Shai
Następnego dnia budzą mnie promyki słońca, wpadające do sypialni przez okno. Otwieram szeroko oczy i od razu się uśmiecham. Ręką szukam Theo, ale go nie ma. Marszczę brwi. Patrzę na zegarek stojący na mojej szafce nocnej. 12:30. Trochę sobie pospałam, ale teraz cały czas chce mi się spać i jeść. Całe szczęście nie mam tak dużych i częstych nudności jak to było, gdy pod sercem nosiłam Mię. To będzie totalnie inne dziecko.
Wstaję z łóżka i się wyciągam. Chce mi się śpiewać, bo w końcu w tym ponurym Londynie wyszło słońce, chociaż powinno pojawić się już dawno, bo jest lato! Ja tak bardzo kocham lato i ciepło.
Idę do salonu. Już na korytarzu słyszę głos Mii i Theo, a do tego szczekanie psa. I że mnie to wcześniej nie obudziło.
-Dzień dobry- witam się z nimi.
-Cześć kochanie- Theo całuje mnie w usta.
Podchodzę do Mii i cmokam ją w czółko. Siadam obok nich i biorę do ręki jedną z zabawek. Muszę się nacieszyć tą chwilą póki trwa. Theo za tydzień jedzie na plan. Co z tego, że jest on w Londynie. Jestem aktorką i wiem jak tam jest, nie ma czasu na nic, więc nie wierzę w to, że przez najbliższy miesiąc Theo będzie do nas często przyjeżdżał, bo nie będzie. Teraz będzie gościem w domu. W dodatku jutro ma spotkanie ze swoim menażerem- Olivierem. Poznałam go i miałam okazję się z nim kilkakrotnie spotkać. Dość specyficzny człowiek, ale cóż...
-Zjesz coś? My już dawno po śniadaniu, ale nie chcieliśmy ciebie budzić, tak słodko spałaś- mój mąż uśmiecha się, i głaszcze mnie po plecach.
-Zrobisz mi jajecznice?
-Jasne- Theo wstaje i całuje mnie w głowę.
Podczas, gdy chłopak gotuje, ja zabawiam Mię, i Dextera, który cały czas wchodzi między nas.
-Byłeś już na dworze z psem?- pytam męża.
-Tak! Wykorzystałem chwilę, że Mia śpi.
-Ok.
Pół godziny później jestem już najedzona. Idę do łazienki, żeby się umyć i ubrać. Zachodzę do sypialni i biorę z szafy białą, przewiewną sukienkę.
W łazience szybko się ubieram, nakładam delikatny makijaż, jak zawsze i wiążę włosy w niedbałego koka. Już zaczyna mi się robić gorąco.
Wychodzę z pomieszczenia i wracam do salonu.
-Patrz, Miles wysłał mi zdjęcie ich malucha!- mówi podekscytowany Theo.
-Pokaż- siadam obok niego na kanapie.
Mia bawi się ładnie w kojcu.
Chłopak pokazuje mi zdjęcie a ja się uśmiecham. Mały ma karnacje Zoe, i falowane włoski Milesa. Zoe pokazywała mi kiedyś swoje zdjęcia jak była mała, i pamiętam, że miała tam burzę loków. Chociaż ich synek jest jeszcze malutki i potem też mogą mu się zrobić loki.
-Cudowny, mi też wczoraj wysłali kilka fotek- mówię.
-My też za jakiś czas będziemy mieć takiego malucha- chłopak kładzie rękę na moim brzuchu i zaczyna go głaskać.
Nic nie mówię tylko zamykam oczy i się rozmarzam.
-A kochanie, bo zapomniałem ci powiedzieć. Wczoraj jak brałaś prysznic zadzwonił do mnie Oliver i powiedział, że są małe komplikacje dotyczące dokładnego miejsca filmowania, ktoś tam się rozmyślił, i mają problem, więc możliwe, że pojadę na plan normalnie jak miałem jechać, ale wrócę później...
-Jak to?
-Wiem, słabo, nic na to nie poradzę.
-Słabo? Tylko tyle możesz powiedzieć? Miałeś pójść ze mną do lekarza, na kolejną wizytę!
-Kochanie, to jest moja praca, za miesiąc może ponad, wszystko wróci do normy.
Prycham i kiwam głową. Jestem wściekła i che mi się płakać. Wstaję. Biorę Mię na ręce i kieruję się z nią do drzwi, obok których stoi jej wózek. Wkładam ją do niego i zapinam.
-Gdzie idziesz?- pyta chłodno Theo.
-Na spacer! A ty może zacznij się już pakować!
-Shai, uspokój się. Co się z tobą dzieję! Przecież ja wrócę!
-Nie musisz- rzucam tylko, otwieram drzwi i wychodzę.
Działam bardzo impulsywnie, wiem, ale nie mogę się powstrzymać. To nie jestem ja, nie jestem sobą, i przez najbliższe osiem miesięcy nie będę.
-Shai!- Theo krzyczy za mną, ale trzaskam drzwi, i ustępuje.
Wychodzę za posesję. Po drodze spotykam Ashley, która idzie do nas.
-Cześć- witam się z nią i wymuszam na sobie uśmiech.
-Cześć, coś się stało?- kładzie rękę na moim ramieniu.
-Nie- kręcę przecząco głową.
-Cześć Mia- zaczepia ją- Co dzisiaj posprzątać?
-Pomyślałam, że możesz umyć okna.
-Nie ma sprawy, już lecę, a ktoś jest w domu?
-Tak, Theo.
-Dobra.
Rozchodzimy się.
Theo
Wiem, że nie mówiła na poważnie. Powoli brak mi do niej cierpliwości. Ale wiem, że muszę się w nią jakoś uzbroić. Może ta miesięczna rozłąka pozwoli nam się zregenerować. Odetchnąć.
Uderzam pięścią w ścianę. Zagryzam wargi i idę do sypialni. Zamykam się w niej. Kładę się na łóżku i wzdycham ciężko. Zamykam oczy i nie wiem kiedy, zasypiam.
Wstaję po godzinie. Zmieniam pozycję, siadając na łóżku. Przecieram twarz i staję na nogi. Wychodzę z pokoju. Słyszę czyjeś kroki. Czyżby Shai wróciła?
Idę do salonu, ale po drodze, na rogu zostaję oblany zimną, brudną wodą.
-Jezu przepraszam!
Unoszę głowę do góry, i mój wzrok wędruje z mokrej koszulki na... Ashley, która stoi przede mną zasłaniając usta, dłońmi.
-Nic się nie stało- mówię nieco chłodno, za chłodno, nie tak to miało brzmieć.
-Ja nie chciałam, nie wiedziałam, że idziesz..
-Spokojnie, nic się nie stało, to tylko koszulka. Nawet nie słyszałem, jak weszłaś- uśmiecham się do niej.
-Krzyczałam do ciebie, że jestem, ale nie odpowiadałeś, więc domyśliłam się, że śpisz- odwzajemnia uśmiech.
-Ok- zdejmuję z siebie koszulkę, bo zaczyna robić mi się zimno.
Roluję ją w dłoni i wyciskam nadmiar wody. I tak będzie trzeba zaraz przejechać mopem po podłodze.
Dziewczyna bacznie obserwuje mój tors. Przypomina mi się Ruth, i to wszystko...
-To ja pójdę się przebrać- mówię
-Tak, jasne, ja to posprzątam.
Kiwam głową i odchodzę.
Witajcie!
CDN.
CZYTASZ
Sheo- fanfiction ♥ część 2
FanficTo opowiadanie jest kontynuacją pisanej przez mnie wcześniej historii Shailene i Theo noszącej tytuł Sheo- fanfiction.