Docieram pod drzwi tego przeklętego mieszkania. Wkładam klucz do zamka, ale ku mojemu zaskoczeniu drzwi okazują się otwarte. Czy ten kretyn nie zamknął ich za sobą? A może ktoś się włamał? Ostrożnie przesuwam dalej drewnianą płytę i powoli wchodzę do środka.
Do moich uszu dociera dźwięk włączonego telewizora. Czy to możliwe, że ten potwór w dalszym ciągu jest w tym mieszkaniu? Moje serce zaczyna bić szybciej. Stoję jak wryta, zastanawiając się, czy wchodzić dalej, czy się wycofać. Robię krok w tył, przez co zahaczam o stojący za mną wieszak, a on przewraca się, robiąc przy tym niemały hałas. Kurwa mać! Pieprzona pokraka! Po chwili z pokoju wylatuje blondas, którego tak bardzo z całego serca nienawidzę. Co on tu do cholery robi?!
– Kurwa to ty! – Charlie wita mnie ze złośliwym uśmiechem na twarzy. – Ale z ciebie pokraka. – Prycha i patrzy na mnie tym swoim irytującym spojrzeniem.
– Co ty tutaj do cholery robisz?! – Nie wytrzymuję. Jak nie Mark to ten jego najbardziej irytujący człowiek nachodzi mnie w mieszkaniu. Co to do cholery jest? Dom publiczny, otwarty dla wszystkich?
– Też się cieszę, że cię widzę pokrako. – Mówi, posyłając mi najbardziej złośliwy uśmiech, na jaki go stać. – Może byś tak zamknęła za sobą drzwi? – Dodaje. A do mnie dociera, że rzeczywiście są dalej otwarte. Rzucam temu pajacowi lekceważące spojrzenie, ale odwracam się i zamykam drzwi wejściowe, a zaraz po tym podnoszę z ziemi przewrócony wieszak.
– A teraz mógłbyś mi do cholery wyjaśnić, co ty tutaj robisz?! – Nie potrafię udawać, że nie jestem wkurzona jego widokiem. – Czy w tym mieście każdy ma klucz do tego mieszkania?!
– Każdy nie, ale ci, co powinni, owszem mają. – Informuje mnie, krzyżując dłonie na klatce piersiowej i uśmiecha się arogancko.
– Czyli kto? – Dopytuje, bo chyba powinnam wiedzieć takie rzeczy.
– Mark, ja, Adrien. – Odpowiada.
– Świetnie! Czyli cała wasza trójka może sobie tutaj przyłazić, kiedy wam się tylko podoba, a ja mam to do kurwy nędzy tolerować, tak?! – Mam już dość tego miejsca. Zero prywatności.
– Uspokój się wojowniczko, bo ci żyłka w oku pęknie. – Charlie jest ewidentnie rozbawiony. – Już odpowiednio mocno wkurwiłaś dzisiaj szefa. – Mówi. A ja widzę, że ten kretyn ma dzisiaj podejrzanie dobry humor. – Bądź więc tak uprzejma i mnie nie wyprowadzaj z równowagi, bo dzisiaj już nie będę się zastanawiał nad tym, czy ci przyłożyć tylko po prostu to zrobię, a Mark by mi zapewne za to podziękował.
– W takim razie możesz mi wytłumaczyć, po cholerę tu przylazłeś? – Pytam spokojniej, ale w środku wszystko mi się gotuję. Traktują mnie jak jaką pieprzoną zabawkę, z która mogą robić, co im się tylko podoba.
– Mam ci coś pokazać i tym samym przypomnieć zasady, bo Mark mówił, że trochę ci się ostatnio w dupie poprzewracało. – Oznajmia z wyższością. – Zapraszam zatem szanowną panią do salonu. – Mówi z ironią i wchodzi w głąb pomieszczenia.
A ja już wiem, że to niczego dobrego nie wróży. Jego dobry humor na pewno ma z tym coś wspólnego. Mój żołądek znowu się ściska, jednak udaję się za blondynem.
– Siadaj! – Mówi, wskazując mi dłonią na pufa znajdującego się przy stole, a on sam rozsiada się wygodnie na kanapie naprzeciwko. No super. Pewnie. Czuj się jak u siebie, a ja pobędę tutaj sobie gościem. Siadam na pufie i patrzę wprost w te jego irytująca mordę.

CZYTASZ
Wbrew sobie
AcciónDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...