52

9.1K 319 16
                                    



Siedziałam właśnie w taksówce, która ma zawieźć mnie do umówionego miejsca. Mark uznał, że nie możemy ryzykować tym, że ktoś zabierze mnie prosto z mojego mieszkania do nich, bo jeśli jestem obserwowana, to auto może być śledzone i zaprowadzić ludzi Clark'a prosto do domu Gibsona. Nie mogłam też wyjść już z domu jako Julia, bo lepiej jednak żeby sąsiedzi nie nabrali podejrzeń, a tym bardziej, gdyby przypadkiem ludzie Clark'a dowiedzieli się, gdzie konkretnie mieszkam. Też mnie mogą zobaczyć. To wszystko jest takie zawiłe, że sama zaczynam się zastanawiać, kiedy się w tym pogubię.

Mark wyszedł wczoraj ode mnie również przebrany i pod osłoną nocy.

Jadę do centrum handlowego, jako Blanca. Tam mam się przebrać i wyjść już jako Julia, następnie na podziemnym parkingu będzie na mnie czekać Cook. Serio. Mam wrażenie, że ktoś tu się naoglądał zbyt wielu filmów... Wczoraj, kiedy Gibson przedstawił mi swoje plany na dzisiejszy wieczór, kazał mi odpoczywać. Nigdy nie ogarnę tego człowieka. Raz jest potworem, a innym razem normalnym człowiekiem. 

Jednak jednego już jestem pewna. Jest nieobliczalny. Potrafi być brutalny i lepiej nie robić mu na złość. To nie jest proste, ale może jestem w stanie przez tych parę tygodni, bo mam nadzieję, że dłużej ta farsa trwać nie będzie schować moje zasady, moją dumę, moją niezależność i szacunek do siebie do kieszeni. I tak po tym wszystkim moje życie zapewne już nigdy nie będzie takie samo. Ja już nigdy nie będę tą samą Julią. Na mojej psychice już zostały zrobione ślady, więc nawet nie chcę myśleć, co będzie, jak to wszystko się skończy. Jestem taka słaba...

– Jesteśmy na miejscu – taksówkarz oznajmił mi przybycie na miejsce. Rzeczywiście staliśmy pod galerią handlową. Zapłaciłam mu i założyłam na nos pilotki. Wygramoliłam się z pojazdu, a przez w dalszym ciągu bolące ciało, robiłam to tak pokracznie, że nie jedna starsza pani robi to z większą gracją. Najgorzej jest wstać. Jak już się rozchodzę, to jest lepiej. Zarzuciłam moją sportową torbę na ramię i ruszyłam w kierunku wejścia. Kiedy znalazłam się już w środku, szybki krokiem udałam się do łazienki.

 Weszłam do ostatniej z kabin i zamknęłam drzwi. Zdjęłam z siebie tę przeklętą perukę i rozpuściłam moje włosy. Musiałam jeszcze zmienić ubranie. Założyłam więc na siebie kombinezon z krótkimi spodenkami i trampki. Schowałam mój poprzedni strój do torby i byłam gotowa do wyjścia. Opuściłam kabinę, jednak zatrzymałam się jeszcze na chwilę przy umywalkach i spojrzałam w lustrze na swoje odbicie. Nie jest źle. 

Te magiczne maści, które wczoraj wręczył mi Gibson, rzeczywiście przyćmiły siniaki, a tona tapety, którą musiałam nałożyć na twarz, skutecznie je przykryła. Zostało tylko trochę śladów na ciele, ale tych na razie nie zasłaniałam. Zrobię to po założeniu sukienki. Przeczesałam włosy palcami i opuściłam łazienkę. Zaczęłam iść do schodów, którymi dotrę do podziemnego parkingu. Wyciągnęłam telefon, aby sprawdzić, czy ten debil, w którego towarzystwie będę musiała spędzić podróż do domu Gibsona, napisał mi, gdzie czeka. Oczywiście, że nie, więc musiałam sama do niego napisać. Właściwie, to dlaczego akurat on musiał po mnie przyjechać?

Ja: W którym sektorze zaparkowałeś?

Wysłałam wiadomość z nadzieję, że do niego dotrze, bo może być tam ciężko z zasięgiem... Na szczęście otrzymałam raport doręczenia. Pozostało mi tylko czekać na odpowiedź. Kiedy schodziłam już schodami w dół, mój telefon zawibrował.

Kretyn Cook: Sektor G, czerwony Golf. Pośpiesz się!!!

Już lecę. Panie i władco... Nawet gdybym chciała, to i tak nie dam rady iść szybciej. Jednak oczywiste jest to, że nie chcę. Dotarłam zatem powolnym krokiem do wejścia na parking. Niech sobie poczeka. Odnalazłam na słupkach literę G i ruszyłam w tamtą stronę. Mógł mi napisać, coś więcej niż sektor i tak do jutra będę go szukać. Zaczęłam więc wędrówkę po rzędach, wypatrując czerwonego golfa, w którym będzie siedział blondas. Kiedy w końcu go dostrzegłam, Charlie obrzucił mnie wściekłym spojrzeniem. No tak. Jak zwykle w świetnym nastroju.

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz