59

8.2K 297 9
                                    



– Adrien! Błagam! Powiedz, że on nie zrobi mu większej krzywdy! Proszę, powiedz, że on go nie zabije! To nie jego wina! Skąd on mógł wiedzieć, kim wy jesteście?! – Zrozpaczona zaistniałą sytuacją, zaraz po tym, jak zostałam odciągnięta od tamtego przeklętego miejsca, błagałam Adriena o jakieś słowa otuchy.

– Hej! Julia spokojnie! – Adrien chwycił mnie za ramiona i spojrzał w moje zapłakane oczy. – Mark na pewno go nie zabije. Nastraszy go tylko i upewni się, że nikomu nic nie powie o tym, co widział, bo mógł się domyślić czegoś, czego wiedzieć nie powinien. – Nie wiem, czy brunet mówił prawdę, ale mam nadzieję, że tak. Nie chciałam mieć go na sumieniu! A poza tym mimo wszystko to mój kolega, którego lubiłam.

– Nie kłamiesz? – Zapytałam go, nie wiedząc, czy powinnam mu wierzyć.

– Nie kłamię. – odpowiedział pewnie, po czym zrobił coś, co mnie trochę zaskoczyło, bo przycisnął moją głowę do klatki piersiowej, jednocześnie gładząc moje plecy. – Uspokój się Julia, wszystko będzie dobrze – wymruczał. – Postoimy tak chwilę. Uspokoisz się, a potem pójdziesz do łazienki sprawić, aby nie było widać, że przed chwilą płakałaś i wrócimy do naszego stolika. – To było dziwne, ale swoją czynnością i łagodnym sposobem mówienia sprawiał, że naprawdę zaczynałam się lekko uspokajać. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że nie miałam już najmniejszej ochoty na tę szopkę, a niestety musiałam tam wrócić i dalej próbować udawać, że jestem z Gibsonem w bardzo bliskich stosunkach.

Perspektywa Mark'a.

Adrien zabrał Julię, a ja patrzyłem na tego gnoja, zastanawiając się, co powinienem mu zrobić. Czy on musiał wciskać nos w nieswoje sprawy? Fakt faktem, że Julia nawet nie ma pojęcia, jak dobrze zrobiła, całując mnie, bo jej usta i bliskość działają na mnie w bardzo zaskakujący, kojący sposób. Owszem podejrzewam, że pierwsze emocje rozładowałbym na niej, a wtedy z pewnością miałaby problemy z siedzeniem. Jednak jego miałem ochotę stłuc tak, że leżałby miesiąc w szpitalu. Jednak teraz wiem, że muszę to rozwiązać trochę inaczej.

– Jak masz na nazwisko?! – Zapytałem tego frajera. Musiałem to wiedzieć, żeby w razie czego móc bez problemu dotrzeć do jego rodziny i odpowiednio go tym nastraszyć.

– A co cię to obchodzi! – Warknął. Oj duży błąd. Moja pięć zderzyła się z jego szczęką.

– Zapytam jeszcze raz, jakie jest twoje nazwisko? – Powiedziałem spokojnym głosem, którym miałem zamiar sprawić, że ten człowiek będzie myślał, że jestem psycholem, zdolnym mu zrobić wszystko, jeśli nie zacznie ze mną gadać.

– A ty jak się nazywasz?! – Próbował zgrywać bohatera, a ja doskonale widziałem w jego oczach, że się mnie boi. – I kim ty jesteś, bo na pewno nie kuzynem Julii!

– To ja jestem od zadawania pytań! – Wrzasnąłem na niego, tym razem uderzając go kolanem w brzuch. Gdyby nie to, że Cook cały czas go trzymał, to frajer zgiąłby się w pół, a tak musiał przyjąć to uderzenie, bez możliwości zareagowania na moją czynność.

– Podaj mi swoje imię i nazwisko! – Znowu zażądałem.

– Pieprz się! – odpowiedział, a ja już wiedziałem, że mam do czynienia z lekkomyślnym idiotą. Kolejny kopniak w brzuch i uderzenie w oko, tym razem z jego łuku brwiowego poleciała krew. Cholera muszę uważać, bo jak potem wejdę do knajpy uwalony krwią? Zrzuciłem z siebie moją białą marynarkę, zostając tylko w koszuli.

– Podam ci moje nazwisko, jeśli ty mi powiesz, kim tak naprawdę jesteś! – Dalej był nieugięty. W porządku, skoro tak się chce bawić, to niech tak będzie.

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz