13

13.2K 469 3
                                    

— Ten twój kolega zaczyna mi działać na nerwy — odezwał się David zaraz po tym, jak odeszliśmy kilka kroków od domku.

Nie potrafiłam już ani trochę panować nad emocjami. Byłam tak zdenerwowana i przestraszona, że nawet nie umiałam już logicznie myśleć. Marzyłam o tym, żeby dokładnie w tej chwili zniknąć z powierzchni ziemi.

— Nie tylko tobie... — odpowiedziałam mu po chwili.

— Wiesz, że jak będzie się za dużo wtrącał, to Mark od razu zrobi z nim porządek?

Za dużo tego wszystkiego. Zdecydowanie zbyt wiele. Stanęłam w miejscu. Z moich oczu poleciały łzy, nie potrafiłam ich powstrzymać. Naprawdę chciałam, ale moja granica wytrzymałości została już przekroczona. Nigdy nie byłam odporna na stres, a teraz było już go zdecydowanie za dużo. David obrócił się w moją stronę i zrobił kilka kroków w moim kierunku, a następnie zatrzymał się naprzeciwko mnie i chwycił moją dłoń.

— Przepraszam... Nie chce cię straszyć, ale musisz mieć świadomość tego, że jeśli będzie wtykał nos w nieswoje sprawy, to mój brat nie będzie miał żadnych hamulców.

— Czyli chcesz mi powiedzieć, że teraz każdy z mojego otoczenia jest narażony na niebezpieczeństwo? Każdy, kto spojrzy na kogoś z was, nie tak jak powinien albo powie coś, co się wam nie spodoba, jest narażony na śmierć? To chcesz mi powiedzieć?

Zaczęłam jeszcze mocniej płakać. David odsunął się ode mnie i kopnął kamień leżący na trawie, a następnie kucnął, schował twarz w dłoniach i zastygł na chwilę w tej pozycji. Ja również dalej stałam w tym samym miejscu. Po chwili się podniósł i spojrzał na mnie. Jego oczy były zaszklone. Zaskoczyło mnie to, ale nie odzywałam się. Dalej czekałam, aż odpowie na moje pytania.

— Julia... — odezwał się. — Uwierz mi, że gdyby to ode mnie zależało, nie byłabyś w takiej sytuacji, jakiej się obecnie znajdujesz, ale niestety nie mam na to wpływu. Dlatego mimo tego, że zrobię wszystko, żeby ci pomóc, to ty musisz przyjąć rzeczywistość taką, jaką się dla ciebie stała. I odpowiadając na twoje pytanie, zapamiętaj jedno, im mniej osób wie o tym, co się właśnie dzieje i będzie działo w twoim życiu tym lepiej dla ciebie i bliskich ci osób. — Złapał mnie za rękę. — A teraz chodźmy, nim Mark się wkurzy, że jeszcze nas nie ma.

Resztę drogi do ich domku przemierzaliśmy w ciszy. Zbierałam się do kupy, żeby nie dotrzeć na miejsce w takiej rozsypce, jakiej byłam kilka chwil temu. Musiałam udawać, że jestem silna, że cokolwiek będę musiała robić dla Gibsona, to nie dam się mu tak łatwo złamać.

Oczywiście, że się bałam. Strach mnie prawie paraliżował, ale wmawiałam sobie całą drogę, że się nie boje, że dam radę. Cholera przecież muszę dać radę. Zaczęłam podziwiać widoki, które nas otaczały. Cicho, zielono, w oddali było słychać śpiew ptaków, a słońce przyjemnie ogrzewało moje ciało. Pomagało mi to w uspokojeniu się i zebraniu sił.

W pewnym momencie zobaczyłam dach, który przebijał się znad drzew, szliśmy w jego kierunku. Od paru metrów nie było żadnego domku, ten był teraz jedyny na horyzoncie, to na pewno tam zmierzamy. Tak jak myślałam, David zatrzymał się obok niego i spojrzał na mnie.

— To tutaj mieszkamy — powiedział bez emocji w głosie, jego spojrzenie również było puste. — Dasz radę. Pamiętaj, że jestem obok — dodał i poprowadził mnie w stronę drzwi, za którymi czeka na mnie moje przeznaczenie.

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz