbyć z pamięci, choć nie będzie łatwo. Przez jakiś czas masz świadomość tego, że umierasz, a razem z tobą twoi bliscy, i nie ma ratunku, żadnego sposobu, żeby przetrwać- straszne.

Całą drogę nic nie mówiłam, byłam bardzo zamyślona. Dopiero teraz, gdy podjeżdżamy pod dom, orientuję się, że Theo coś do mnie chyba mówił.

Wychodzimy z samochodu. Theo wyjmuje Mię, a potem bagaże z bagażnika, w czasie gdy ja szukam kluczy do mieszkania. Dobrze jest widzieć swój dom. Teraz marzę tylko o prysznicu i położeniu się w swoim łóżku- razem z Theo.

Wkładam klucz do drzwi. Chcę przekręcić, ale się nie da, otwarte. Marszczę brwi. Albo ktoś się włamał, albo Jai zapomniał zamknąć naszego domu.

-Otwarte- mówię cicho do Theo.

-Jak to?

-No zobacz.

Chłopak zostawia walizki i naciska klamkę.

-Zostańcie, a ja zobaczę o co chodzi.

Kiwam głową. Przytulam do siebie Mię i czekam, aż Theo znów do nas wyjdzie.

No więc brawo dla tych, którzy się domyślili 😊😄😄😄😚

Przecież bym Was tak nie zostawiła 😂😂😂😝😜😘😘

CDN.

Sheo- fanfiction ♥ część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz