8

15.8K 612 25
                                    


Gdy zobaczyłam te dwie twarze, zesztywniałam. Nawet w panującym w pomieszczeniu pół mroku byłam w stanie ich rozpoznać, zawsze miałam dobrą pamięć do twarzy.

Moje serce zaczęło bić szybciej. To niemożliwe. To nie mogą być oni. Odruchowo przechyliłam się w stronę Davida, tak, że moja twarz znajdowała się za jego plecami. W tym czasie mężczyźni zajmowali miejsca naprzeciwko nas. A David odwrócił się do mnie.

— Ej Julia, co jest? Czemu się za mną chowasz? — zapytał mnie, lekko się śmiejąc.

— Możemy już stad iść? — zapytałam go. Myślałam, że może uda mi się stąd wyjść, nim tamci zorientują się, kim jestem.

— Ale dlaczego? Źle się czujesz? — zapytał mnie z troską w głosie. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo jeden z mężczyzn się odezwał.

— O młody, przyprowadziłeś sobie jakąś dupeczkę do towarzystwa? — To chyba był blondyn.

— Nie do końca — opowiedział David, odrywając na chwilę ode mnie wzrok.

— To Julia, jego dawna, niespełniona miłość — zaśmiał się Mark. Cholera, a ten znowu to samo. Zobaczyłam, jak mięśnie na plecach Davida się napięły.

— Julia! Nie chowaj się, chcemy zobaczyć twoją twarz! — odezwał się tym razem brunet.

— Ej mała, przepraszam! Nie chciałem cię zawstydzić — powiedział Mark i poczułam, jak jego ręce łapią mnie w pasie i sprawiają, że usiadłam prosto. Jednak miałam dalej pochyloną głowę, więc chwycił mnie za podbródek i obrócił moją głowę w swoją stronę i ujrzałam jego zielone oczy.

— Ja tylko żartowałem! — zaśmiał się znowu i objął mnie ramieniem. — A teraz poznaj chłopców — dodał, a ja wiedziałam, że już nie mam wyjścia. Łudziłam się tylko, że mnie nie rozpoznają.

— A więc to jest urocza Julia! — Przyciągnął mnie w tym momencie do swojego boku, pocierając przy tym lekko moje ramię, a ja podniosłam głowę — A to jest Adrien Adams — wskazał na bruneta — i Charlie Cook — przesunął dłoń w stronę blondyna. Brunet spojrzał na mnie dziwnie, podniósł się i wyciągnął w moją stronę dłoń.

— Miło mi cię poznać — powiedział, czekając, aż odpowiem na jego gest. Nie patrząc mu w oczy, wyciągnęłam moją dłoń, która zaczynała się trząść w jego kierunku. A on mocno ją uścisnął — Ej co ty taka dzika? Dlaczego na mnie nie spojrzysz? — zapytał.

Chciałam wyrwać dłoń z jego uścisku, ale on mi na to nie pozwolił.

— Nie puszczę cię, dopóki nie zobaczę twoich oczu — powiedział stanowczo. Nie miałam wyjścia. Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się z wyższością. — Wiedziałem! — krzyknął i puścił moją dłoń. Pozostała trójka spojrzała na niego zdezorientowani jego reakcją. — Szefie! — zwrócił się do Marka. CO? SZEFIE? TO JEST GIBSON? — To ona!

Mark spojrzał na niego zaskoczony, a potem na mnie. Ja popatrzyłam na Davida. On dalej wyglądał na zdezorientowanego, przesunęłam się bliżej niego.

— Jesteś pewny? — zapytał go Mark.

— Na sto procent! Pamiętam te oczy! Imię też się zgadza! — Brązowe oczy Adriena zabłyszczały.

David spojrzał na mnie. Potem na bruneta. Na samym końcu na Marka.

— O czym wy do cholery mówicie? — zapytał ich. Przysunęłam się do niego jeszcze bardziej, tak, że nasze ciała się dotykały i ścisnęłam mocno jego rękę. On widząc moją reakcję, objął mnie ramieniem i do siebie przytulił.

— David... — zaczął Mark — przecież mówiłem ci, po co tu jedziemy.

— Kurwa nie! — Moje ciało zaczęło się trząść, więc mocniej mnie przytulił. — To nie może być ona! Adams jesteś pewny? — zwrócił się do bruneta.

— Tak — odpowiedział mu.

—To na bank ona, też ją poznaję. — Poparł go blondyn.

— Boże Julia, tak mi przykro... — wymamrotał David. — Gdybym wiedział, w życiu bym cię tu nie przyprowadził... Cholera! Dlaczego to musisz być ty?! — Czułam, jak jego serce mocno bije. Myślę, że równie mocno, jak biło moje...

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz