Perspektywa Davida
Jest siódma rano, a ja dalej nie potrafię zasnąć. Wróciliśmy z akcji o piątej nad ranem. Nie chciałem już dostawać od chłopaków ciągłych zbędnych pytań i słuchać składanych mi kondolenci z powodu śmierci mojego brata, więc po powrocie od razu zamknąłem się w moim pokoju. Będę się smażył w piekle za to, co zrobiłem. Nie mam pojęcia czy postąpiłem dobrze, może dało się to rozwiązać w inny sposób, ale miałem już dość. Miałem już dość tego zupełnie obcego mi faceta, który nazywany był moim bratem.
Kiedy poszedłem szukać Mark'a i Julii, bo doskonale wiedziałem, że skoro wyprowadził ją na zewnątrz, to Julia może mieć kłopoty i usłyszałem jego słowa, to coś we mnie pękło. Julia nie zasłużyła sobie na to wszystko. Jej rodzina nie powinna płacić za błędy jej brata. A Mark? Mark zachował się jak skończony dupek. Chciał sobie zrobić z Julii dziwkę! Ona już tak wiele przez niego wycierpiała, ale nie! On chciał dalej ja gnębić, poniżać i psuć. Nie wytrzymałem! Pierwszy raz zabiłem człowiek i jest nim mój rodzony brat! Nie wiem, czy poradzę sobie z tą świadomością, ale wiem jedno. Uwolniłem od mojego brata i jego chamstwa nie tylko Julię i jej rodzinę, ale także wielu innych gnębionych i zastraszanych przez niego niewinnych ludzi.
Pewne jest także to, że nie mam zamiaru przejmować po nim jego interesu. Brzydzę się tym całym szajsem i przekażę to wszystko jedynej, moim zdaniem odpowiedniej osobie. Od dziś Adrien Adams przejmie wszystkie interesy Mark'a Gibsona. I mam nadzieję, że on będzie lepiej tym wszystkim zarządzał, niż robił to mój brat. Najlepiej, gdyby oddał to komuś w cholerę, ale dzisiaj oficjalnie zrezygnuję z tego wszystkiego, co niby teraz jest moje i przekażę władze nad tym Adamsowi. Niech on już z tym robi wszystko, cokolwiek mu się podoba. Ja się wypisuję z tego świata i mam zamiar trzymać się od niego z daleka.
Perspektywa Julii
Wreszcie przekraczam prób mojego domu i jestem w tej chwili najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. W towarzystwie Joego i Rafaela wchodzę do salonu. Joe rzuca się na fotel, a ja z Watsonem na kanapę. Opieram głowę o oparcie i przymykam oczy. Większość drogi minęła nam w ciszy, ale są chwile, kiedy w życiu dzieje się tak wiele, że człowiek nie jest w stanie żadnymi słowami opisać miotających nim w danej chwili uczuć.
Tak naprawdę czuję wszystko na raz: ulgę, radość, smutek, niepewność, troskę i potworne zmęczenie. I najgorsze jest to, że nie wiem, które z tych uczuć jest najsilniejsze i które po tym wszystkim, co wydarzyło się dzisiejszej nocy, jest prawidłowe. Teoretycznie w końcu jestem wolna, ale moje szczęście jest oparte na czyimś nieszczęściu. Ciągle nie potrafię uwierzyć w to, że to właśnie David zastrzelił Gibsona. Spodziewałabym się każdego, ale to naprawdę zrobił on i to mnie w tym wszystkim boli. David będzie musiał żyć do końca życia z myślą, że jego brat nie żyje przez niego, a ja dzięki temu będę miała spokojne i dawne życie. To trochę słabe, ale czasu żadne z nas nie cofnie.
— Kto ma ochotę na zimne piwko? — odzywa się Joe zmęczonym głosem. Zerkam na niego, uchylając jedną z powiek. Mój brat leży rozłożony na fotelu i patrzy na nas ze znudzoną miną.
— Ja! — wzdycha po chwili Watson.
— Może mnie też by się przydało — również postanawiam się odezwać, bo w sumie właśnie do mnie dotarło, że cholernie chce mi się pić.
— To super! W takim razie idź i je przynieś! — Oznajmia Joe, a ja chwytam poduszkę znajdująca się po mojej lewej stronie i rzucam nią w niego.
— Ty leniu! Zaproponowałeś nam to, bo nie chce ci się wstawać! — śmieję się.
— Oh siostrzyczko! Jak ty mnie dobrze znasz! — rechocze i posyła mi w powietrzu buziaka. No debil.
CZYTASZ
Wbrew sobie
БоевикDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...