Włączyłam czajnik, żeby zagotować wodę. Wyciągnęłam szklankę i wsypałam do niej kawy. Nie byłam zbytnio głodna, bo mój żołądek był ciągle ściśnięty ze stresu. Gdy woda zaczęła się gotować, w drzwiach stanął Patrick.
— O widzę, że przyszedłem w samą porę — powiedział i podszedł do szafki, żeby wyciągnąć sobie szklankę.
— Zdecydowanie masz wyczucie — zaśmiałam się. Wlałam wodę do mojego kubka i wymieszałam jego zawartość.
— Reszta jeszcze śpi? — zapytał.
— No na to wychodzi — odpowiedziałam.
Postawiłam kubek na stole i podeszłam do lodówki, żeby wyciągnąć z niej mleko. Kawa bez mleka – to nie dla mnie. Wlałam je do kubka i usiadłam do stołu.
— A ty tak samą kawę tylko pijesz? Nie jesz nic? — odezwał się, również napełniając swój kubek wodą.
— Na razie czuję, że nic bym nie przełknęła z wyjątkiem kawy.
Patrick położył swój kubek naprzeciwko mnie.
— Poważnie? — spojrzał na mnie zaskoczony. — Ja jestem głodny jak wilk! — dodał i skierował się do lodówki. Następnie wyciągnął z niej masło, wędlinę i pomidora. — Na pewno nie zjesz nawet małej kanapeczki? — spojrzał na mnie zachęcającym wzrokiem.
— Na sto procent. – Uśmiechnęłam się do niego. I zrobiłam łyka mojej kawy.
— Nie wiesz, co tracisz! Robię najlepsze kanapki! — zaśmiał się. Ja też wybuchłam śmiechem. Dobrze, że do mnie dołączył, bo trochę rozładował mój stres.
— Wierzę ci na słowo Patrick!
Patrick po zrobieniu sobie kanapek usiadł naprzeciwko mnie. Spojrzał na mnie i po chwili zrobił kwaśną minę.
— Julia! Twoja broda... — zaczął z przerażeniem w oczach, cholera od razu zauważył.
— Wiem, wiem... — przerwałam mu — nie wiem, skąd to się wzięło. Skłamałam, modląc się, żeby nie zaczął drążyć tego tematu.
— Jak to nie wiesz? — Patrzył na mnie z niedowierzaniem.
— No normalnie, trochę dużo wczoraj wypiłam. Nie wszystko dobrze pamiętam.
— Nie uważasz, że masz tego siniaka w dość dziwnym miejscu i ciężko byłoby go sobie zrobić samemu?
Cholera czy on serio musi drążyć ten temat? Nie mógłby odpuścić...
— Ale z was ranne ptaszki! — usłyszałam za sobą głos Alice. Boże jak dobrze, ratuje mi życie swoim przybyciem.
— Jakie ranne? — odezwałam się szybko, ignorując pytanie Patricka. — Jest już po trzynastej Alice — zaczęłam się śmiać.
— No, a wróciliśmy po czwartej, czyli jest jeszcze rano — odpowiedziała, pochodząc do lodówki. Wyciągnęła z niej sok pomarańczowy. — Wy też macie takiego kaca? — spytała, wlewając sok do szklanki. — Ja umieram — wyjęczała.
— Takiego jak ty, to chyba nie mamy — odpowiedziałam jej żartobliwie, a ona usiadła do stołu.
— Masakra. — Podparła głowę ręką.
Znowu zaczęłam się z niej śmiać, natomiast Patrick ciągle miał wzrok skupiony na mnie.
— O Boże! Wy już wszyscy tutaj? — Do pomieszczenia weszła Susan, a zaraz za nią Michael.
— O zrobiliście kanapki! Jak miło! — odezwał się Michael, a następnie bez czekania na odpowiedź zabrał Patrickowi z talerza kanapkę.
— Ej to moje! — Patrick w końcu przestał się na mnie gapić.
— Jednej kanapki mi żałujesz? — Michael zrobił dziecinną minę.
— Kurwa! Serio się zachowujecie jak dzieci! — przerwała im Susan.
Patrick miał coś powiedzieć, ale przerwało mu pukanie do drzwi.
— Kogo to diabli niosą... — wymruczała Susan i ruszyła w stronę drzwi.
Przełknęłam głośno ślinę i wyprostowałam się na krześle. Boże błagam, niech to nie będą oni. Te sekundy, w których moja koleżanka pokonywała drogę do drzwi, wydawały mi się być minutami. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe, a ręce oblewały się potem.
— Yyy, cześć? A no tak. Przepraszam, nie poznałam cię w pierwszej chwili. Proszę, wejdź.
Do moich uszu dotarły słowa Susan, a po chwili pojawiła się ona w drzwiach, a za nią David. Trochę mi ulżyło, kiedy zobaczyłam, że jest sam. Bez swojego brata i tych matołów...
— Julia, masz gościa — zwróciła się do mnie. W jej spojrzeniu dało się zauważyć zdziwienie i podejrzliwość. Przynajmniej tak mi się wydawało.
— O cześć David! Co ty tutaj robisz? — Udawałam zaskoczoną.
Chłopak zrobił lekko zakłopotaną minę, ale musiał odpowiedzieć coś sensownego.
— Pomyślałem sobie, że skoro już się tu spotkaliśmy, to może wpadniesz do nas na chwilę? — zawahał się na moment — Wczoraj nie mogliśmy się nagadać. Mamy jeszcze kilka lat do nadrobienia — zaśmiał się lekko.
— A no tak... — odpowiedziałam bez większego entuzjazmu. Nie miałam najmniejszej ochoty, żeby tam iść. Bałam się. Tak bardzo się bałam tego, co mnie czeka.
— Mark również cię serdecznie zaprasza... — Spojrzał na mnie znacząco. Jeśli myślał, że mnie to w jakikolwiek sposób zachęci, to grubo się mylił. Wiedziałam, że muszę z nim iść, ale gdybym mogła, to przykleiłabym się do krzesła, na którym obecnie siedzę.
— Nim znowu zabierzesz gdzieś Julię, to może ty jesteś w stanie wyjaśnić, skąd wzięły się siniaki na jej brodzie? — odezwał się Patrick.
Świetnie, teraz wszyscy gapili się na mnie, a David posłał mi wołające o pomoc spojrzenie.
— Cholera Patrick, mówiłam ci, że nie pamiętam, kiedy je sobie zrobiłam, więc, dlaczego on by miał to wiedzieć?! — podniosłam głos, nerwy zaczynały mi puszczać i coraz trudniej było mi opanować miotające mną emocje.
— Twój kolega potrafi mówić, więc on niech mi odpowie.— Patrick zmroził mnie wzrokiem. Nie mam pojęcia, co go ugryzło, ale zaczynał mnie już mocno denerwować swoim zachowaniem.
— Nie mam pojęcia — David był coraz bardziej zmieszany. Wiedziałam, że muszę coś zrobić, nim Patrick zrobi coś jeszcze głupszego albo David.
— Dosyć tego! — Podniosłam się z miejsca. — David poczekaj na mnie na zewnątrz, zaraz do ciebie przyjdę — rozkazałam mu. — A ty Patrick się ogarnij, bo nie wiem co się z tobą dzieje.
Wyszłam z pomieszczenia, a następnie udałam się do pokoju po mój telefon i torebkę.
CZYTASZ
Wbrew sobie
ActionDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...