64

8.2K 302 11
                                    

Watson prowadził mnie tym samym obskurnym korytarzem, co ostatnio. Jednak tym razem zatrzymał się dopiero przy drzwiach znajdujących się na samym jego końcu.

- Gotowa? - Spytał, unosząc pięść w stronę masywnych, metalowych drzwi.

- Tak. Miejmy już to za sobą. - Odparłam, robiąc głęboki wdech.

Zaraz po moich słowach Watson głośno zastukał w metal, a dźwięk wywołany jego czynnością rozniósł się przerażającym echem po pustym korytarzu.

- Wejść! - Do naszych uszu dotarł niezbyt przyjaźnie brzmiący męski głos.

Szatyn nacisnął na klamkę, a drzwi z głośnym skrzypnięciem ustąpiły pod jego naporem. Zatrzymał się i spojrzał na mnie, aby puścić mnie przodem, ale to był bardzo zły pomysł.

- Nie! Idź przede mną! - W lekkiej panice, mój głos zabrzmiał piskliwie, ale nic na to nie poradzę, że nie miałam najmniejszej ochoty na to, żeby wejść tam na pierwszy ogień.

Chłopak kiwnął ze zrozumieniem głową i przekroczył próg, a ja podążałam zaraz za nim prawie jak jego cień. Zamknęłam za sobą drzwi, a kiedy się obróciłam, mój towarzyszy stał u mojego boku i cały mój misterny plan chowania się za nim przez pierwsze sekundy szlag trafił. Spojrzałam niepewnie przed siebie i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to masywne, czarne biurko, stojące na wprost mnie, a zaraz za nim siedzący ciemny blondyn w granatowej koszuli, której górne guziki były odpięte. Jeszcze się nie odezwał, a ja już widząc jego twarz, jestem nim przerażona. Jego ostre rysy twarzy i nieprzyjemne spojrzenie nie zachęcały do żadnego kontaktu z nim.

- Szefie - odezwał się Watson, a ja błyskawicznie przeniosłam na niego wzrok - To jest właśnie Blanca. Odruchowo przesunęłam się bliżej niego.

- Miło mi cię poznać Blanco. - Znowu usłyszałam ten nieprzyjemny głos. Chryste! Ten człowiek jest zdecydowanie bardziej przerażający niż Gibson. Nieśmiało na niego spojrzałam.

- Siadaj! - Zwrócił się do mnie, wskazując dłonią na krzesło znajdujące się naprzeciwko niego.

- Dziękuję. Postoję. - Odpowiedziałam mu lekko zachrypniętym głosem, gdyż w moim gardle zdążyła już powstać gula. Ten człowiek przerażał mnie do takiego stopnia, że wolałam jednak być od niego jak najdalej.

- Ja się nie pytam ciebie o zdanie. Jak mówię, że masz usiąść, to siadasz. Kiedy powiem, że masz stać, to stoisz. A gdy każe ci wyjść, to wychodzisz. - Warknął, a mnie się błyskawicznie odechciało wchodzenia z tym człowiekiem w jakiekolwiek układy.

- Blanca, nie dyskutuj z nim. - Watson szepnął mi do ucha, popychając mnie lekko w stronę biurka, za którym siedział ten przerażający człowiek.

No dobrze. Zrozumiałam. Nie mam wyjścia. Podeszłam na lekko trzęsących się nogach do krzesła. Mentalnie przywaliłam sobie w łeb. Julia! Ogarnij się! Przecież jak będziesz się zachowywać jak ciota, to ten facet od razu cię wyśmieje! Usiadłam na krześle i pewnie spojrzałam na Clark'a. To tylko gra. Odgrywasz teraz swoją rolę w filmie. To nie jest rzeczywistość. To jedynie rola, za którą chcesz dostać Oskara. Skup się.

- Cieszę się, że się zrozumieliśmy. - Odezwał się, patrząc mi prosto w oczy. Jego błękitne tęczówki skanowały moją twarz. A ja robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby wyglądać na pewną siebie i wcale się go niebojącą. - Watson! - Oderwał na chwilę wzrok od mojej twarzy i spojrzał za moje plecy. - Zostaw nas samych! - No to jestem w dupie.

- Dobrze, szefie. - Usłyszałam jego niezbyt zadowolony głos, a zaraz po tym jego kroki i skrzypnięcie drzwi. Brzydal po jego wyjściu od razu wrócił do intensywnego wpatrywania się we mnie. Chryste! Tak ciężko było wytrzymać jego intensywne i przerażające spojrzenie, że musiałam toczyć ze sobą, naprawdę ciężką walkę, aby nie przerwać z nim kontaktu wzrokowego. Moje serce biło jak oszalałe, a dłonie robiły się wilgotne.

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz