45

8.3K 321 10
                                    


Kiedy dotarłam wreszcie do umówionego miejsca, Watson już na mnie czekał.

– Jestem! – poinformowałam go.

– Widzę! – Spojrzał na mnie rozbawiony. – Widzę, że jesteś, ale widzę też, że nie szczędziłaś sobie alkoholu. Dobrze się bawiłaś przez ten czas?

– Aż tak widać? – Wcale nie czułam się bardzo pijana. – I bawiłam się całkiem nieźle.

– Ja to widzę, ale spokojnie nie jesteś nawalona! – W dalszym ciągu się ze mnie śmiał.

– Wiem, że nie jestem? – Nie rozumiałam, do czego w ogóle zmierza ta wymiana zdań.

– Gotowa na spotkanie z Hill'em, Logan'en i Owen'em?

– Z kim? – Zaśmiałam się i udawałam zaskoczenie. Przypomniało mi się, że przecież nie powinnam ich znać.

– Ludzie Clarka. – Odpowiedział mi cierpliwie.

– W takim razie tak! Już dawno wolałabym mieć to za sobą!

– Super! – Watson wyglądał na wyluzowanego i całe szczęście, bo dzięki temu i moje nerwy przestają być tak duże. – Czyli jesteś moją koleżanką i potrzebujesz zarobić. No i nie interesuje cię w żadnym stopniu inna robota niż handel, tak?

– Dokładnie tak! – odpowiedziałam, na jego podsumowanie.

– I jesteś pewna, że tego chcesz? Teraz jest ostatni moment żeby się wycofać. – Watson spojrzał w moje oczy, z poważną miną. On nawet nie ma pojęcia, jak wielką miałam ochotę, żeby mu powiedzieć, że rezygnuję i uciec jak najdalej od tego miejsca.

– Tak. Jestem pewna. – Odpowiedziałam stanowczo. Powinnam dostać Oskara, za tę moją dzisiejszą, wspaniałą grę aktorską.

– W porządku – Mężczyzna uśmiechnął się do mnie smutno. – W takim razie chodźmy i uprzedzam cię od razu, nie są to mili i szarmanccy faceci.

– Domyślam się... – Super! Pocieszaj mnie jeszcze bardziej, a serio stąd ucieknę!

– Chodź! – Powiedział i kiwnął głową w kierunku, w którym mam za nim iść.

Okazało się, że prowadzi mnie do czarnych schodów, których tu wcześniej nie zauważyłam. Po prostu nie miałam potrzeby zwiedzana całej tej speluny, więc nic dziwnego.

Weszliśmy po nich na samą górę, im wyżej byliśmy tym mniej było słychać muzykę, co przyjmowałam z wielką ulgą. Okazało się, że na końcu schodów znajduje się wąski i ciemny korytarz, w którym można było zauważyć kilka drzwi. Mój żołądek się ścisnął. Wychodzi na to, że są tu jakieś biura czy coś takiego. Jednak i tak świadomość tego, że za chwilę stanę twarzą w twarz, z ludźmi, których nigdy wolałabym nie poznać - nie dodawała mi otuchy.

Szłam w ciszy za Watsonem, aż nagle zatrzymał się przed jednymi z drzwi i obrócił się do mnie przodem. Spojrzał w dół, bo naturalnie byłam od niego niższa. Jego twarz nie wyrażała w tym momencie żadnych emocji. Tak, jakby założył nagle na siebie maskę obojętności.

– Uważaj na to, co mówisz, bo łatwo ich wyprowadzić z równowagi to raz, a dwa, wszystko co powiesz może zostać wykorzystane przeciwko tobie. I mówię serio. – Uniósł w górę jedną z brwi. – Wchodzimy. – Oznajmił i obrócił się w stronę drzwi.

Głośno zapukał w brązowe, masywne wrota do mojego piekła. Wstrzymałam oddech. Te sekundy oczekiwania, aż ktoś zareaguje na jego czynność, ciągnęły się w nieskończoność. Aż w  końcu drzwi się otworzyły, odruchowo schowałam się za Watsonem.

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz