Samochód zatrzymał się pod jedną z tutejszych knajp. No nie powiem, nie spodziewałam się tego, że ludzie pokroju Gibsona mogą spotykać się w takich miejscach. Zakładałam, że wywiozą mnie gdzieś na odludzie, do miejsca, w którym szarzy ludzie raczej nie przebywają. A tu proszę: zwykła knajpa, znajdująca się w centrum miasta.
Mark wysiadł od razu, a ja dopiero po chwili odpięłam swój pas i miałam już wysiadać, kiedy drzwi z mojej strony się otworzyła, a przede mną stanął Gibson, wyciągając w moją stronę dłoń. Aha. Spoko. Czyli teraz będzie zgrywał dżentelmena, tak? Przedstawienie czas zacząć?
Nie chcąc go denerwować, wysiadłam z jego pomocną dłonią z pojazdu. Mężczyzna natychmiast objął mnie w pasie. Muszę jednak przyznać, że mój oprawca wyglądał dzisiaj niezwykle szykownie. Miał na sobie czarną koszulę, a na górę założoną cienką, białą marynarkę.
— Od teraz się pilnuj, bo jeden zły ruch może sprawić, że będę na ciebie bardzo zły — wyszeptał mi do ucha, a następnie zaczął mnie prowadzić w stronę wejścia.
Charlie i Adrien podążali za nami niczym nasi ochroniarze. Powoli czułam, że kontrolę nad moim ciałem zaczyna przejmować stres. To nieprzyjemne uczucie w żołądku i ten towarzyszący temu niepokój, zdecydowanie mi nie pomogą w perfekcyjnym odegraniu mojej roli. Zaczęłam tradycyjnie robić głębokie wdechy z nadzieją, że jakoś uda mi się pozbyć tego nieprzyjemnego uczucia. Weszliśmy do środka, jak na niedzielny wieczór było tu całkiem sporo ludzi.
Może spowodowane jest to tym, że mimo wszystko są wakacje. Ludzie mają wolne od szkoły, studiów i pracy. Mogą zatem pozwolić sobie na trochę szaleństwa w ten ostatni wieczór weekendu. Knajpka była urządzona w nowoczesnym stylu.
Ściany były pokryte białymi cegłami, a na podłodze znajdowały się kremowe panele. Po Sali były porozmieszczane szare, kwadratowe, a czasem prostokątne stoliki, przy których stały białe drewniane krzesła, a w paru miejscach czarne kanapy. W centrum znajdował się bar, za którym stał przystojny, ubrany w czarną koszulę blondyn, na szyi miał zamocowaną białą muszkę. Na oko miał dwadzieścia pięć lat. Mark prowadził mnie w nieznanym mi kierunku. Ciekawe ilu facetów tam będzie i czy ich towarzyszki będą znośne. Jakoś miałam przeczucie, że będzie mi ciężko nawiązać kontakt z kobietami, które dobrowolnie zadają się z przestępcami.
— Julia?! — w pewnym momencie usłyszałam za sobą, bardzo dobrze mi znany głos. Niech to szlag! Czy ktoś ma większego pecha niż ja? Postanowiłam udawać, że nie usłyszałam tego wołania, niestety Mark miał inny plan. Przystanął i obrócił się w kierunku, z którego dochodziło wołanie. Ja chcąc nie chcąc uczyniłam to samo. W naszym kierunku zmierzał uśmiechnięty od ucha do ucha Patrick. Dlaczego akurat to musi być on?
— Wow! Wyglądasz jak milion dolarów! — Oznajmił, mierząc mnie wzrokiem z góry do dołu. A następnie zerknął lekko zdezorientowany na oplatającą moją talię rękę Mark'a.
— Nie przesadzaj! — odpowiedziałam mu, lekko speszona jego komentarzem. — Co ty tutaj robisz? — Postanowiłam od razu uciec od tematu mojego wyglądu.
— Oj uwierz mi, że nie przesadzam! — Odparł mi brązowowłosy, który patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. — Ja mam małe spotkanie z kumplami — poinformował mnie. — A ty, co tutaj robisz tak pięknie ubrana? — Spytał, szeroko się uśmiechając.
— My mamy rodzinne spotkanie — wymyśliłam na poczekaniu. — To są moi kuzyni — oznajmiłam. A Cook parsknął śmiechem, na co Gibson skarcił go spojrzeniem. Blondynowi od razu zszedł uśmiech z twarzy, aczkolwiek widziałam kpinę w jego oczach.

CZYTASZ
Wbrew sobie
БоевикDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...