69

8K 283 39
                                    

– Masz jakiś plan jak zdobyć klientów? – Pyta Watson, kiedy już się uspokoiłam po telefonie Mark'a i usiedliśmy na ławce, jedząc lody.

– Joe obiecał, że mi pomoże i podeśle kilku swoich klientów. – Odpowiadam, po czym coś sobie uświadamiam. – Cholera! Muszę się z nim przecież skontaktować!

– To może zrobisz to teraz? – Proponuje Watson. – Obliczymy, ile oni mogą wziąć od ciebie towaru i potem będziemy musieli znaleźć ci chętnych na resztę prochów. – Oznajmia. A mnie utkwiło w głowie tylko jedno słowo: MUSIMY

– Musimy? – Powtarzam je na głos, bo robi mi się cieplej na sercu.

– No przecież powiedziałem, że ci pomogę! Nie dopuszczę do tego, żeby ten cwel zrobił sobie z ciebie dziwkę! – Mówi, widząc moją minę i kładzie dłoń na moim ramieniu. Boże! Ty mnie chyba jednak kochasz, skoro postawiłeś tego człowieka na mojej drodze!

– Jesteś kochany. – Mówię, a moje oczy robią się lekko wilgotne. Wzruszyłam się. Wzruszyłam się tym, że jeszcze istnieją dobrzy ludzie na tym świecie. A w dodatku w takim świecie, w jakim aktualnie się znalazłam!

– A przestań! Każdy normalny człowiek by się tak zachował! – Mówi lekko zmieszany. – A teraz bierz telefon i dzwoń do swojego brata!

Zgadzam się z Watsonem, co do tego, że muszę zadzwonić do Joe'go. Wyciągam więc telefon i wybieram jego numer. Co prawda ma niby teraz nocki i zapewne jeszcze śpi, ale trudno, to jest sprawa niecierpiąca zwłoki.

– Halo... – Po kilku sygnałach słyszę jego zaspany głos w słuchawce. Wiedziałam, że jeszcze śpi!

– Joe przepraszam, że cię budzę, ale to jest sprawa niecierpiąca zwłoki.

– Co się dzieje? – Pyta od razu bardziej przytomnie.

– Pamiętasz, jak mi obiecałeś, że gdy będę miała handlować, to ty mi pomożesz z klientami?

– No oczywiście, że pamiętam! – Odpowiada nerwowo.

– No, więc słuchaj uważnie. – Chcę mu w jak największym skrócie przedstawić sytuację. – Żeby móc handlować dla tego ciula, dostałam warunek, że mam sprzedać pewną całkiem sporą ilość towaru w ciągu tygodnia. Potrzebuję klientów na gwałt! Bo jak mi się nie uda tego zrobić, to będę musiała pracować u niego jako jego dziwka. – Oznajmiam. – A! I mam jeszcze jedną, bardzo ważną informację. Nie pytaj, jak to się stało, ale Watson zna prawdę i właściwie siedzi tu teraz obok mnie. I obiecał, że jeśli chodzi o sprzedanie tego gówna w ciągu tego tygodnia, to też mi pomoże.

– Kurwa! – Słyszę w odpowiedzi. – Ile masz tego sprzedać? – Pyta.

– Sto gram koki i dwieście amfy. – Odpowiadam cicho, bojąc się, że ktoś mógłby mnie podsłuchiwać.

– Pierdolisz! – No tak. Takiej reakcji się spodziewałam.

– No niestety. Także sam widzisz, że czas mnie goni, a brak jakichkolwiek klientów nie jest pomocny.

– Dobra! Julia! W wyjątkowej sytuacji trzeba podjąć wyjątkowe działania. W tym tygodniu kieruję do ciebie wszystkich moich klientów. Skoro Watson chce ci pomóc, to on dołoży kilku swoich i powinno się udać! – Mówi, a ja nie wierzę własnym uszom.

– Joe! Nie możesz! Przecież ty też musisz zarabiać na dług! – Nie mogę się na to zgodzić.

– Julia! Ja dobrze wiem, co robię. O mnie się nie martw. Dla mnie ten jeden tydzień nie robi aż tak dużej różnicy, Uwierz mi. I tak niedługo będę miał już całą sumę. – Mój brat brzmi dość pewnie, ale czy aby na pewno mnie nie okłamuje?

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz