34

9.5K 386 10
                                    

Dni mijały tak szybko, że nim się zorientowałam był już piątkowy poranek. Wieczorem rodzice jadą na wakacje, a mnie czeka chyba najtrudniejszy dzień w całym moim życiu. Przez ostatnie dni dużo się działo. Większość czasu spędzałam w domu Gibsona. Jego ludzie wcielili się w rolę moich nauczycieli. Właściwie, to głównie Adrien (Charlie w większości przypadków bardziej skupiał się na dogryzaniu mi i nabijaniu się ze mnie) - pomógł mi poszerzyć wiedzę o narkotykach i świecie, w którym się będę od dzisiejszego wieczoru obracać.

Natomiast mój brat stanął na wysokości zadania i załatwił z Watsonem, że ten mi pomoże i mam się z nim spotkać w klubie. Poinformował go, że może za mnie poręczyć, a ja naprawdę potrzebuję pomocy. A ponoć nie jest on złym człowiekiem i dlatego się zgodził.

Muszę wstać z łóżka i się ogarnąć, bo za dwie godziny, ktoś ma po mnie przyjechać i mam się oficjalnie przeprowadzić do mojego tymczasowego, nowego mieszkania...

Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się, wyprostowałam włosy, zrobiłam lekki makijaż. Po wykonaniu tych czynności zjadłam kanapki z dżemem, popijając je kawą. Miałam jeszcze pół godziny na spakowanie rzeczy, które będą mi potrzebne w moim nowym miejscu życia.

Kiedy zapinałam moją sportową torbę usłyszałam dźwięk, który oznaczał, że dzwoni mój telefon. I to nie ten, którego tak bardzo nie chciałabym posiadać. A mój prywatny. Podniosłam go i spojrzałam na wyświetlacz: „Połączenie od Patrick". Cholera, czego on może ode mnie chcieć? Raczej często, to on do mnie nie dzwonił.

— Słucham? — odebrałam.

— Yyy, cześć Julia — usłyszałam w słuchawce lekko zmieszany głos Patricka.

— No cześć — odpowiedziałam.  — Coś się stało? — Nie miałam pojęcia, jaki może być powód jego telefonu do mojej osoby.

— Słuchaj, czy masz może czas dzisiaj wieczorem? — zapytał niepewnie. No nie mogłeś wybrać lepszego dnia... Serio...

— Przykro mi Patrick, ale niestety jestem już umówiona — odpowiedziałam mu. - A co? Zaplanowaliście z naszą wspaniałą ekipą jakąś imprezę?

— No tak. Powiedzmy — odpowiedział lakonicznie — ale jak nie możesz to trudno... Może innym razem... — po jego tonie głosu, śmiało dało się wywnioskować, że był smutny.

— No może innym razem... — sama nie wierzyłam w swoje słowa. Obawiam się, że teraz nie będę miała wcale czasu dla moich znajomych.

— To już nie zawracam Ci dłużej głowy. Miłego dnia Julia.

— Dziękuję. Wzajemnie.

Następnie usłyszałam dźwięk, który oznaczał zakończenie połączenia. Siedziałam na łóżku, w dalszym ciągu trzymając w dłoni telefon i patrzyłam tępo na ścianę. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Czy oprócz tego, że mam stać się kimś, kim nigdy nie chciałabym być, to jeszcze stracę wszystkich moich znajomych? Całe moje normalne i poukładane życie legnie w gruzach i już nigdy go nie odzyskam? Przecież to brzmi jak jakiś kiepski żart.

Z mojego otępienia znowu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Niestety nie był to telefon, który znajdował się w mojej dłoni. Kiedy w końcu znalazła go w torebce, okazało się, że dzwoni Adrien. Tego też się nie spodziewałam, ale odebrałam robiąc uprzednio dwa głębokie wdechy.

— Halo? — odezwałam się niepewnie.

— Jesteś sama w domu? — usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos.

— Tak — odpowiedziałam, jednocześnie zastanawiają się dlaczego mnie o to pyta.

— To dobrze. Zaraz będę — odpowiedział szybko, a następnie się rozłączył.

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz