71

7.7K 273 35
                                    


Docieram pod drzwi tego przeklętego mieszkania. Wkładam klucz do zamka, ale ku mojemu zaskoczeniu drzwi okazują się otwarte. Czy ten kretyn nie zamknął ich za sobą? A może ktoś się włamał? Ostrożnie przesuwam dalej drewnianą płytę i powoli wchodzę do środka. 

Do moich uszu dociera dźwięk włączonego telewizora. Czy to możliwe, że ten potwór w dalszym ciągu jest w tym mieszkaniu? Moje serce zaczyna bić szybciej. Stoję jak wryta, zastanawiając się, czy wchodzić dalej, czy się wycofać. Robię krok w tył, przez co zahaczam o stojący za mną wieszak, a on przewraca się, robiąc przy tym niemały hałas. Kurwa mać! Pieprzona pokraka! Po chwili z pokoju wylatuje blondas, którego tak bardzo z całego serca nienawidzę. Co on tu do cholery robi?!

– Kurwa to ty! – Charlie wita mnie ze złośliwym uśmiechem na twarzy. – Ale z ciebie pokraka. – Prycha i patrzy na mnie tym swoim irytującym spojrzeniem.

– Co ty tutaj do cholery robisz?! – Nie wytrzymuję. Jak nie Mark to ten jego najbardziej irytujący człowiek nachodzi mnie w mieszkaniu. Co to do cholery jest? Dom publiczny, otwarty dla wszystkich?

– Też się cieszę, że cię widzę pokrako. – Mówi, posyłając mi najbardziej złośliwy uśmiech, na jaki go stać. – Może byś tak zamknęła za sobą drzwi? – Dodaje. A do mnie dociera, że rzeczywiście są dalej otwarte. Rzucam temu pajacowi lekceważące spojrzenie, ale odwracam się i zamykam drzwi wejściowe, a zaraz po tym podnoszę z ziemi przewrócony wieszak.

– A teraz mógłbyś mi do cholery wyjaśnić, co ty tutaj robisz?! – Nie potrafię udawać, że nie jestem wkurzona jego widokiem. – Czy w tym mieście każdy ma klucz do tego mieszkania?!

– Każdy nie, ale ci, co powinni, owszem mają. – Informuje mnie, krzyżując dłonie na klatce piersiowej i uśmiecha się arogancko.

– Czyli kto? – Dopytuje, bo chyba powinnam wiedzieć takie rzeczy.

– Mark, ja, Adrien. – Odpowiada.

– Świetnie! Czyli cała wasza trójka może sobie tutaj przyłazić, kiedy wam się tylko podoba, a ja mam to do kurwy nędzy tolerować, tak?! – Mam już dość tego miejsca. Zero prywatności.

– Uspokój się wojowniczko, bo ci żyłka w oku pęknie. – Charlie jest ewidentnie rozbawiony. – Już odpowiednio mocno wkurwiłaś dzisiaj szefa. – Mówi. A ja widzę, że ten kretyn ma dzisiaj podejrzanie dobry humor. – Bądź więc tak uprzejma i mnie nie wyprowadzaj z równowagi, bo dzisiaj już nie będę się zastanawiał nad tym, czy ci przyłożyć tylko po prostu to zrobię, a Mark by mi zapewne za to podziękował.

– W takim razie możesz mi wytłumaczyć, po cholerę tu przylazłeś? – Pytam spokojniej, ale w środku wszystko mi się gotuję. Traktują mnie jak jaką pieprzoną zabawkę, z która mogą robić, co im się tylko podoba.

– Mam ci coś pokazać i tym samym przypomnieć zasady, bo Mark mówił, że trochę ci się ostatnio w dupie poprzewracało. – Oznajmia z wyższością. – Zapraszam zatem szanowną panią do salonu. – Mówi z ironią i wchodzi w głąb pomieszczenia.

A ja już wiem, że to niczego dobrego nie wróży. Jego dobry humor na pewno ma z tym coś wspólnego. Mój żołądek znowu się ściska, jednak udaję się za blondynem.

– Siadaj! – Mówi, wskazując mi dłonią na pufa znajdującego się przy stole, a on sam rozsiada się wygodnie na kanapie naprzeciwko. No super. Pewnie. Czuj się jak u siebie, a ja pobędę tutaj sobie gościem. Siadam na pufie i patrzę wprost w te jego irytująca mordę.

Wbrew sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz