Jechaliśmy samochodem już z pół godziny, chyba daleko jest ten ich dom. Jedyne, co byłam w stanie zaobserwować, to fakt, że jedziemy po za miasto. W sumie było to, do przewidzenia, że nie będą mieszkać w centrum miasta. Jaki normalny przestępca mieszka w miejscu, gdzie jest pełno ludzi. Chwilowo jechaliśmy w milczeniu, ciszę przerywało jedynie grające w tle radio.
Mark tak jak uprzednio trzymał te swoje ohydne łapsko na moim udzie. Tym razem jednak posunął się dalej. Zaczął suwać swoją dłonią po wewnętrznej stronie mojego uda. Co jakiś czas niebezpiecznie zbliżając się do moich najwrażliwszych okolic. Zaczynałam żałować, że mam na sobie krótkie spodenki, ale do cholery na zewnątrz jest trzydzieści stopni! Siedziałam jak na szpilkach, ciężko oddychając, a wnętrze mojej buzi przypominało już pustynię. Nawet brakowało mi śliny, którą mogłabym przełknąć. Mark nic sobie z tego nie robiąc, patrzył w zamyśleniu przez okno. Głaskał mnie jakbym była psem! Tak właśnie zaczynałam się czuć.
Spojrzałam na Davida. Siedział patrząc przed siebie z powagą, jednak gdy poczuł mój wzrok na sobie, wreszcie łaskawie na mnie spojrzał. Posłałam mu błagalne spojrzenie, w tym też momencie przeniósł wzrok z mojej twarzy w dół i zorientował się, co robi jego brat. Przez jego twarz przeszedł grymas bólu. Znowu spojrzał mi w oczy, chwycił moją dłoń i jedynie z ruchu jego warg mogłam wyczytać: „Przepraszam. Nie mogę nic zrobić". Zajebiście. Dzięki za pomoc. Wyrwałam dłoń z jego uścisku. W tym momencie poczułam jak Mark zaciska dłoń na górnej części mojego uda. Przeszedł mnie dreszcz.
— Co wy tam spiskujecie? — zapytał zirytowany.
— Nic nie robimy? — David odpowiedział mu beznamiętnie.
— Mam nadzieję — Mark, wypowiadając te słowa, przesunął dłoń na moją kobiecość. Sprawił tym, że zadrżałam. — Wiedziałem, że tylko udawałaś uprzednio, prosząc mnie o nietrzymanie dłoni na twoim udzie. Podoba ci się, co? — Wyszeptał mi do ucha. Przez co znowu przeszły mnie dreszcze.
Szybko pokiwałam przecząco głową. Byłam przerażona i bliska płaczu.
— Wiem, że kłamiesz skarbeńku — powiedział to jeszcze niższym głosem, prawie dotykając ustami mojego ucha. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Mark zaczął się śmiać, przesuwając swoją dłoń z powrotem na udo. Niech go szlag.
Nieprawda. Nie podoba mi się. Dlaczego moje ciało musiało tak zareagować?!
— Daleko jeszcze? — wyrzuciłam z siebie, chcąc odwrócić jego uwagę od mojego ciała i jednocześnie licząc na to, że moja męka niedługo się skończy.
— Za trzy minuty będziemy na miejscu — odpowiedział mi Mark. — Jednak jeśli masz takie życzenie, to możemy tu jeszcze chwilę zostać po przyjeździe — znowu ze mnie drwił.
— Nie. Dziękuję — wycedziłam przez zęby. Gotowało się we mnie. Jak można być takim dupkiem i prostakiem. Próbował wykorzystać przeciwko mnie to, że był tak przystojny i ma nade mną swego rodzaju władzę.
— Dobrze się zastanów — ponownie wyszeptał mi te słowa wprost ucha. A gęsia skórka znowu się pojawiła. Pieprzony gnojek! Posłałam mu mordercze spojrzenie, na co on kolejny raz tylko głupio się zaśmiał. Nienawidzę go!
Po chwili wjechaliśmy w jakąś polną drogę. Na samym jej końcu dojrzałam posesję, ogrodzoną wysokim płotem i ogromną posiadłość. Nie ukrywam, zrobiła ona na mnie potężne wrażenie. Mimowolnie otworzyłam szeroko usta.
— Zamknij te usteczka, bo ci mucha wpadnie, albo coś większego — znowu się głupio śmiał.
Zostałam jego słowami od razu wyprowadzona z szoku. Następnie wbiłam wzrok w podłogę. Wjechaliśmy przez bramę na teren posesji, po czym samochód się zatrzymał.
— No to co, maleńka — zaczął Mark, gładząc moje udo — wysiadasz, czy zostajemy w aucie? — zapytał, uśmiechając się łobuzersko.
— Wysiadamy! — odpowiedziałam mu ostro. Chyba zbyt ostro. Jego uśmiech od razu zniknął z twarzy. Złapał mnie mocno za podbródek.
— Nie zapominaj się koleżanko! — warknął. — Nie masz prawa się tak do mnie odzywać! — Jego oczy pociemniały. Był ewidentnie wściekły. Brawo ja.
Otworzył drzwi, po czym ściskając mocno moje ramię, wyszarpał mnie z auta. Byłam tak zaskoczona jego gwałtowną reakcją, że nim się spostrzegłam, jego dłoń zderzyła się z moim policzkiem. To uderzenie było zdecydowanie mocniejsze, niż to ostatnim razem. A ostrzegał mnie, że zaboli mocniej. Miałam wrażenie, że mój policzek płonie.
— Mówiłem, że masz mnie nie wkurwiać! Sama się o to prosiłaś! — wywrzeszczał, a następnie podniósł mnie i przerzucił sobie przez ramię jak wór ziemniaków i zaczął iść w stronę domu. To wszystko działo się tak szybko, że dopiero po kilku sekundach byłam w stanie zareagować.
— Co ty robisz?! Przecież potrafię chodzić!
— Zamknij się! — wrzasnął.
— Proszę postaw mnie na ziemię! — naprawdę nie chciałam być przez niego niesiona.
— Mówiłem ci już, że masz się do jasnej cholery zamknąć! — Nagle poczułam dwa mocne uderzenia w moje pośladki. Nie sądziłam, że to może aż tak boleć. Czułam się zażenowana jego zachowaniem. Przecież nie jestem już małym dzieckiem, żeby robił takie rzeczy. Nie wierze, że to wszystko dzieje się naprawdę. To tylko sen. To nie może być prawdą.

CZYTASZ
Wbrew sobie
AksiDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...