Obudziłam się z wielkim bólem całego ciała. Miałam wrażenie, że moja głowa za chwilę pęknie. Chciałam się przewrócić na plecy, ale coś nie umożliwiało mi wykonanie tego. Coś ciężkiego przygniatało moje ciało do materaca. Zaraz. Chwila. To nie był sen?
Na moim pasie spoczywała ręka Mark'a. Nie! Nie chcę być tak blisko niego. Nie miałam przedtem, w nocy wyjścia, a po za tym byłam tak wykończona, że było mi już wszystko jedno, bo ledwo zamknęłam oczy, a już odpłynęłam w objęcia Morfeusza. Jednak teraz, nie spędzę w jego obecności ani sekundy dłużej. Najdelikatniej jak tylko potrafiłam zaczęłam ściągać z siebie jego łapę, każdy ruch sprawiał mi ból. Mój Boże! A miałam nadzieję, że to wszystko mi się przyśniło.
Niestety nie. Gibson naprawdę był potworem. Mark się poruszył. Nie. Błagam. Nie budź się. Zastygłam. Odetchnęłam z ulgą. Spał dalej. Wyswobodziłam się z jego objęcia i z wielkim trudem wstałam z łóżka. Spojrzałam za siebie. Śpi. Wygląda tak niewinnie, szkoda tylko, że w rzeczywistości jest diabłem w ludzkiej skórze. Zaraz po tym, mój wzrok powędrował na moją poduszkę. O mój Boże! Widnieje na niej, spora plama krwi.
Nie wiem, czy chcę zobaczyć swoje odbicie w lustrze. Wzięłam z podłogi moją torebkę i telefon, które od wczorajszych, a raczej dzisiejszych nocnych wydarzeń na niej spoczywały. Na palcach opuściłam pokój. Kiedy znalazłam się już po za nim, znowu odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na telefon, aby sprawdzić godzinę, było po trzynastej. Całe szczęście, że większość moich rzeczy w dalszym ciągu znajduje się w przedpokoju. Co mam robić? Powinnam uciec? Bez sensu.
Poruszanie się, sprawia mi tak wielki ból, że daleko i tak bym nie uciekła. Nie wiem nawet czy dałabym rade zejść po schodach. Potrzebuję prysznica. Muszę z siebie zmyć wszystko, co przypomina dzisiejszą noc. Udałam się, więc do łazienki, wyciągając po drodze z torby pierwsze, lepsze ubrania na przebranie i kosmetyczkę. Weszłam do pomieszczenia i od razu zamknęłam drzwi na klucz. Stanęłam na chwilę, nie pewna tego, czy chcę zobaczyć moje odbicie w lustrze.
Jednak muszę. Podeszłam do umywalki, nad którą znajdowało się zwierciadło. Spojrzałam w nie i na mojej twarzy od razu pojawiło się przerażenie. Wiedziałam, że nie będzie to przyjemny widok, ale nie sądziłam, że będzie aż tak tragicznie. Prawie całą twarz miałam umazaną krwią, która musiała parę godzin temu wyciekać z mojego nosa. Mój rozmazany także po całej twarzy makijaż, potęgował tylko ten tragiczny wygląd.
Zapuchnięte, czerwone, podkrążone oczy odstraszały z kilometra. Do tego moja warga była rozwalona, a mój lewy policzek zdobił teraz siniak. Aż boję się oglądać resztę mojego ciała, skoro wszystko mnie tak boli, to pewnie jest całe pokryte siniakami.
Odkręciłam zimna wodę i zaczęłam myć nią twarz. Ciecz przyjemnie chłodziła miejsca, które sprawiały największy ból. Dno umywalki przybrało czerwonawy kolor. Krew zeszła, ale ten przeklęty makijaż nie. Wygrzebałam z kosmetyczki rzeczy, potrzebne do demakijażu i już wiem, że nigdy w życiu nie nakładałbym na siebie tyle tapety codziennie. Szlag by mnie trafił, gdybym każdego dnia musiał się tak męczyć, żeby to zmyć.
Odetchnęłam z ulgą, widząc, że pozbyłam się z twarzy tych zaschniętych resztek makijażu. Jednak miało to też swoje złe strony, okazało się, że wyglądam jeszcze gorzej niż mi się wydawało. Te warstwy makijażu jednak przykrywały trochę zasinienia, teraz wyglądają jeszcze gorzej. Kurwa! Przecież ja przez dobre dwa tygodnie, nie będę mogła się nikomu na oczy pokazać z taką twarzą! A jak będę musiała się spotkać z ludźmi Clarka? Czy ten człowiek myśli?! Z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Jestem taka bezsilna! Tak, beznadziejnie bezradna!
Ściągnęłam z głowy tę przeklętą perukę i wyciągnęłam z oczu soczewki. Przez tego kretyna w nich spałam! Nie chcąc już dłużej na siebie patrzeć, odwróciłam się od lustra i zaczęłam z siebie ściągać ciuchy, na których również była krew, a do tego śmierdziały tą speluną.
Weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i namydloną gąbką zaczęłam myć moje ciało. Mycie się, jeszcze nigdy nie sprawiało mi tyle bólu co dziś, dlatego zakończyłam je najszybciej, jak było to możliwe. Wytarłam się i ubrałam. Nie widziałam większego sensu w tym, żeby siedzieć dalej w łazience, więc postanowiłam ją opuścić. Usiadłam na kanapie z podkulonymi nogami i oplotłam je ramionami. Po chwili na ramionach oparłam głowę, która zresztą w dalszym ciągu mnie bolała.
Co ja mam ze sobą zrobić? Dlaczego obecnie marzę o śmierci? Co ja takiego w życiu zrobiłam, że musiał mnie spotkać taki los? Z moich oczu znowu zaczęły płynąć łzy. Czuję się jak śmieć. Jestem nikim.
CZYTASZ
Wbrew sobie
ActionDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...