14

14.1K 514 16
                                    

— No w końcu jesteście! Ile mamy na was czekać! — ledwo weszliśmy do pokoju, a już mogłam się przekonać, że Mark nie jest w najlepszym humorze. Siedział na jednej z trzech czarnych kanap znajdujących się w pokoju i łypał na nas spode łba. Na drugiej siedziało jego dwóch kumpli, również mieli spojrzenia utkwione we mnie. Moje serce od razu zaczęło mocniej bić, a w ustach zrobiło się sucho. I wszystkie moje wysiłki włożone w opanowanie swoich nerwów i stresu w tym momencie szlag trafił. Wdech i wydech. Wdech i wydech. Muszę się uspokoić. Nie mogę pokazać, jak bardzo się boję.

— Przesadzasz — odpowiedział mu ponuro David. Odruchowo przybliżyłam się do niego.

— Po pierwsze, to nie wystawiaj już dłużej mojej cierpliwości na próbę. A po drugie siadajcie! — rozkazał nam. David udał się w kierunku trzeciej, pustej kanapy, a ja podążyłam niepewnie za nim i usiadłam obok niego.

— Nie, nie, maleńka — odezwał się Mark. — Ty siadasz tam. — Wskazał palcem na kanapę, na której siedzi tych dwóch debili. Spojrzałam na niego zaskoczona.

— Ale...

— Żadnego, ALE! — wrzasnął, a ja podskoczyłam na kanapie. — Siadaj między nimi! W tej chwili!

Spojrzałam na tę wspaniałą dwójkę. Brunet uśmiechał się do mnie złośliwie, a blondyn patrzył na mnie z kamienną twarzą. Podniosłam się powoli z kanapy. David miał być obok. Miałam czuć, że nie jestem sama przeciwko im wszystkim, a teraz mam siedzieć między facetami, którzy pewnie najchętniej by mi sprzedali kulkę w łeb. Podeszłam do nich, a oni odsunęli się na boki, robiąc mi miejsce między sobą. Usiadłam.

Po mojej lewej stronie siedział Adrien, a po prawej Charlie. Ten drugi pochylił się w stronę mojego ucha, poczułam na swojej szyi jego oddech, zesztywniałam.

— Mówiłem, że się jeszcze spotkamy ślicznotko — wyszeptał. A następnie jego łapa wylądowała na moim udzie, natychmiast ją zrzuciłam, a ten się głupio zaśmiał.

Spojrzałam na Davida, patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem. Jednak kiedy zostałam wysłana między tych dwóch, nawet nie mrugnął okiem, żeby mnie od nich uratować.

— No dobrze to, na czym ostatnio skończyliśmy? — Głos Mark'a sprawił, że David oderwał ode mnie wzrok i spojrzał na brata, ja zrobiłam to samo.

— Miałeś wytłumaczyć Julii, sytuację jej rodziny... — odpowiedział mu oschle mój kolega.

— A no właśnie... — Gibson spojrzał na mnie, wyglądał, jakby zastanawiał się nad tym, co chciał mi powiedzieć. Było widać po nim, że wczoraj też przesadził z ilością wypitego alkoholu. Pewnie dlatego jest dzisiaj taki drażliwy i rozkojarzony.

— Okay, dzięki twojemu wspaniałemu braciszkowi ten idiota Clark zrobił ze mnie kretyna. Wiesz, co to znaczy? Wszyscy w koło wiedzą, że auto, którym wygrał, było moje. Każdy wie, że wpieprzył się na mój teren! Zrobił ze mnie pośmiewisko! Ale on nie wie jeszcze, z kim zadarł! Przysięgam, że tego pożałuje, a ty mi w tym pomożesz, ale o tym później.

Zrobił przerwę na wypicie kilku łyków wody z butelki, która stała obok jego nóg. Siedziałam jak sparaliżowana. Obserwowałam każdy jego ruch, mimikę twarzy, ale bałam się poruszyć, odezwać, jednocześnie cały czas czułam na sobie spojrzenie Adriena i Charliego.

— Z racji tego, że to twój jebany brat jest temu wszystkiemu winien — kontynuował — a kasy mi w dalszym ciągu nie oddał, to teraz twoja rodzina, a raczej ty będziesz płacić za jego winy. Nie wiem jak długo. Być może dam ci spokój, jak dostanę z powrotem kasę za towar, a może zostawię sobie na dłużej, jeśli będziesz przydatna. Powinienem od razu go zabić, ale tego nie zrobiłem. Miałem inny plan, chciałem krzywdzić i niszczyć jego najbliższych, tak żeby cierpiał i czuł się tak samo chujowo, jak ja obecnie przez jego debilizm. Jednak kiedy dowiedziałem się od chłopaków, że jesteś ty. Atrakcyjna i jak się później okazało bystra i odważna, to zmieniłem plany. I obecna sytuacja twojej rodziny wygląda następująco: twój brat wykonuje dla mnie dalej swoją robotę i pozwalam mu w ratach spłacać jego dług, ALE — zaakcentował ostatnie słowo — pod warunkiem, że ty będziesz również ze mną współpracować. Jeśli tego nie zrobisz, zacznę krzywdzić i zabijać po kolei wszystkich członków twojej rodziny. Począwszy od twoich dziadków, a skończywszy na twoich rodzicach. Będziesz razem z tym swoim niedorobionym bratem patrzeć, jak umierają ze świadomością, że zginęli przez was. — Jego głos, kiedy o tym mówił, był taki rzeczowy, jakby omawiał właśnie ze mną kontrakt w firmie, a nie mówił o zabijaniu. — Kiedy oni już umrą, to zginiesz ty i to bardzo powolną i bolesną śmiercią. I pamiętaj, jeśli twój brat lub ty chcielibyście sami bez mojej zgody zakończyć swoje żywota, to nie uchroni to nikogo.

Mark przerwał swoją wypowiedź, uważne mi się przyglądając. Chyba czekał, aż się odezwę. Byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko się dzieje naprawdę, że ja nie śnię i że całej mojej rodzinie grozi niebezpieczeństwo. Bałam się odezwać, bałam się ruszyć, nawet mrugnąć okiem. Siedziałam, ciągle się na niego gapiąc. Nie miałam pojęcia, co powinnam mu odpowiedzieć na to, co usłyszałam przed chwilą i czy w ogóle powinnam się odzywać.

— Dlaczego milczysz? — zapytał po chwili, patrząc mi prosto w oczy. — Masz świadomość tego, że to TY decydujesz o ich życiu? Wiesz, że wybór należy do ciebie?

Czułam, że w kącikach moich oczu znowu zaczynają się zbierać łzy. Robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby nie dać im wypłynąć. Wdech i wydech. Wdech i wydech. Nie mogłam mu odpowiedzieć, wiedziałam, że jeśli się odezwę to moje emocje wypłynąć wraz ze słowami. Muszę się uspokoić. Minimalnie uspokoić. Boże, co ja mam zrobić? Co mam mu odpowiedzieć? Przecież tak naprawdę nie mam wyjścia, mogę podjąć tylko jedną decyzję.

— Co ty kurwa, głucha jesteś?! — Mark tracił cierpliwość. — Zadałem ci chyba pytania! Mogłabyś łaskawie na nie odpowiedzieć?! Chyba że chłopcy mają ci pomóc wydobyć z siebie głos?

Nie mogłam wydobyć z siebie głosu, w dodatku przez jego wybuch zaczęłam się trząść. Kurwa mać, David miał być obok, miał mnie wspierać, a teraz nawet nie raczy na mnie spojrzeć. Gapi się w podłogę. Jestem sama. Jak zwykle zdana na samą siebie.

— Cook! — Mark dał znak Charliemu. A ja poczułam mocne szarpnięcie za włosy. Zawyłam z bólu, a ten kretyn zaczął się śmiać. Ból, który czułam, stawał się nie do zniesienia.

— Proszę... — wyszeptałam przez łzy.

— O! Jednak potrafisz mówić? — zareagował Mark — Puść ją! — rozkazał. A ja poczułam jak puszcza moje włosy i od razu chwyciłam za moją głowy, żeby rozmasować bolące miejsce.

— No, więc teraz mi odpowiesz na pytanie?

— Tak — odpowiedziałam mu trzęsącym się głosem.

— Grzeczna dziewczynka. Czyli rozumiesz, że wszystko teraz zależy od ciebie?

— Tak — na razie nie potrafiłam nic więcej powiedzieć.

Mark podniósł się z miejsca i zaczął zmierzać w moim kierunku. Spięłam wszystkie moje mięśnie. Bałam się. Nie wiedziałam, co on chce zrobić. Stanął przede mną i mocnym szarpnięciem sprawił, że stanęłam przed nim. Złapał, mój oblały podbródek i podniósł moją głowę do góry. Ujrzałam jego zielone oczy, które patrzyły prosto w moje.

— W takim razie, jaka jest twoja decyzja? Będziesz robić, to co ci każę? — zapytał.

Po moich policzkach zaczęły płynąć zły, a broda drgać. Pokiwałam twierdząco głowa. Mark uśmiechnął się z wyższością i zbliżył swoja twarz do mojej.

— Nawet nie wiesz, jak się cieszę ślicznotko — poczułam jego usta na swoich.

Odruchowo chciałam przekręcić swoją głowę w bok, jednak kiedy mężczyzna to poczuł, zacisnął mocniej palce na mojej obolałej brodzie. Odsunął swoją twarz, a po chwili poczułam piekący ból na jednym z moich policzków.

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz