Siedzę w salonie Gibsona w pełni gotowa do wyjścia. Czekam aż szanowny Mark i jego świta raczą się tu zjawić i zabrać mnie na te przeklęte wyścigi, na których znowu będę ozdobą tego potwora. Właściwie ciekawe, kto się będzie ścigał. Nie sądzę, żeby był to któryś z dwójki jego podwładnych. Raczej nie wyglądają mi oni na kogoś, kto by się do tego nadawał.
– No, no! – Mark w końcu raczył zjawić się w pomieszczeniu. – Postarałaś się! – Cmoka i lustruje mnie z góry do dołu. Mam na sobie zwiewną, granatową sukienkę, która dobrze podkreśla moją talię, a dekolt w kształcie literki V eksponuje mój biust. Natomiast Mark ubrał się znowu w czarną koszulę i tego samego koloru spodnie. Cóż. Gdyby nie był potworem w ludzkiej postaci może i nawet powiedziałabym, że wygląda seksownie.
– To co? Jedziemy? – Pytam, podnosząc się z kanapy. Mam już dość tego czekania.
– Tak. – Odpowiada. Podchodzi do mnie i owija ramię wokół mojej talii, a następnie prowadzi do wyjścia.
Kiedy docieramy do pojazdu, to standardowo Charlie siedzi na miejscu kierowcy, Adrien na miejscu pasażera, a ja z Mark'em zajmujemy miejsca na tylnej kanapie. Łapa potwora naturalnie od razu ląduje na moim kolanie. Dlaczego on musi zawsze to robić? Wszystkie mięśnie na moim ciele automatycznie się napinają. Nic na to nie poradzę, że za każdym razem, kiedy on mnie tylko dotknie, to przypomina mi się tamta noc. Fala tych negatywnych wspomnień uderza we mnie błyskawicznie, a ja robię wszystko, co w mojej mocy, aby się nie rozkleić. Moje serce bije jak oszalałe, a ja robię głębokie wdechy z nadzieją, że pomogą mi się one jakoś uspokoić.
– Milo jest już na miejscu? – Gibson zwraca się do mężczyzn siedzących z przodu, totalnie ignorując reakcję mojego ciała na jego dotyk.
– Tak. Zwarty i gotowy do startu. – Odpowiada mu Adrien.
– No i prawidłowo. – Oznajmia, zadowolony Mark. – Mam nadzieję, że to wygra, bo zainwestowałem w niego trochę kasy.
– Szefie, dobrze wiemy, że lepszego niż on nie ma w tej okolicy. – Charlie również postanowił dołączyć się do rozmowy. – Na bank my zgarniemy tę kasę.
Nie mam zielonego pojęcia, o co konkretnie chodzi w ich wymianie zdań, ale nie zamierzam w to wnikać. Wiedza, że chcą wygrać jakąś większą kasę, zdecydowanie mi wystarczy i chyba nie chcę wiedzieć, o jaką kwotę chodzi konkretnie. Przynajmniej mam potwierdzenie, że żaden z tej dwójki siedzącej z przodu nie będzie brał udziały w tych wyścigach.
Przez resztę drogi cała trójka prowadziła rozmowę na tematy, które po pierwsze ani trochę mnie nie interesowały, a po drugie zdecydowanie nie miałam pojęcia, o czym mówią. Dlatego całą podróż skupiałam się na widoku za oknem i dzięki temu udało mi się zignorować ten fakt, że łapa tego potwora bezczelnie obmacuje moje udo.
Charlie zaparkował auto na jakimś opuszczonym placu. Stało już tutaj całkiem sporo pojazdów, także jednośladów. Gdy tylko opuściłam samochód, to do moich uszu dotarł gwar rozmów, krzyków i ryków silników, a gdzieś tam w tle leciała muzyka. Obróciłam głowę w stronę źródła tych hałasów i okazało, że się nieopodal placu, który służył za parking oprócz toru wyścigowego, znajdują się wokół niego food tracki i podium, na którym zasiadał DJ.
Cóż, tego się nie spodziewałam. Nie przypuszczałam, że to może być aż tak zorganizowane. Raczej zakładałam, że skoro wyścigi są nielegalne, to będzie tu jedna wielka prowizorka. Przyjeżdżają zawodnicy. Robią to, co mają zrobić i wszyscy się rozjeżdżają. Wychodzi na to, że rzeczywistość przerosła moje oczekiwania.
CZYTASZ
Wbrew sobie
ActionDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...