5

17.7K 605 9
                                    

W nocy nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o tym, co powinnam zrobić i do czego mogą być zdolni ci bandyci. Cały czas miałam w głowie wzrok tego blondyna, kiedy mówił, że obydwoje pożałujemy. Widziałam, że nie kłamał. Tylko co oni mogą chcieć mi zrobić?

Kiedy w końcu udało mi się zasnąć, miałam same koszmary. Ciągle ktoś umierał. Wszędzie była krew. A na końcu mój brat, strzelający sobie w głowę z pistoletu.

Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek, było po piątej. Bałam się z powrotem zasnąć, bo nie chciałam znowu widzieć we śnie tych wszystkich scen. Zaczęłam się zastanawiać czy Joe ma broń? Skoro zadaje się z takimi ludźmi, to musi ją mieć. Wyobraziłam sobie mojego brata, zabijającego kogoś. Nie. On był, jaki był, ale nie mógłby zabijać ludzi. Nie z zimną krwią i bez żadnych wyrzutów sumienia...

Leżałam tak przez parę godzin, myśląc nad tym, że mój brat stał się przestępcą. Zastanawiałam się, dlaczego to musiało przytrafić się akurat mojej rodzinie. Kiedy zorientowałam się, że jest już po ósmej, postanowiłam wstać i udać się do łazienki.

Spojrzałam na siebie w lustrze. Moje długie, ciemne włosy sterczały w każdym możliwym kierunku. Zielone oczy były podkrążone i opuchnięte. Spróbowałam sprawić, aby mój wygląd był nieco lepszy, a następnie udałam się do kuchni, żeby zrobić śniadanie.

Kiedy jadłam posiłek, mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym zobaczyłam imię mojej kumpeli – Susan. Odebrałam, więc telefon.

— Halo?

— No cześć Julia! Coś się ostatnio nie odzywasz. Jak ci mijają wakacje? — Usłyszałam w słuchawce jej radosny głos.

— A tak jakoś wyszło. W porządku. Tylko pogoda trochę mało wakacyjna ostatnio. — Tak bardzo chciałabym jej powiedzieć o ostatnich wydarzeniach, ale nie mogłam.

— No właśnie od jutra mają wrócić upały i ja w tej sprawie.

— To znaczy? — zapytałam zaciekawiona jej słowami.

— No to znaczy, że jedziemy wieczorem z naszą ekipą do mojego domku nad jeziorem, więc pakuj się! — Susan postawiła mnie przed faktem dokonanym, ale tego mi było teraz trzeba. Musiałam się oderwać od myśli, które od wczoraj mi towarzyszyły.

— Podoba mi się ta wiadomość — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. — Do kiedy tam będziemy? — zapytałam.

— Do niedzieli moja kochana! — Susan była wyraźnie podekscytowana, a jej nastrój zaczynał mi się udzielać.

— No to super!

— Też tak myślę! Będziemy po ciebie o osiemnastej, więc do zobaczenia piękna!

— Okay, do zobaczenia wariatko!

Rozłączyłam się, odłożyłam telefon na stół, a następnie dokończyłam moje śniadanie. Po włożeniu naczyń do zmywarki postanowiłam, że zadzwonię do mojej mamy i powiem jej o moim wyjeździe. Na szczęście nie miała z tym problemu. Większość dnia minęła mi na pakowaniu się. W międzyczasie zrobiłam obiad i zjadłam go razem z rodzicami. I nim się obejrzałam, była już osiemnasta. Dlatego pożegnałam się i poszłam do moich znajomych, którzy czekali na mnie w aucie.

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz