Rozdział 86

182 22 11
                                    

Shai


Następnego dnia budzą mnie promyki słońca, wpadające do sypialni przez okno. Otwieram szeroko oczy i od razu się uśmiecham. Ręką szukam Theo, ale go nie ma. Marszczę brwi. Patrzę na zegarek stojący na mojej szafce nocnej. 12:30. Trochę sobie pospałam, ale teraz cały czas chce mi się spać i jeść. Całe szczęście nie mam tak dużych i częstych nudności jak to było, gdy pod sercem nosiłam Mię. To będzie totalnie inne dziecko.

Wstaję z łóżka i się wyciągam. Chce mi się śpiewać, bo w końcu w tym ponurym Londynie wyszło słońce, chociaż powinno pojawić się już dawno, bo jest lato! Ja tak bardzo kocham lato i ciepło.

Idę do salonu. Już na korytarzu słyszę głos Mii i Theo, a do tego szczekanie psa. I że mnie to wcześniej nie obudziło.

-Dzień dobry- witam się z nimi.

-Cześć kochanie- Theo całuje mnie w usta.

Podchodzę do Mii i cmokam ją w czółko. Siadam obok nich i biorę do ręki jedną z zabawek. Muszę się nacieszyć tą chwilą póki  trwa. Theo za tydzień jedzie na plan. Co z tego, że jest on w Londynie. Jestem aktorką i wiem jak tam jest, nie ma czasu na nic, więc nie wierzę w to, że przez najbliższy miesiąc Theo będzie do nas często przyjeżdżał, bo nie będzie. Teraz będzie gościem w domu. W dodatku jutro ma spotkanie ze swoim menażerem- Olivierem. Poznałam go i miałam okazję się z nim kilkakrotnie spotkać. Dość specyficzny człowiek, ale cóż...

-Zjesz coś? My już dawno po śniadaniu, ale nie chcieliśmy ciebie budzić, tak słodko spałaś- mój mąż uśmiecha się, i głaszcze mnie po plecach.

-Zrobisz mi jajecznice?

-Jasne- Theo wstaje i całuje mnie w głowę.

Podczas, gdy chłopak gotuje, ja zabawiam Mię, i Dextera, który cały czas wchodzi między nas.

-Byłeś już na dworze z psem?- pytam męża.

-Tak!  Wykorzystałem chwilę, że Mia śpi.

-Ok.


Pół godziny później jestem już najedzona. Idę do łazienki, żeby się umyć i ubrać. Zachodzę do sypialni i biorę z szafy białą, przewiewną sukienkę.

W łazience szybko się ubieram, nakładam delikatny makijaż, jak zawsze i wiążę włosy w niedbałego koka. Już zaczyna mi się robić gorąco.

Wychodzę z pomieszczenia i wracam do salonu.

-Patrz, Miles wysłał mi zdjęcie ich malucha!- mówi podekscytowany Theo.

-Pokaż- siadam obok niego na kanapie.

Mia bawi się ładnie w kojcu.

Chłopak pokazuje mi zdjęcie a ja się uśmiecham. Mały ma karnacje Zoe, i falowane włoski Milesa. Zoe pokazywała mi kiedyś swoje zdjęcia jak była mała, i pamiętam, że miała tam burzę loków. Chociaż ich synek jest jeszcze malutki i potem też mogą mu się zrobić loki.

-Cudowny, mi też wczoraj wysłali kilka fotek- mówię.

-My też za jakiś czas będziemy mieć takiego malucha- chłopak kładzie rękę na moim brzuchu i zaczyna go głaskać.

Nic nie mówię tylko zamykam oczy i się rozmarzam.

-A kochanie, bo zapomniałem ci powiedzieć. Wczoraj jak brałaś prysznic zadzwonił do mnie Oliver i powiedział, że są małe komplikacje dotyczące dokładnego miejsca filmowania, ktoś tam się rozmyślił, i mają problem, więc możliwe, że pojadę na plan normalnie jak miałem jechać, ale wrócę później...

-Jak to?

-Wiem, słabo, nic na to nie poradzę.

-Słabo? Tylko tyle możesz powiedzieć? Miałeś pójść ze mną do lekarza, na kolejną wizytę!

-Kochanie, to jest moja praca, za miesiąc może ponad, wszystko wróci do normy.

Prycham i kiwam głową. Jestem wściekła i che mi się płakać. Wstaję. Biorę Mię na ręce i kieruję się z nią do drzwi, obok których stoi jej wózek. Wkładam ją do niego i zapinam.

-Gdzie idziesz?- pyta chłodno Theo.

-Na spacer! A ty może zacznij się już pakować!

-Shai, uspokój się. Co się z tobą dzieję! Przecież ja wrócę!

-Nie musisz- rzucam tylko, otwieram drzwi i wychodzę.

Działam bardzo impulsywnie, wiem, ale nie mogę się powstrzymać. To nie jestem ja, nie jestem sobą, i przez najbliższe osiem miesięcy nie będę.

-Shai!- Theo krzyczy za mną, ale trzaskam drzwi, i ustępuje.

Wychodzę za posesję. Po drodze spotykam Ashley, która idzie do nas.

-Cześć- witam się z nią i wymuszam na sobie uśmiech.

-Cześć, coś się stało?- kładzie rękę na moim ramieniu.

-Nie- kręcę przecząco głową.

-Cześć Mia- zaczepia ją- Co dzisiaj posprzątać?

-Pomyślałam, że możesz umyć okna.

-Nie ma sprawy, już lecę, a ktoś jest w domu?

-Tak, Theo.

-Dobra.

Rozchodzimy się.


Theo

 Wiem, że nie mówiła na poważnie. Powoli brak mi do niej cierpliwości. Ale wiem, że muszę się w nią jakoś uzbroić. Może ta miesięczna rozłąka pozwoli nam się zregenerować. Odetchnąć.

Uderzam pięścią w ścianę. Zagryzam wargi i idę do sypialni. Zamykam się w niej. Kładę się na łóżku i wzdycham ciężko. Zamykam oczy i nie wiem kiedy, zasypiam.

Wstaję po godzinie. Zmieniam pozycję, siadając na łóżku. Przecieram twarz i staję na nogi. Wychodzę z pokoju. Słyszę czyjeś kroki. Czyżby Shai wróciła?

Idę do salonu, ale po drodze, na rogu zostaję oblany zimną, brudną wodą.

-Jezu przepraszam!

Unoszę głowę do góry, i mój wzrok wędruje z mokrej koszulki na... Ashley, która stoi przede mną zasłaniając usta, dłońmi.

-Nic się nie stało- mówię nieco chłodno, za chłodno, nie tak to miało brzmieć.

-Ja nie chciałam, nie wiedziałam, że idziesz..

-Spokojnie, nic się nie stało, to tylko koszulka. Nawet nie słyszałem, jak weszłaś- uśmiecham się do niej.

-Krzyczałam do ciebie, że jestem, ale nie odpowiadałeś, więc domyśliłam się, że śpisz- odwzajemnia uśmiech.

-Ok- zdejmuję z siebie koszulkę, bo zaczyna robić mi się zimno.

Roluję ją w dłoni i wyciskam nadmiar wody. I tak będzie trzeba zaraz przejechać mopem po podłodze.

Dziewczyna bacznie obserwuje mój tors. Przypomina mi się Ruth, i to wszystko...

-To ja pójdę się przebrać- mówię

-Tak, jasne, ja to posprzątam.

Kiwam głową i odchodzę.


Witajcie!

CDN.



Sheo- fanfiction ♥ część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz