50

8.5K 312 8
                                    



Nie mam pojęcia jak długo tak siedzę na tej kanapie, ale było mi już wszystko jedno. Nawet łzy już dawno przestały wypływać z moich oczu. Mark siedział w kuchni, a ja miałam wrażenie, że mimo wszystko miał rację. Owszem, nikt nie ma prawa traktować w taki sposób drugiego człowieka, ale ja miałam świadomość tego, że wrzeszczenie na niego nie jest dobrym pomysłem, a jednak pozwoliłam sobie na to.

Nie sądziłam tylko, że może zachować się w aż tak brutalny sposób, ale z drugiej strony czego ja się po nim spodziewałam? Sama nie wiem. Może myślałam, że posiada w sobie więcej ludzkich odruchów, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

Jednak nauczył mnie tym jednego. Następnym razem, naprawdę zastanowię się trzy razy nim na niego nawrzeszczę, bądź też zrobię coś nie po jego myśli. W dniu, w którym zgodziłam się z nim współpracować, stałam się nikim, a już na pewno przestałam być sobą. Nigdy w życiu nie sadziłam, że kiedyś będę znała takich ludzi, a tym bardziej, że sama będę musiała do nich dołączyć. Przecież jeśli Clark pozwoli mi na handel, to będę codziennie obracać się wśród ludzi, którzy już dawno pozbyli się człowieczeństwa i wszelkich zasad.

Z mojego letargu wyprowadziło mnie głośne pukanie do drzwi. Cholera. Kto to może być? Podniosłam moją głowę i już miałam wstawać, ale usłyszałam za sobą kroki Mark'a.

– Ja otworzę. – Oznajmił i udał się w kierunku drzwi. A ja zaczęłam nasłuchiwać.

– W końcu jesteś. – Yyy, Mark się kogoś spodziewał?

– Straszne korki na mieście, ale mam wszystko. – Adrien? Jeszcze jego mi tu brakowało...

– Nie widziałeś na dole nikogo podejrzanego? – Mark zignorował jego odpowiedź.

– Nie, szefie.

– To dobrze. Chodźmy.

Po chwili obydwoje weszli do salonu, a ja spojrzałam na nich. Adrien miał na sobie czapkę z daszkiem i... perukę? Poważnie? Czarne włosy do ramion, wystawały spod jego nakrycia głowy. No tak, wiele ryzykują, kręcąc się w mojej okolicy. Tylko w takim razie, po cholerę on tu przyjechał? Pooglądać moją poobijaną twarz? Szkoda, że nie zabrał jeszcze z sobą swojego jasnowłosego kolegi. On, to by dopiero się ucieszył, widząc mnie w takim stanie.

Mark wszedł z jakąś reklamówką do kuchni, a brunet jednym ruchem ściągnął z głowy czapkę wraz z tymi komicznymi włosami. Po chwili, nasze spojrzenia się skrzyżowały, a on zlustrował moją twarz,  jego oczy stawały się coraz większe.

– Kto cię tak urządził? – W jego głosie było słychać niedowierzanie i...lekką złość?

Nie miałam pojęcia, co mu powiedzieć, więc zwyczajnie odwróciłam głowę w drugą stronę.

– Nie interesuj się! – Naturalnie Mark wyręczył mnie w odpowiedzi, krzycząc z pomieszczenia obok.

– Ale ludzie Clarka, nie mają z tym nic wspólnego? – Aha. To dlatego był zły. Myślał, że to mogli być oni.

– Powiedziałem, że masz się nie interesować! – Ton Mark'a, wskazywał na to, że jest wkurzony. Tylko dlaczego? Powinien być dumny ze swego dzieła. Nie chce się pochwali, przed swoim podwładnym, że to on mnie tak pięknie urządził?

– Okay. Okay.– Odparł mu zrezygnowany Adrien, a następnie usłyszałam jego kroki, zmierzając w moją stronę i po sekundzie siedział już obok mnie. Jednak ja uparcie, patrzyłam w przeciwną stronę. Wstydzę się mojego wyglądu i nie chcę mu dać tej chorej satysfakcji.

– To robota Gibsona?– Szepnął mi do ucha, a ciepłe powietrze załaskotało jego wnętrze.

Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Czy powinnam powiedzieć mu prawdę? Obróciłam się w jego stronę, chciałam spojrzeć w jego oczy i sprawdzić, jak wielką ma satysfakcję z tego, że wyglądam tak, a nie inaczej. Jednak nie byłam w stanie niczego z nich wyczytać. On znowu widząc moją twarz, pokręcił z niedowierzaniem głową.

– Julia! – Mark wszedł do pokoju, a ja automatycznie utkwiłam wzrok w podłodze. – Adams kupił maści, które pomogą ci z tymi siniakami. – Gibson był już obok mnie i stał nade mną.– Weź je i posmaruj nimi wszystkie zasinienia, powinny się szybko wchłonąć dzięki nim.

Nie patrząc na niego, chwyciłam reklamówkę, którą trzymał przed moją twarzą i postanowiłam bez słowa wykonać jego polecenie, jednak aby wykonać tę czynność byłam zmuszona się podnieść i udać do łazienki. Kiedy postawiłam moje stopu na ziemi, to moje ciało od razu przypomniało mi, że nie jest w najlepszym stanie. Mimowolnie syknęłam z bólu. Moja obita kość ogonowa, zdecydowanie nie ułatwiała mi chodzenia. Jednak z wielkim trudem, zaczęłam powoli iść w stronę łazienki.

Perspektywa Mark'a.

Julia bez słowa, chwyciła reklamówkę, którą skierowałem w jej kierunku i nawet na mnie na patrząc, zaczęła podnosić się z kanapy. Świetnie. Dalej się mnie boi. Widziałem, jak wielką trudność sprawia jej każdy ruch i zdecydowanie nie byłem z tego zadowolony. Na jej twarzy widniał wielki grymas bólu. A kiedy syknęła, to miałem ochotę sam sobie przywalić za tą moją głupotę. Miałeś ją tylko nastraszyć! Ty porywczy kretynie!

– Kurwa, szefie. - Moje wyklinanie na siebie, przerwał mi Adrien, który również patrzył jak Julia próbuje doczłapać się do łazienki i skrzywił się. – Ona się ledwo rusza! Jak ta dziewczyna, ma jutro być szefa wizytówką? – Adams złapał się za głowę, a ja miałem ochotę mu przywalić. No kurwa! Amerykę odkrył! Sam byłem tym faktem wkurwiony.

– Będę jej pomagał się poruszać. A po za tym, do jutrzejszego wieczora, to już jej trochę przejdzie. – Oznajmiłem. Jedna sam nie wierzyłem w słuszność moich słów.

– A te siniaki? – No rzesz, kurwa! Niech on się zamknie!

– Maść je trochę przygasi, a resztę zamaskuje makijażem. Chyba tyle kasy, co wydałem na te pierdolone mazidła, nie może iść na marne! – Oznajmiłem. – A ty zamiast przejmować się nie swoimi problemami, lepiej mi powiedz czy załatwiliście wszystkie rzeczy, którymi obiecaliśmy wesprzeć naszych przyjaciół?

– Oczywiście szefie. Wszystko już jest na miejscu. – Odparł mi dumnie.

Adrien czasami niemiłosiernie mnie wkurwiał, bo w przeciwieństwie do Cooka zbyt często używał swojego mózgu i czasami zbyt dużo się mądrował. Jednak miało to też swoje dobre strony, bo mogłem na niego liczyć. Cook wykonywał tylko ślepo moje polecenia, ale nie był zbyt pomocny w podejmowaniu różnych decyzji. Natomiast Adams już tak.

– To dobrze. ­– Odparłem mu po chwili.

– Szefie, a Julia w ogóle już wie, że jutro jest to spotkanie i że idzie na nie z tobą? – Kurwa! A ten dalej musi wypytywać. Chyba mnie coś trafi zaraz!

– Nie. Mam zamiar jej wszystko wyjaśnić jak wyjdzie z łazienki. ­­–  Odparłem mu oschle.

– Bo widzę, że dostała wczoraj niemałą lekcję, jednak jaką masz pewność, że będzie się zachowywać tak, jak należy? Myślisz, że kilka siniaków wystarczy, żeby mieć nad nią pełną kontrolę? Ta dziewczyna jest niesubordynowana. – No nie! Teraz, to już przegiął. Wiedziałem, że bez problemu się domyśli, że to ja ją tak urządziłem jednak są rzeczy, których on nie powinien wypowiadać na głos!

– Przestań w końcu wciskać nos w nieswoje sprawy! – Wydarłem się na niego. – Ja doskonale wiem co robię! I uwierz mi, Julia w najbliższym czasie nie zrobi nic, co mogłoby mi się nie spodobać! To moja sprawa, w jaki sposób nauczę ją posłuszeństwa wobec mnie, a nie twoja! Więc przestań się wypowiadać na tematy, w których nie pytam ciebie o zdanie! 

 Ledwo się powstrzymywałem, żeby się na niego nie rzucić. Tak! Przyznaję się! Miałem pierdolone wyrzuty sumienia, że potraktowałem ją tak ostro i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę! Ale nikt nie ma prawa mi tego wytykać!

– Okay! – Adrien uniósł ręce w geście poddania się. – Przepraszam! Już się nie odzywam...

Chwała Panu! Już myślałam, że nigdy się nie zamknie!

– Ja idę poszukać jeszcze jakiś tabletek przeciwbólowych, a ty już możesz sobie iść! –
 Poinformowałem Adams'a i udałem się do kuchni.

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz