Nim pogodziłam się z myślą, że spędzę tę noc w jednym łóżku z Mark'em, próbowałam się jeszcze jakoś wymigać i zaproponowałam szatynowi, że mogę spać na kanapie w salonie, a on położy się w moim łóżku. Niestety mój pomysł był z góry skazany na porażkę.
Skończyło się, więc na tym, że on wziął szybki prysznic, a ja zajęłam się zmazywaniem z twarzy tej tony tapety, która się na niej znajdywała. Nie miałam już siły na mycie się, jednak wcale mi się nie śpieszyło do bycia tak blisko tego dziwnego człowieka, więc ostatecznie wzięłam szybki prysznic i właśnie zmierzałam ubrana w krótkie dresowe spodenki i luźną koszulkę z krótkim rękawkiem do mojego łóżka, w którym ku mojej rozpaczy czekał już na mnie Mark. Naiwnie liczyłam na to, że może jakimś cudem już zasnął, ale oszukiwałam samą siebie. Przecież doskonale wiedziałam, że po prochach może to być mało prawdopodobne.
– No jesteś! – Ledwo przekroczyłam próg mojego pokoju, a Mark już pozbawił mnie złudzeń co do tego, że zastanę go śpiącego. – Chodź do mnie. – Wymruczał, podnosząc kołdrę i poklepał dłonią po odsłoniętej przez niego części prześcieradła, dając mi tym samym do zrozumienia, że mam się obok niego położyć.
Moje serce zaczęło walić jak oszalałe, a żołądek chyba przeniósł się do gardła. Zaraz umrę. Dlaczego ja? Powolnym krokiem zmierzałam w jego kierunki, a on czekał cierpliwie, szeroko się do mnie uśmiechając. Czułam się, jakbym zmierzała właśnie do otwartej paszczy upośledzonego lwa. Ku mojej rozpaczy, przestrzeń dzieląca mnie od mojego łóżka stawała się mniejsza, a moja panika niestety z każdym krokiem, zamiast się zmniejszać tak jak ta odległość to rosła.
Niepewnie położyłam się na skraju łózka na moim prawym boku, tyłem do niego i tym samym najdalej jak tylko się dało od tego potwora, a następnie okryłam się resztkami kołdry. Po chwili usłyszałam za sobą cichy śmiech Mark'a, a zaraz po tym poczułam na mojej talii jego dłonie.
– Chodź tu bliżej. Przecież zaraz spadniesz. – Zarechotał mi nad uchem, ciągnąć mnie w swoją stronę. Niech go szlag! – Przecież cię nie zjem. – Czułam, jak jego ciało trzęsie się od tego śmiechu. Szkoda tylko, że mnie to ani trochę nie bawi.
Kiedy nasz nagły pan śmieszek skończył już rechotać, poczułam, jak przyciąga mnie jeszcze bliżej, przyciskając mnie do siebie. Świetnie. No po prostu super. Żyć – nie umierać. Jego ramiona zacisnęły się na mojej talii, a broda spoczęła na moim lewym barku. Moje ciało zareagowało na jego bliskość, tak jak powinno, czyli każdy mięsień znajdujący się na moim ciele był aktualnie napięty.
– Nie bój się mnie aniołku. – Wyszeptał, muskając ustami moje ucho. Nie. Błagam! Tylko nie to. – Rozluźnij się. – Wymruczał, przenosząc usta na moją szyję i składając na niej pojedyncze pocałunki.
Nie wierzę, że on to robi. To się nie dzieje naprawdę. Ja śnię. Zaraz się obudzę. To tylko zły sen.
– Mogę sprawić, że będziesz w siódmym niebie. – Wymruczał w moją szyję, skutecznie mnie uświadamiając w tym, że to nie sen, a koszmar na jawie.
Nie reagowałam. Jedyne, do czego byłam na daną chwilę zdolna, to jeszcze mocniejsze napięcie całego ciała, skulenie się do pozycji embrionalnej, zaciśnięcie powiek i do tego zakrycie ich dłońmi. Właśnie teraz, tak jak małe dziecko wierzyłam w to, że jak zasłonię twarz, to stanę się niewidoczna, że będzie to moja idealna kryjówka przed potworem, który przybrał dzisiaj maskę normalnego i słodkiego mężczyzny.
– Ja pierdole. – Mark'owi chyba nie spodobała się moja rekcja na jego poczynania. – Dlaczego ty się mnie tak boisz? Przecież jestem dzisiaj dla ciebie taki miły.
Miły? On chyba ma pamięć wybiórczą. On miły? Już zapomniał, jak mnie potraktował pod tą knajpą? Ile już miałam dzisiaj przeżyć przez niego? Poza tym, gdyby nie te jebane narkotyki to w życiu bym nie zobaczyła i nie usłyszała takiego Mark'a! Więc, o czym on do cholery mówi? Jak tylko stanie się w pełni świadomy swojego zachowania, to od razu sobie przypomni swoją prawdziwą tożsamość i wróci ten bezduszny skurwiel.
– Julia pozwól mi sprawić, że będzie ci miło. Skorzystamy z tego obydwoje. Dziewczyno, ty nie masz pojęcia, jak ty mnie kręcisz. – Jego słowa sprawiły, że momentalnie zebrało mi się na wymioty. Nie! Nie! Nie! Nie ma mowy.
– Proszę. – Znowu muszę być taka żałosna. – Zostaw mnie. Jestem potwornie zmęczona. Nie pragnę obecnie niczego innego jak tego, żeby zasnąć. – Mój głos się trząsł, ale nic na to nie poradzę, że na samą myśl o tym, czego ten człowiek ode mnie chce, robiło mi się słabo.
– Wiesz, że nawet jeśli teraz ci odpuszczę, to i tak to dostanę? Wisz, że teraz mogło ci być naprawdę miło, z czego ty nie chcesz skorzystać? Wiesz, że kiedyś jak będę miał gorszy humor, to nie będę zastanawiał się nad tym, czy ty czerpiesz z tego jakąkolwiek przyjemność? – Jego ton głosu był teraz tak szorstki, a słowa, które wypowiadał tak przerażające, że przez moje plecy przeszedł bardzo nieprzyjemny dreszcz.
On żartuje prawda? Chce mnie tylko teraz zaszantażować, bo myśli, że dzięki temu się zgodzę, prawda? Dlaczego, to wszystko musiało się przytrafić akurat mnie? Co ja zrobiłam w życiu takiego złego, że Bóg obdarzył mnie takim powalonym bratem, przez którego muszę właśnie teraz przechodzić przez takie piekło? A do tego wychodzi na to, że to, co najgorsze jest nieuniknione. A on teraz stawia mnie w sytuacji, w której mam wybierać czy chcę z nim to zrobić po dobroci, czy czekać aż w końcu bezceremonialnie mnie zgwałci?
Chyba jedyne, co mi pozostało to łudzić się, że może mi się uda tego uniknąć. Przecież nigdy się na to dobrowolnie nie zgodzę! I tak zabrał mi już wiele. Nie pozwolę mu dodatkowo odebrać mojej całkowitej godności! Wolałabym umrzeć. To na pewno byłoby lepsze niż dobrowolne oddanie się temu człowiekowi.
– Chcę spać. – Niech sobie nie myśli, że mnie tak łatwo podejdzie.
– Twój wybór kochanie. – Usłyszałam w odpowiedzi, jego zjadliwy ton głosu. A po chwili jego cielsko odsunęło się ode mnie, a ja odetchnęłam z ulgą. Chociaż raz wygrałam. Chociaż raz to nie ten potwór postawił na swoim. Chociaż raz mogę zrobić coś nie wbrew sobie.
Kochani! Wiem, że ostatnie rozdziały nie porywają i przepraszam Was za to, ale mam ostatnio małe urwanie głowy, a za tym przyszedł mój chwilowy spadek weny.
CZYTASZ
Wbrew sobie
ActionDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...