Perspektywa Watsona.
— Cholera! Joe! — Przywalam sobie z dłoni w czoło, bo nie wierzę, że wcześniej na to nie wpadłem. — Pamiętasz pierwsze pomieszczenia, do których weszliśmy? — pytam go.
— No? — patrzy na mnie, marszcząc czoło.
Kiedy Mark poszedł, to od razu pozbyliśmy się przynajmniej na chwilę tego materiałowego gówna z twarzy, więc mogę widzieć jego minę.
— No i był tam magazyn, w którym było dużo przedmiotów i na przykład na sto procent widziałem tam siekierę?
— Szybko! Chodź! — Joe reaguje gwałtownie i od razu biegnie w stronę tamtego pomieszczenia. Mnie nie zostaje nic innego jak zrobić to samo.
Biegnę za nim do tego magazynu, czy raczej graciarni. Joe od razu wpada do środka i lata po pomieszczeniu, jakby był nakręcony. Ja idę do miejsca, w którym widziałem siekierę i biorę ją z półki.
— Patrz, co znalazłem! — Słyszę po chwili krzyk Joego, więc spoglądam w jego stronę.
Joe stoi z wiertarką w dłoni i cieszy się jak małe dziecko, które dostało lizaka.
— A widziałeś gdzieś w pobliżu drzwi kontakt, żeby ją podłączyć? — Mówię z politowaniem, bo mam wrażenie, że on nie myśli w danej chwili logicznie.
— Nie będzie mi potrzebny? — Odpowiada mi, uśmiechając się cwanie i w tym momencie, wiertarka wydaje z siebie ryk. — Ktoś inteligentny wymyślił wiertarki na akumulator. — Śmieje się, a ja też się uśmiecham, bo już dawno nie widziałem go takiego radosnego.
— Dobra! To chodźmy tam! Może uda nam się jakoś otworzyć te drzwi! — Ponaglam go od razu, bo sam chciałbym już zobaczyć Julię. Cholera! Tak. Chciałbym...
— Okay! Okay! — Odpowiada mi Walker, a ja od razu zmierzam do tych przeklętych drzwi.
— Julia! Jesteś pod drzwiami? — Zadaję od razu pytanie, jak tylko docieram do metalowej płyty.
— Tak. — Słyszę jej cichy głos po drugiej stronie.
— W takim razie odsuń się od drzwi jak najdalej, a my spróbujemy je otworzyć, dobrze? — Mówię do niej łagodnie.
— Okay, pójdę na łóżko. — odpowiada mi, a zaraz po tym słyszę jej oddalające się kroki.
— Dobra Joe! Działamy! — Zwracam się do mojego towarzysza. — Może spróbujmy najpierw z tą wiertarką. — Proponuję.
— Zdecydowanie tak. Widziałem kiedyś w telewizji, jak rozwalają i otwierają wiertarką zamek, więc może i mi się uda. — Odpowiada mi.
— W takim razie działaj, bracie. — Mówię i odsuwam się od drzwi, robiąc mu miejsce.
Joe przykłada wiertło do zamka i uruchamia wiertarkę. Urządzenie wydaje głośny dźwięk, który roznosi się echem po korytarzu, a ja mam nadzieję, że nie usłyszy go ktoś, kto nie powinien. Patrzę, jak wiertło wchodzi coraz głębiej w metal i modle się, aby się udało, bo szczerze wątpię, że tą siekierką uda nam się coś zdziałać... Przez cały czas w skupieniu obserwuję Joego, a kiedy widzę, jak Walker wyciąga zamek razem z wiertłem z drzwi, moje serce podskakuje z radości. Udało się?
— O Boże! — Krzyczy Joe i odkłada na ziemię wiertarkę razem z zamkiem. Zaraz po tym błyskawicznie naciska na klamkę, a drzwi się otwierają! — Udało się! — Oznajmia mi i od razu wbiega do środka, a ja zaraz za nim.

CZYTASZ
Wbrew sobie
AcciónDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...