27

10.1K 372 8
                                    


  Mark wygrzebał z kieszeni telefon. Ja niestety w dalszym ciągu byłam trzymana na jego kolanach. Po tym, jak pozwoliłam mu na pocałowanie siebie, wyraźnie poprawił mu się humor.

— Przyjdźcie do salonu. Mamy do obgadania kilka spraw — mężczyzna wykonał do kogoś telefon. To głupie, ale bawiła mnie ta sytuacja. Przecież jego towarzysze byli w tym samym domu, a on jest na tyle leniwy, że ich nie zawołał, tylko po nich zadzwonił.

— Czy mogę usiąść obok ciebie? — wiem, że zadawanie tego pytania było ryzykowne, ale nie miałam już dłużej ochoty siedzieć na jego kolanach.

— Nie. Zostajesz na moich kolanach. — odpowiedział bez namysłu.

Drzwi się otworzyły. Do pokoju wbiegł David, a chwile po nim ujrzałam jego kolegów. Chłopak spojrzał w naszą stronę, na jego twarzy malowało się wyraźne zaskoczenie. Patrzył na nas przez chwilę, najwyraźniej analizując w głowie zastany obraz. Wcale mu się nie dziwie, sama nie wiedziałabym na jego miejscu co myśleć, widząc siebie siedzącą na kolanach Mark'a.

— Julia wszystko w porządku? — zapytał niepewnie. Spojrzałam na niego smutno i pokiwałam twierdząco głową. I tak nie miałam pojęcia, co powinnam mu odpowiedzieć.

— Oczywiście, że wszystko w porządku. Czy wygląda, jakby nie było? — W przeciwieństwie do mnie, Gibson odpowiedział mu z wyraźną satysfakcją w głosie. Z czego on się tak cieszy?

— Nic ci nie zrobił? — David zupełnie zignorował swojego brata i znowu zwrócił się do mnie.

— Nie... Nic mi nie jest... — odpowiedziałam mu cicho, gdyż zdawałam sobie sprawę z tego, że zwyczajnie musi się o mnie martwić.

— No! Słyszałeś braciszku? — Mark znowu musiał wtrącić swoje dwa grosze. — Wszystko sobie z Julią wyjaśniliśmy. Julia jest mądrą osóbką, więc zrozumiała swój błąd i odpowiednio mnie przeprosiła — spojrzał na mnie, szeroko się uśmiechając. Następnie zrobił coś, co zaskoczyło nie tylko mnie, a wszystkich obecnych w pomieszczeniu. Jak gdyby nigdy nic, musnął moje wargi swoimi. Zastygłam. Chyba nawet wstrzymałam powietrze. Spojrzałam na niego zaskoczona.

On był wyraźnie zadowolony swoim gestem. Miałam wrażenie, że w głębi duszy znowu się bawi moi kosztem. Oderwałam wzrok od niego, patrząc na chłopaków. David wyglądał, jakby przed chwilą ujrzał ducha. Jego pięści były zaciśnięte. Na twarzy Adriena malował się cień uśmiechu, a Charlie wyglądał, jakby był zły? Jestem pewna, że mój stan psychiczny przy nich bardzo mocno się pogorszy. Już nic nie rozumiałam z tego, co się dzieje. Nie rozumiałam zachowania Marka. Nie widziałam, co się kryje za wyrazami twarzy chłopaków. Jednocześnie miałam świadomość, że Gibson już nieźle namieszał mi w głowie. Gdzie się podział mój instynkt samozachowawczy? Siedzę w spokoju na kolanach u gangstera? Kilka minut wcześniej całowałam się z nim? Czuję się, jakbym zdradziła samą siebie. Jakbym już była stracona, po kilku godzinach spędzonych z nimi.

— Usiądziecie? Czy będziecie tak stać i się na nas gapić? — głos Mark'a oderwał mnie od moich rozmyślań. Mężczyzna trzymał swoje dłonie oplecione wokół mojego brzucha, przez co czułam się przez niego uwięziona. Siedziałam sztywno, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Jego koledzy też wyglądali, jakby dopiero po tym się ocknęli i ich twarze wróciły do normalnego wyglądu. David usiadł obok nas, przez co praktycznie siedział przodem do mnie, a bokiem do swojego brata. Od razu spojrzał mi prosto w oczy, w taki sposób jakby chciał się przez nie dostać do moich myśli. Dwóch pozostałych rozsiadło się w fotelach.

— Okay, w takim razie zacznijmy i nie marnujmy już dłużej czasu. — zarządził. — Myślę, że pierwszą sprawą, nad którą się musimy zastanowić, jest zmiana wyglądu Juli. Macie jakieś pomysły? — Mam nadzieję, że nie będą mnie zmuszać do jakiś drastycznych zmian...

— Myślę, że zmiana koloru włosów i fryzury to podstawa — Adrien zabrał głos jako pierwszy, jednocześnie przyglądając mi się uważnie.

— Też tak myślę — poparł go Charlie — kolor oczu też bez problemu można zmienić — dodał.

— W takim razie muszę do piątku załatwić jakąś perukę, a soczewki też można zamówić przez internet — podsumował ich wypowiedzi Gibson. — Musisz sobie wybrać, jaki chcesz mieć kolor włosów i fryzurę, a jeśli chodzi o oczy, to wielkiego wyboru nie masz. Raczej muszą być przeciwieństwem twoich zielonych — zwrócił się do mnie. Analizując ich słowa, znowu zaczęłam mieć milion wątpliwości. Przecież perukę bardzo łatwo można zdemaskować...

— No dobra, ale zdajecie sobie sprawę z tego, że to musi być naprawdę dobra peruka i dobrze zamocowana, aby nikt się nie zorientował, że ją mam? — odważyłam się zadać pytanie, jednak nie miałam odwagi spojrzeć na żadnego z nich. Wzrok miałam skupiony na moich dłoniach.

— No tym, to ty się akurat nie musisz martwić, bo stać mnie na najlepsze peruki — Mark wydawał się rozbawiony moimi wątpliwościami.

Postanowiłam nie komentować jego odpowiedzi.

— No i do tego odpowiedni makijaż i strój, który będzie przeciwieństwem Julii, która będzie pojawiać się przy tobie i myślę, że nikt jej nie powinien rozpoznać. — Adrien znowu się odezwał.

No pewnie! Przecież ja nie wiem, do czego służy połowa kosmetyków, których kobiety używają do robienia makijażu...

— Wypadałoby, żeby miała dla nich zupełnie inną tożsamość i jakiś dokument ją potwierdzający, tak na wszelki wypadek... — David rzucił te słowa od niechcenia. Jakby chciał pokazać wszystkim, że wcale nie chce brać udziału w tej dyskusji, ale oni zapomnieli o ważnej według niego rzeczy, więc ich o niej poinformował.

— Słuszna uwaga braciszku — odpowiedział mu Mark z dziwną nutką złośliwości w głosie. David spojrzał na niego tylko spod byka, a następnie wbił wzrok w podłogę.

— Dobra, czyli podsumowując: załatwiamy Julii nową fryzurę, kolor oczu, nową tożsamość, nowy styl ubierania się, malowania i ogólnie — Mark spojrzał na mnie — musisz nauczyć się nowego, innego stylu bycia.

Czułam się, jakbym była świadkiem koronnym, którego trzeba wywieźć z kraju i chronić przed ludźmi, którzy chcą się na mnie zemścić. Miałam wrażenie, że biorę udział w jakimś głupim programie telewizyjnym i wcale do mnie nie docierało, że to prawdziwe życie.

— Julia spójrz na mnie — usłyszałam stanowczy, ale łagodny głos Mark'a. Obróciłam głowę w jego stronę, przez co nasze twarze znajdowały się teraz niebezpiecznie blisko. — Za chwilę wybierzemy dla ciebie perukę, którą zamówię i soczewki. Zastanowimy się, jak się będziesz nazywać i zajmę się zorganizowaniem ci fałszywego dokumentu. Mamy czas do piątku, dlatego musimy od razu brać się do roboty. Potem ktoś cię odwiezie do domu. Jutro pojedziesz z Davidem na zakupy i zaopatrzysz się w odpowiednie ubrania.

Pokiwałam tylko głową na jego słowa, które nie do końca do mnie jeszcze dotarły.  

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz