12

13.5K 508 7
                                    

Włączyłam czajnik, żeby zagotować wodę. Wyciągnęłam szklankę i wsypałam do niej kawy. Nie byłam zbytnio głodna, bo mój żołądek był ciągle ściśnięty ze stresu. Gdy woda zaczęła się gotować, w drzwiach stanął Patrick.

— O widzę, że przyszedłem w samą porę — powiedział i podszedł do szafki, żeby wyciągnąć sobie szklankę.

— Zdecydowanie masz wyczucie — zaśmiałam się. Wlałam wodę do mojego kubka i wymieszałam jego zawartość.

— Reszta jeszcze śpi? — zapytał.

— No na to wychodzi — odpowiedziałam. 

Postawiłam kubek na stole i podeszłam do lodówki, żeby wyciągnąć z niej mleko. Kawa bez mleka – to nie dla mnie. Wlałam je do kubka i usiadłam do stołu.

— A ty tak samą kawę tylko pijesz? Nie jesz nic? — odezwał się, również napełniając swój kubek wodą.

— Na razie czuję, że nic bym nie przełknęła z wyjątkiem kawy.

Patrick położył swój kubek naprzeciwko mnie.

— Poważnie? — spojrzał na mnie zaskoczony. — Ja jestem głodny jak wilk! — dodał i skierował się do lodówki. Następnie wyciągnął z niej masło, wędlinę i pomidora. — Na pewno nie zjesz nawet małej kanapeczki? — spojrzał na mnie zachęcającym wzrokiem.

— Na sto procent. – Uśmiechnęłam się do niego. I zrobiłam łyka mojej kawy.

— Nie wiesz, co tracisz! Robię najlepsze kanapki! — zaśmiał się. Ja też wybuchłam śmiechem. Dobrze, że do mnie dołączył, bo trochę rozładował mój stres.

— Wierzę ci na słowo Patrick!

Patrick po zrobieniu sobie kanapek usiadł naprzeciwko mnie. Spojrzał na mnie i po chwili zrobił kwaśną minę.

— Julia! Twoja broda... — zaczął z przerażeniem w oczach, cholera od razu zauważył.

— Wiem, wiem... — przerwałam mu — nie wiem, skąd to się wzięło. Skłamałam, modląc się, żeby nie zaczął drążyć tego tematu.

— Jak to nie wiesz? — Patrzył na mnie z niedowierzaniem.

— No normalnie, trochę dużo wczoraj wypiłam. Nie wszystko dobrze pamiętam.

— Nie uważasz, że masz tego siniaka w dość dziwnym miejscu i ciężko byłoby go sobie zrobić samemu?

Cholera czy on serio musi drążyć ten temat? Nie mógłby odpuścić...

— Ale z was ranne ptaszki! — usłyszałam za sobą głos Alice. Boże jak dobrze, ratuje mi życie swoim przybyciem.

— Jakie ranne? — odezwałam się szybko, ignorując pytanie Patricka. — Jest już po trzynastej Alice — zaczęłam się śmiać.

— No, a wróciliśmy po czwartej, czyli jest jeszcze rano — odpowiedziała, pochodząc do lodówki. Wyciągnęła z niej sok pomarańczowy. — Wy też macie takiego kaca? — spytała, wlewając sok do szklanki. — Ja umieram — wyjęczała.

— Takiego jak ty, to chyba nie mamy — odpowiedziałam jej żartobliwie, a ona usiadła do stołu.

— Masakra. — Podparła głowę ręką.

Znowu zaczęłam się z niej śmiać, natomiast Patrick ciągle miał wzrok skupiony na mnie.

— O Boże! Wy już wszyscy tutaj? — Do pomieszczenia weszła Susan, a zaraz za nią Michael.

— O zrobiliście kanapki! Jak miło! — odezwał się Michael, a następnie bez czekania na odpowiedź zabrał Patrickowi z talerza kanapkę.

— Ej to moje! — Patrick w końcu przestał się na mnie gapić.

— Jednej kanapki mi żałujesz? — Michael zrobił dziecinną minę.

— Kurwa! Serio się zachowujecie jak dzieci! — przerwała im Susan.

Patrick miał coś powiedzieć, ale przerwało mu pukanie do drzwi.

— Kogo to diabli niosą... — wymruczała Susan i ruszyła w stronę drzwi.

Przełknęłam głośno ślinę i wyprostowałam się na krześle. Boże błagam, niech to nie będą oni. Te sekundy, w których moja koleżanka pokonywała drogę do drzwi, wydawały mi się być minutami. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe, a ręce oblewały się potem.

— Yyy, cześć? A no tak. Przepraszam, nie poznałam cię w pierwszej chwili. Proszę, wejdź.

Do moich uszu dotarły słowa Susan, a po chwili pojawiła się ona w drzwiach, a za nią David. Trochę mi ulżyło, kiedy zobaczyłam, że jest sam. Bez swojego brata i tych matołów...

— Julia, masz gościa — zwróciła się do mnie. W jej spojrzeniu dało się zauważyć zdziwienie i podejrzliwość. Przynajmniej tak mi się wydawało.

— O cześć David! Co ty tutaj robisz? — Udawałam zaskoczoną.

Chłopak zrobił lekko zakłopotaną minę, ale musiał odpowiedzieć coś sensownego.

— Pomyślałem sobie, że skoro już się tu spotkaliśmy, to może wpadniesz do nas na chwilę? — zawahał się na moment — Wczoraj nie mogliśmy się nagadać. Mamy jeszcze kilka lat do nadrobienia — zaśmiał się lekko.

— A no tak... — odpowiedziałam bez większego entuzjazmu. Nie miałam najmniejszej ochoty, żeby tam iść. Bałam się. Tak bardzo się bałam tego, co mnie czeka.

— Mark również cię serdecznie zaprasza... — Spojrzał na mnie znacząco. Jeśli myślał, że mnie to w jakikolwiek sposób zachęci, to grubo się mylił. Wiedziałam, że muszę z nim iść, ale gdybym mogła, to przykleiłabym się do krzesła, na którym obecnie siedzę.

— Nim znowu zabierzesz gdzieś Julię, to może ty jesteś w stanie wyjaśnić, skąd wzięły się siniaki na jej brodzie? — odezwał się Patrick.

Świetnie, teraz wszyscy gapili się na mnie, a David posłał mi wołające o pomoc spojrzenie.

— Cholera Patrick, mówiłam ci, że nie pamiętam, kiedy je sobie zrobiłam, więc, dlaczego on by miał to wiedzieć?! — podniosłam głos, nerwy zaczynały mi puszczać i coraz trudniej było mi opanować miotające mną emocje.

— Twój kolega potrafi mówić, więc on niech mi odpowie.— Patrick zmroził mnie wzrokiem. Nie mam pojęcia, co go ugryzło, ale zaczynał mnie już mocno denerwować swoim zachowaniem.

— Nie mam pojęcia — David był coraz bardziej zmieszany. Wiedziałam, że muszę coś zrobić, nim Patrick zrobi coś jeszcze głupszego albo David.

— Dosyć tego! — Podniosłam się z miejsca. — David poczekaj na mnie na zewnątrz, zaraz do ciebie przyjdę — rozkazałam mu. — A ty Patrick się ogarnij, bo nie wiem co się z tobą dzieje.

Wyszłam z pomieszczenia, a następnie udałam się do pokoju po mój telefon i torebkę.

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz