60

7.8K 323 4
                                    


– To co? Nareszcie możemy porozmawiać na jakieś normalne tematy? – Rose wydawała się naprawdę zadowolona z tego, że zostałyśmy same. Niestety ja nie potrafiłam się rozluźnić i delektować tą chwilą.

– No, chyba się nam uda. – Odpowiedziałam jej, zmuszając się do uśmiechu.

– Julia... – zawahała się, a ja spojrzałam na nią z zaciekawieniem – ty nie jesteś tu z własnej woli, prawda? – No takiego pytania, to ja się nie spodziewałam. I co ja mam jej teraz niby odpowiedzieć? Przecież nie mam nawet pojęcia czy mogę jej zaufać.

– Dlaczego tak myślisz? – Postanowiłam nie odpowiadać jej wprost na to pytanie.

– Nie jestem głupia Julia... – Powiedziała, spoglądając na mnie ze smutkiem w oczach. – Widzę, jak się spinasz przy każdym dotyku Gibsona. Widzę, że się go boisz. Tak się na zachowuje zakochana kobieta.

Cholera, skoro ona to widzi, to jaką mam gwarancje, że reszta też tego nie zauważyła? Spojrzałam na swoje ręce, nie potrafiłam dłużej patrzeć jej w oczy.

– Julia spokojnie. – Po chwili znowu się odezwała. – Reszta, raczej tego nie zauważy. Ja to widzę, bo po prostu doskonale wiem, przez co przechodzisz. – Poinformowała mnie, a ja znowu na nią spojrzałam. O czym ona mówi?

– Niby skąd to wiesz? – Spytałam ją, bo tak naprawdę skąd ona może wiedzieć, przez co ja przechodzą i jak wiele trudu kosztuje mnie to całe przedstawienie.

– Ja też za pierwszym razem nie przyszłam tutaj z własnej woli. – Odpowiedziała, smutno się uśmiechając.

– Co masz na myśli? On zmusza cię, żebyś udawała, że z nim jesteś? – Czy ten cały Brutal mógłby być takim samym potworem jak Mark?

– Nie do końca. – Odparła. – Poznałam Jacoba, jako zwykłego, szarego człowieka. Nie miałam pojęcia, kim jest i czym się tak naprawdę w życiu zajmuje. Zakochałam się w nim jako zwykłym facecie, a potem przyszedł moment, w którym on powiedział mi prawdę o sobie. To było dla mnie zbyt wiele. Nie chciałam z nim być. Jednak on nie pozwolił mi odejść. Powiedział, że skoro znam prawdę, to jeśli chcę go zostawić, to on będzie musiał mnie zabić, bo mogę być tylko z nim i żyć w jego świecie albo musi się mnie pozbyć, skoro wiem, kim jest. Zapewniał mnie, że jestem kobietą jego życia. Na początku byłam na niego wściekła, a kiedy przyszłam tu pierwszy raz i zobaczyłam ich wszystkich, to zastanawiałam się, czy nie powinnam jednak wybrać śmierci. To nie była moja bajka. Nie mój świat...

Przerwała na chwilę. Była bardzo smutna, jakby właśnie wracały do niej wszystkie te emocje, które jej wtedy towarzyszyły.

– Miałam wrażenie, że facet, którego pokochałam, był tylko wytworem mojej wyobraźni – kontynuowała. – Był taki czuły, dobry. A potem nagle dowiaduje się, że ten człowiek nie ma żadnych skrupułów przed tym, żeby zabić człowieka. Żeby go torturować. Bałam się, że właśnie taki będzie dla mnie, że będzie mnie traktował jak przedmiot, że to wszystko, co mi mówił, to tylko fikcja i że nigdy mnie nie kochał. A najgorsze, że okazał się, kimś zupełnie innym niż myślałam, chyba właśnie to mnie najbardziej bolało.

– I co? Traktuje cię w taki sposób? – Próbowałam odnaleźć w jej historii coś, co mogłoby przypominać w jakimkolwiek stopniu moją sytuację.

– Właśnie nie. – Uśmiechnęła się bardziej do siebie niż do mnie. – Po czasie okazało się, że owszem zaszantażował mnie i zmusił do tego, żebym z nim została, ale on dla mnie w domu zawsze był tym kochanym Jacobem. Moje początki były też cholernie trudne, bo się go bałam. Kiedy mnie dotykał, całował, to cały czas miałam w głowie to, że przecież on potrafi być brutalnym potworem. Jednak z czasem, kiedy się okazało, że gdzieś w środku niego cały czas jest ten Jacob, którego pokochałam, to moje uczucie do niego jednak wgrało. I możesz mi nie wierzyć, ale mimo wszystko jestem szczęśliwa, wiesz? Żyję z facetem, który potrafi być potworem, ale nie potrafię sobie jednocześnie wyobrazić życia bez niego. Wiem. To pokręcone. – Uśmiechnęła się do mnie słabo, jakby trochę się bała mojej reakcji na jej słowa.

Super. Naprawdę wzruszyła mnie ta historia, ale ona do cholery nie ma nic wspólnego z moją sytuacją. Ona kocha tego człowieka i już kochała, nim została wciągnięta do jego świata. A ja najzwyczajniej w świecie towarzysze temu potworowi, bo muszę ratować moją rodzinę i nie ma to nic wspólnego z naszą sympatią do siebie, bo jedyne co obydwoje odczuwamy to chyba wzajemna niechęć.

– Wasza historia byłaby dobrym materiałem na film bądź też książkę. – Nie miałam pojęcia, jak powinnam skomentować jej historię i bardzo nie chciałam mówić jej, jak wygląda moja relacja z Mark'em, postanowiłam więc spróbować nie skierować rozmowy na temat mojej relacji.

– Chyba masz rację. – Na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech. – No, bo jakby było tego mało, to za trzy miesiące bierzemy ślub, a doskonale pamiętam ten moment, kiedy pierwszy raz siedziałam na tych kanapach i rozważałam, czy jednak nie powinnam wybrać śmierci. A teraz śmiało mogę stwierdzić, że jestem szczęśliwą i prawie spełnioną kobietą.

– W takim razie, cieszę się twoim szczęściem. – Uśmiechnęłam się do niej, jednocześnie licząc na to, że ten temat już został zakończony. Nie miałam pojęcia, jak powinnam zareagować na jej opowieść, bo sama nie wiem, czy można być szczęśliwym, żyjąc pod jednym dachem z kimś takim jak on? Z kimś takim jak Gibson? Chyba każdego dnia umierałabym ze strachu, gdybym tylko była w stanie kogoś takiego pokochać, że któregoś dnia wszystko szlag trafi, a on zapłaci za swoje czyny, zostawiając mnie samą.

– Też będziesz kiedyś szczęśliwa. – Odparła, a ja miałam ochotę się roześmiać. – Musisz tylko zaakceptować to, kim jest Gibson, bo naprawdę fajny z niego facet. – Teraz to już z trudem się powstrzymałam przed parsknięciem głośnym śmiechem. Ona myśli, że ja i Gibson, że my niby moglibyśmy być razem? Chryste! Gdyby ona tylko wiedziała, dlaczego tu jestem, to przestałaby pieprzyć takie głupoty...

– Może kiedyś. – Postanowiłam zachować dla siebie prawdę o mojej relacji z tym potworem. Nie mam pojęcia czy mogę jej ufać, a wolę nie ryzykować. – A właściwie, to jaką sprawę oni poszli załatwić? – Chciałam jak najszybciej zmienić ten niezręczny temat i przy okazji byłam ciekawa, co oni wszyscy musieli załatwić.

– Nie mam pojęcia. – Wzruszyła ramionami, robiąc minę, która miała mi powiedzieć, że wcale jej to nie interesuje. – Jacob mało kiedy informuje mnie o tych swoich interesach, za co jestem bardzo mu wdzięczna, bo wole wiedzieć mniej o jego drugim życiu niż więcej.

– No tak, masz rację... – Odparłam, jednakże nie będę ukrywać, że bardzo mnie to interesowało, co oni załatwiają. Chociaż może Rose ma trochę racji, czasem jest lepiej żyć w niewiedzy niż wiedzieć o czymś, co może bardzo źle wpłynąć na dotychczasowe życie.

Kilkanaście kolejnych minut, które upływały bardzo szybko podczas nieobecności panów, spędziłyśmy na rozmowie o niczym i o wszystkim. Ku mojej radości temat naszych relacji z tymi facetami więcej nie powrócił, za co byłam Rose bardzo wdzięczna. Muszę przyznać, że przed przyjściem tutaj byłam wręcz pewna, że nie będę miała zupełnie o czym rozmawiać z kobietą, która dobrowolnie związała się z gangsterem. Jednak okazało się, że się myliłam. Fakt. Rose nie do końca na początku była z nim dobrowolnie i może to ma też wpływ na to, że w rzeczywistości jest fajną, sympatyczną i serdeczną babką.

– O idą zguby! – Oznajmiła w pewnym momencie Rose, a ja spojrzałam w bok i zobaczyłam, że cała gromada wraca w bardzo dobrych nastrojach. Ciekawe, co ich tak cieszy?

– Jesteśmy! – Oznajmił wesołym głosem Brutal i uśmiechał się szeroko do swojej ukochanej, a ona odwzajemniła mu się tym samym. Oni chyba naprawdę się kochają. Po chwili wszyscy zaczęli usadawiać się na swoich miejscach, a ja odszukałam wzrokiem Mark'a, który również wyglądał na rozluźnionego i radosnego. Nigdy go takiego nie widziałam.

– Słuchajcie kochani! – Zawołał, a wszyscy obrócili głowy w jego stronę. – Dziękuję, za wspólny wieczór i jak zwykle udane interesy, ale my z Julią wrócimy już do domu! – Śmiał się przy tym i obficie gestykulował. Czy on jest pijany? – Chodź księżniczko! – Zawołał do mnie, a ja już byłam pewna, że nie jest on trzeźwy. Podniosłam się jednak od razu z miejsca i podeszłam do niego. Spojrzałam na jego twarz, a on szeroko się do mnie uśmiechnął. Jednak moją uwagę przykuło coś innego. Jego źrenice! Mój Boże! Ile razy już je widziałam u mojego brata? On jest naćpany. Chryste! Już nie wiem, co jest gorsze! Mam przejebane. Już to czuję.

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz