29

10.1K 356 3
                                    

  Mój spokojny sen zakłócił dźwięk dzwoniącego telefonu. Wymacałam go ręką na mojej szafce nocnej. Zaraz, zaraz, przecież to nie dzwoni mój telefon. No tak. Mam teraz dwa... Wstałam z łóżka, żeby dotrzeć do mojej torebki, z której wydobywał się ten irytujący dźwięk. Na wyświetlaczu telefonu zobaczyłam imię mojego kolegi. Dobrze, że był to David, a nie Mark... Przesunęłam palcem zieloną słuchawkę.

– Halo? – mój głos zdecydowanie nie brzmiał dobrze.

– Obudziłem cię? – słyszałam po jego głosie, że się ze mnie śmieje.

– Nie zaprzeczam...

– Przepraszam, ale jest już prawie dziesiąta i chciałem dać ci znać, że będę po ciebie za jakąś godzinę. Mam nadzieje, że się wyrobisz?

– Luz, nie szykuję się do wyjścia przez dwie godziny... – mój ton głosu był lekko sarkastyczny.

– No to świetnie! – David był ewidentnie zadowolony moją odpowiedzią. – W takim razie nie zawracam ci już głowy, idź się szykuj. Do zobaczenia za godzinę!

– Do zobaczenia... – odpowiedziałam mu bez większego entuzjazmu i rozłączyłam się.

Pobiegłam do łazienki, żeby doprowadzić się do porządku. Zrobiłam to, najszybciej ja się dało, a następnie udałam się do kuchni, żeby wypić kawę i nie wyjść z domu z pustym żołądkiem. W momencie, kiedy chowałam już naczynia do zmywarki, znowu usłyszałam mój telefon. Tym razem był to dźwięk wiadomości. Spojrzałam na ekran urządzenia. Wiadomość od: David

David: Czekam na Ciebie pod domem :)

Zadowolona, że się wyrobiłam, szybko odpisałam mu, że zaraz przyjdę i pobiegłam do pokoju po torebkę. Następnie wyszłam z domu i zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na ulicę, szukając wzrokiem David'a. Dostrzegłam go opartego o białe Scirocco. No tak. Mogłam się spodziewać, że nie przyjedzie po mnie starym golfem... Pomachał do mnie. Odmachałam mu i ruszyłam w jego stronę.

– Cześć piękna! Gotowa na zakupy? – przywitał mnie z wielkim uśmiechem na twarzy, otwierając jednocześnie przede mną drzwi od strony pasażera.

– No powiedzmy... – odpowiedziałam mu. Szczerze mówiąc, nigdy nie byłam wielką fanką takiego łażenia po sklepach, kiedy nie wiedziałam, czego szukam konkretnie. A tym razem tak właśnie miało być. Usadowiłam się na siedzeniu, a chłopak zamknął za mną drzwi.

Po chwili usłyszałam warkot silnika i ruszyliśmy.

– Nie wyglądasz na zadowoloną. Myślałem, że wy kobiety uwielbiacie to ganianie po sklepach. – David rozpoczął rozmowę, skupiając się jednocześnie na prowadzeniu pojazdu.

– Ja raczej należę do kobiet, które wolą wiedzieć konkretnie, po co jadą na zakupy, niż łazić po tych wszystkich sklepach i zastanawiać się, co może mi się przydać... – odpowiedziałam mu. Nawet nie miałam zamiaru udawać, że cieszę się, że jedziemy na zakupy.

– No tak... Zapomniałem, że zawsze byłaś inna od reszty dziewczyn... – Zaskoczyły mnie jego słowa. Nie wiedziałam, czy mam je uznać za komplement, czy wręcz przeciwnie.

– Co masz konkretnie na myśli? – zapytałam go, zaintrygowana jego słowami.

– W sensie, że z tobą zawsze dało się pogadać o wszystkim. A nie tak jak z resztą dziewczyn, kosmetyki, ubrania i inne pierdoły. Zawsze to w tobie ceniłem... – David był lekko zawstydzony. Troszkę mnie to bawiło. Jednak nie miałam też pojęcia, co powinnam odpowiedzieć. Jednak nie ukrywam, że to, co powiedział, było miłe i poczułam się z tym dobrze. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, jednak chłopak znowu ją przerwał.

– Julia... Tylko się nie denerwuj, ale muszę cię o to zapytać. – czułam po tym wstępie, że za chwilę poruszy jakiś niezręczny temat. – Co Mark Ci wczoraj zrobił? Chyba sama z siebie nie siedziałabyś na jego kolanach i nie zachowywałabyś się, jakby to było normalne... – widziałam, że się spiął. Jego dłonie zacisnęły się mocniej na kierownicy.

– Właśnie chodzi o to, że tylko mnie trochę nastraszył. Nawet mnie nie uderzył ani razu, po tym, jak zostałeś wyproszony... – odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą.

– Poważnie? – David zdawał się zaskoczony moim wyznaniem.

– No tak... W zasadzie sama byłam w szoku. Zachowywał się wczoraj naprawdę dziwnie...

– Dziwnie, to znaczy jak? – chłopak spojrzał na mnie, unosząc brwi.

– W sensie sprawiał, że przez cały czas byłam zdezorientowana i nie potrafiłam zrozumieć, co tak naprawdę siedzi w jego głowie. On w tym krótkim czasie, który musiałam z nim spędzić sama, zmienił swój nastrój i emocje częściej niż ja, kiedy mam okres. Najpierw był tak wściekły, że myślałam, że mnie rozniesie. Po chwili znowu stał się bardziej spokojny, po to, żeby zaraz znowu na mnie wrzeszczeć, a na samym końcu odpłynął w swoje myśli...

– Widzisz Julia, mój brat właśnie taki jest... I miałaś wielkie szczęście, że się uspokoił, bo nawet nie chcę wiedzieć, co by ci zrobił, gdyby się mu to nie udało... – czułam się, jakbym miała deja vu. Wczoraj usłyszałam od jego brata praktycznie to samo...

– Tak wiem... Nie omieszkał mnie, o tym poinformować wczoraj...

– O tym, że miałaś szczęście?

– Nie. O tym, że ostatni raz mi okazał swoją dobroć i więcej pobłażania nie będzie...

– A powiesz mi, co miał wczoraj na myśli mówiąc, że odpowiednio go przeprosiłaś? – Boże czy on mi musiał, o tym przypominać? Już zdążyłam się z tego lekko otrząsnąć.

– David, wolałabym o tym nie mówić...

– Julia, ale... – Dawid się zawahał, jakby reszta zdania nie chciał mu przejść przez gardło – on nie zmusił cię... Nie kazał ci ze sobą... No wiesz... – chłopak był wyraźnie zawstydzony. Ja zresztą też nie czułam się komfortowo. To, że musiałam go pocałować, było prawie tak samo dla mnie ubliżające, jakbym musiała się z nim przespać.

– Nie... I proszę David, nie rozmawiajmy już o tym... – Chciałam jak najszybciej zakończyć ten temat. Nie chciałam, żeby mój kolega wiedział, co wczoraj zaszło.

– Okay, w porządku... – Odetchnęłam z ulgą, że odpuścił.

– Mam jednak do ciebie inną sprawę – szybko i zręcznie zmieniłam temat.

– Zamieniam się w słuch – David spojrzał na mnie, lekko się do mnie uśmiechając.

– Czy ty znasz tego Watsona? – mój kolega jakby posmutniał.

– Nie... Niestety, ale nie znam. Trzymam się od tych brudnych spraw z daleka. Zresztą Mark już Ci o tym wspominał. Znam niewielu handlarzy. Ogólnie znają mnie tylko najbliżsi współpracownicy Marka. Tak jak Adrien i Charlie. Dla pozostałych nie istnieje. To dla mojego dobra i bezpieczeństwa. I też po to, żeby wrogowie Gibsona nie mieli na niego haka.

– Aha, rozumiem... – Byłam w szoku, ale jednocześnie cieszyłam się, że moje przypuszczenia były słuszne. Nie potrafiłam przyjąć do siebie tego, że David stał się przestępcą z wyboru. On był tylko cichym pomocnikiem Mark'a. Trochę mi ulżyło, że nie był on wciągnięty w to całe bagno. Czułam się przez to, odrobinę pewniej przy nim.

– A myślisz, że jeśli mój brat go zna, to mogłabym poprosić go o pomoc? – widząc jego pytające spojrzenie, kontynuowałam. –W sensie, że wiesz, mój brat pomógłby mi się z nim skontaktować, a ja poprosiłabym Watsona o pomoc w dotarciu do ludzi Clarka?

– Myślę, że mogłabyś spróbować. W zasadzie sam Mark ci powiedział, że nie interesuje go, jak się z nimi zapoznasz. Jednak musisz być ostrożna. Pamiętaj, że im mniej osób wie, o co w tym wszystkim chodzi – tym lepiej... – ucieszyła mnie jego odpowiedź. To jest moja szansa.

Wjechaliśmy na parking podziemny, znajdujący się pod galerią handlową, więc na tym raczej zakończy się nasza rozmowa. Za chwile czeka mnie męka...

– No to jesteśmy – zakomunikował mi David. Wcale nie miałam ochoty tam iść, więc posłałam koledze niechętne spojrzenie. – Chodźmy! – Pogłaskał mnie pokrzepiająco po ramieniu – Im szybciej pójdziemy, tym prędzej będziemy to mieli za sobą!  

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz