– Adrien! Błagam! Powiedz, że on nie zrobi mu większej krzywdy! Proszę, powiedz, że on go nie zabije! To nie jego wina! Skąd on mógł wiedzieć, kim wy jesteście?! – Zrozpaczona zaistniałą sytuacją, zaraz po tym, jak zostałam odciągnięta od tamtego przeklętego miejsca, błagałam Adriena o jakieś słowa otuchy.
– Hej! Julia spokojnie! – Adrien chwycił mnie za ramiona i spojrzał w moje zapłakane oczy. – Mark na pewno go nie zabije. Nastraszy go tylko i upewni się, że nikomu nic nie powie o tym, co widział, bo mógł się domyślić czegoś, czego wiedzieć nie powinien. – Nie wiem, czy brunet mówił prawdę, ale mam nadzieję, że tak. Nie chciałam mieć go na sumieniu! A poza tym mimo wszystko to mój kolega, którego lubiłam.
– Nie kłamiesz? – Zapytałam go, nie wiedząc, czy powinnam mu wierzyć.
– Nie kłamię. – odpowiedział pewnie, po czym zrobił coś, co mnie trochę zaskoczyło, bo przycisnął moją głowę do klatki piersiowej, jednocześnie gładząc moje plecy. – Uspokój się Julia, wszystko będzie dobrze – wymruczał. – Postoimy tak chwilę. Uspokoisz się, a potem pójdziesz do łazienki sprawić, aby nie było widać, że przed chwilą płakałaś i wrócimy do naszego stolika. – To było dziwne, ale swoją czynnością i łagodnym sposobem mówienia sprawiał, że naprawdę zaczynałam się lekko uspokajać. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że nie miałam już najmniejszej ochoty na tę szopkę, a niestety musiałam tam wrócić i dalej próbować udawać, że jestem z Gibsonem w bardzo bliskich stosunkach.
Perspektywa Mark'a.
Adrien zabrał Julię, a ja patrzyłem na tego gnoja, zastanawiając się, co powinienem mu zrobić. Czy on musiał wciskać nos w nieswoje sprawy? Fakt faktem, że Julia nawet nie ma pojęcia, jak dobrze zrobiła, całując mnie, bo jej usta i bliskość działają na mnie w bardzo zaskakujący, kojący sposób. Owszem podejrzewam, że pierwsze emocje rozładowałbym na niej, a wtedy z pewnością miałaby problemy z siedzeniem. Jednak jego miałem ochotę stłuc tak, że leżałby miesiąc w szpitalu. Jednak teraz wiem, że muszę to rozwiązać trochę inaczej.
– Jak masz na nazwisko?! – Zapytałem tego frajera. Musiałem to wiedzieć, żeby w razie czego móc bez problemu dotrzeć do jego rodziny i odpowiednio go tym nastraszyć.
– A co cię to obchodzi! – Warknął. Oj duży błąd. Moja pięć zderzyła się z jego szczęką.
– Zapytam jeszcze raz, jakie jest twoje nazwisko? – Powiedziałem spokojnym głosem, którym miałem zamiar sprawić, że ten człowiek będzie myślał, że jestem psycholem, zdolnym mu zrobić wszystko, jeśli nie zacznie ze mną gadać.
– A ty jak się nazywasz?! – Próbował zgrywać bohatera, a ja doskonale widziałem w jego oczach, że się mnie boi. – I kim ty jesteś, bo na pewno nie kuzynem Julii!
– To ja jestem od zadawania pytań! – Wrzasnąłem na niego, tym razem uderzając go kolanem w brzuch. Gdyby nie to, że Cook cały czas go trzymał, to frajer zgiąłby się w pół, a tak musiał przyjąć to uderzenie, bez możliwości zareagowania na moją czynność.
– Podaj mi swoje imię i nazwisko! – Znowu zażądałem.
– Pieprz się! – odpowiedział, a ja już wiedziałem, że mam do czynienia z lekkomyślnym idiotą. Kolejny kopniak w brzuch i uderzenie w oko, tym razem z jego łuku brwiowego poleciała krew. Cholera muszę uważać, bo jak potem wejdę do knajpy uwalony krwią? Zrzuciłem z siebie moją białą marynarkę, zostając tylko w koszuli.
– Podam ci moje nazwisko, jeśli ty mi powiesz, kim tak naprawdę jesteś! – Dalej był nieugięty. W porządku, skoro tak się chce bawić, to niech tak będzie.
![](https://img.wattpad.com/cover/124169482-288-k36568.jpg)
CZYTASZ
Wbrew sobie
ActionDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...