Watson prowadził mnie tym samym obskurnym korytarzem, co ostatnio. Jednak tym razem zatrzymał się dopiero przy drzwiach znajdujących się na samym jego końcu.
- Gotowa? - Spytał, unosząc pięść w stronę masywnych, metalowych drzwi.
- Tak. Miejmy już to za sobą. - Odparłam, robiąc głęboki wdech.
Zaraz po moich słowach Watson głośno zastukał w metal, a dźwięk wywołany jego czynnością rozniósł się przerażającym echem po pustym korytarzu.
- Wejść! - Do naszych uszu dotarł niezbyt przyjaźnie brzmiący męski głos.
Szatyn nacisnął na klamkę, a drzwi z głośnym skrzypnięciem ustąpiły pod jego naporem. Zatrzymał się i spojrzał na mnie, aby puścić mnie przodem, ale to był bardzo zły pomysł.
- Nie! Idź przede mną! - W lekkiej panice, mój głos zabrzmiał piskliwie, ale nic na to nie poradzę, że nie miałam najmniejszej ochoty na to, żeby wejść tam na pierwszy ogień.
Chłopak kiwnął ze zrozumieniem głową i przekroczył próg, a ja podążałam zaraz za nim prawie jak jego cień. Zamknęłam za sobą drzwi, a kiedy się obróciłam, mój towarzyszy stał u mojego boku i cały mój misterny plan chowania się za nim przez pierwsze sekundy szlag trafił. Spojrzałam niepewnie przed siebie i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to masywne, czarne biurko, stojące na wprost mnie, a zaraz za nim siedzący ciemny blondyn w granatowej koszuli, której górne guziki były odpięte. Jeszcze się nie odezwał, a ja już widząc jego twarz, jestem nim przerażona. Jego ostre rysy twarzy i nieprzyjemne spojrzenie nie zachęcały do żadnego kontaktu z nim.
- Szefie - odezwał się Watson, a ja błyskawicznie przeniosłam na niego wzrok - To jest właśnie Blanca. Odruchowo przesunęłam się bliżej niego.
- Miło mi cię poznać Blanco. - Znowu usłyszałam ten nieprzyjemny głos. Chryste! Ten człowiek jest zdecydowanie bardziej przerażający niż Gibson. Nieśmiało na niego spojrzałam.
- Siadaj! - Zwrócił się do mnie, wskazując dłonią na krzesło znajdujące się naprzeciwko niego.
- Dziękuję. Postoję. - Odpowiedziałam mu lekko zachrypniętym głosem, gdyż w moim gardle zdążyła już powstać gula. Ten człowiek przerażał mnie do takiego stopnia, że wolałam jednak być od niego jak najdalej.
- Ja się nie pytam ciebie o zdanie. Jak mówię, że masz usiąść, to siadasz. Kiedy powiem, że masz stać, to stoisz. A gdy każe ci wyjść, to wychodzisz. - Warknął, a mnie się błyskawicznie odechciało wchodzenia z tym człowiekiem w jakiekolwiek układy.
- Blanca, nie dyskutuj z nim. - Watson szepnął mi do ucha, popychając mnie lekko w stronę biurka, za którym siedział ten przerażający człowiek.
No dobrze. Zrozumiałam. Nie mam wyjścia. Podeszłam na lekko trzęsących się nogach do krzesła. Mentalnie przywaliłam sobie w łeb. Julia! Ogarnij się! Przecież jak będziesz się zachowywać jak ciota, to ten facet od razu cię wyśmieje! Usiadłam na krześle i pewnie spojrzałam na Clark'a. To tylko gra. Odgrywasz teraz swoją rolę w filmie. To nie jest rzeczywistość. To jedynie rola, za którą chcesz dostać Oskara. Skup się.
- Cieszę się, że się zrozumieliśmy. - Odezwał się, patrząc mi prosto w oczy. Jego błękitne tęczówki skanowały moją twarz. A ja robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby wyglądać na pewną siebie i wcale się go niebojącą. - Watson! - Oderwał na chwilę wzrok od mojej twarzy i spojrzał za moje plecy. - Zostaw nas samych! - No to jestem w dupie.
- Dobrze, szefie. - Usłyszałam jego niezbyt zadowolony głos, a zaraz po tym jego kroki i skrzypnięcie drzwi. Brzydal po jego wyjściu od razu wrócił do intensywnego wpatrywania się we mnie. Chryste! Tak ciężko było wytrzymać jego intensywne i przerażające spojrzenie, że musiałam toczyć ze sobą, naprawdę ciężką walkę, aby nie przerwać z nim kontaktu wzrokowego. Moje serce biło jak oszalałe, a dłonie robiły się wilgotne.

CZYTASZ
Wbrew sobie
ActionDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...