— Ode mnie się nie odchodzi Walker. Chyba że do piachu.
Słowa Gibsona sprawiły, że moje gardło po raz kolejny zostało ściśnięte z przerażenia. To niemożliwe! On nie mówi poważnie!
— Przecież ona nigdy nie chciała być jedną z nas! Nie możesz stosować wobec niej takich samych zasad jak wobec nas! Kurwa! Ja mogę być jednym z twoich ludzi do końca życia, proszę bardzo, ale do kurwy ona się nie nadaje do twojego świata! — W głosie mojego brata słychać przerażenie, co wcale mi nie pomaga.
— Nie, Walker! — Mark mówi już ostrzej, jednak jego twarz ciągle jest rozbawiona. — Moje zasady stosuje się wobec wszystkich, a nie tylko wybranych — prycha.
— Sukinsyn. — Watson klnie tuż przy moim uchu, a ja zerkam w górę, aby zobaczyć jego zaciśniętą szczękę i poczuć jak jego pozostałe mięśnie także się napinają.
— Ty skurwielu! — Teraz krzyczy mój brat, więc znowu spoglądam w jego stronę. — Nie masz prawa! Oddałem ci tę pierdoloną kasę! Ona nie jest jednym z nas i nigdy nie będzie! I właśnie teraz masz jej powiedzieć, że więcej ciebie nie zobaczy! Rozumiesz?! — Mój brat wrzeszczy, w czasie gdy Gibson wygląda, jakby cała ta sytuacja świetnie go bawiła.
— Tobie się już całkiem we łbie pomieszało? — Mark znowu prycha. — Ty mi polecenia wydajesz? Czy ja coś przegapiłem? Zająłeś moje miejsce? Okay! Twoja siostrzyczka nie musi już sprzedawać prochów, ale nigdy nie pozwolę jej ode mnie odejść! Ona jest moja i nawet jeśli miałaby udawać do końca życia moją kobietę, to będzie to kurwa robić, bo ja tak chcę! A jeśli ja czegoś chcę to, to dostaję!
Po wypowiedzianych przez Gibsona słowach moje kolana robią się jakby miękkie i jestem pewna, że gdyby nie ramię Watsona, którym mnie do siebie przyciska, to osunęłabym się na ziemię. Po chwili dociera do mnie, że Joe właśnie rzucił się na Mark'a, a ten najwyraźniej zaskoczony jego działaniem nie był na to przygotowany i stracił równowagę, przez co runął plecami na trawnik, a mój brat znalazł się zaraz na nim.
— Nie pozwolę ci na to, żebyś zniszczył jej życie! — Dociera do mnie krzyk mojego brata, który właśnie okłada pięściami tego potwora.
— Zejdź ze mnie idioto! — Słyszę jęk Gibsona i widzę, że właśnie dotarło do niego, że powinien się bronić przed jego ciosami i po chwili to on zaczyna górować nad moim bratem.
Stoję jak wryta, obserwując tę scenę z coraz to większym przerażeniem. Powinnam ich rozdzielić, ale niczego tak w danej chwili nie pragnę, jak tego, żeby Joe dał temu skurwielowi popalić.
— Julia należy do mnie! — wrzeszczy Mark, jednocześnie wymierzając mu cios w szczękę. — I będę ją pieprzył wtedy, kiedy będę miał na to ochotę, a ona będzie wykonywała moje polecenia, kiedy będę miał dla niej jakieś zadanie! — Oznajmia i równocześnie okłada pięścią mojego brata.
Po chwili jednak Joe znowu jakby dostaje nowej dawki energii i to znowu jemu udaje się przejąć prowadzenie w tej bójce. Patrzę na nich, ale to wszystko już powoli zaczyna docierać do mnie jakby przez mgłę. Ostatnie słowa Mark'a brzęczą mi w głowie, a ja czuję się jakbym dostała czymś ciężkim w łeb.
Czy on naprawdę nie pozwoli mi odejść i już do końca życia będzie traktował mnie jak swoją dziwkę? Boże! To nie miało być tak! Ja nie chcę takiego życia! Nie chcę!
Jakoś gorzej mi się oddycha, a w moich oczach powoli zaczynają zbierać się łzy. Znowu? Czy mnie naprawdę nie pozostało już nic innego jak tylko płacz?
CZYTASZ
Wbrew sobie
ActionDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...