Schodząc schodami w dół, dostrzegłam na ich końcu, opierającego się o barierkę Davida. Ciekawe, gdzie był przez ten czas. Miałam jednak teraz, kolejny problem. Czy mogę przy Watson'ie pokazać, że go znam. Zdam się w tej kwestii na niego. Zobaczę, jak on się zachowa.
— Do zobaczenia i poważnie nie siebie uważaj — powiedział mi nad uchem Watson, kiedy byliśmy już na końcu schodów, a następnie poszedł w znanym tylko jemu kierunku.
No i bardzo dobrze, nie muszę się martwić tym, jak powinnam się zachować względem David'a. Od razu do niego podeszłam.
— Gdzie byłeś przez ten czas? — spytałam go, bo nie dawało mi to spokoju.
— Jakby ci to powiedzieć... — zaczął, lekko zawstydzony. Dziwne. — No stałem niedaleko i podsłuchiwałem was, to znaczy bardziej nasłuchiwałem gdybyś potrzebowała mojej pomocy, bo raczej nie wiele mogłem usłyszeć z waszej rozmowy.
— To dobrze, że udało ci się stamtąd odejść na czas, bo było by źle, gdyby Watson się zorientował, że ktoś nas podsłuchiwał. A tak, to wszystko idzie w dobrym kierunku. — Spojrzałam mu prosto w oczy. Patrzył na mnie... z troską? — Obiecał, że mi pomoże i wstawi się za mną u ludzi Clarka — pochwaliłam się mu.
— To dobrze, że przynajmniej tu się na coś przydał ten twój brat... — skrzywił się na te słowa, wypowiadając je z odrazą. To smutne. On nigdy nie znał Joego, a już myśli o nim w najgorszy z możliwych sposobów. Jednak nie powinnam się dziwić. Zna go z tej najgorszej strony.
Perspektywa Davida.
Szlag mnie trafiał na samą myśl o tym, że Julia musi przejść tyle stresu i zdobyć się na tak wiele poświęceń, tylko dlatego, że jej zasrany brat nie potrafił sam zadbać o swoje interesy. I teraz, co? Tak krucha, delikatna, wrażliwa osóbka musi wejść w bezlitosny świat, który jest w stanie powalić ją od razu na ziemie i zdeptać.
Patrzę teraz na nią i widzę zadziorną dziewczynę, która jak można by domniemać, po jej wyglądzie ma w dupie cały świat. Jednak ja dobrze wiem, że Blanca, to nie Julia. Julia, to nie Blanca. Nie wierzę w to. I jest, to niemożliwe, żeby ktoś taki jak Julia, mógł całkowicie wejść w rolę laski, dla której nie ma zasad. Julia i wulgarność? Julia i prochy? Julia i łamanie prawa?
Boże! Przecież ta dziewczyna bała się jechać autobusem na gapę, bo czuła się jakby robiła nie wiadomo, co złego. A teraz ma robić coś, za co ludzie akurat serio idą do więzienia. I żeby, to było tylko więzienie. Jeden zły krok, może kosztować utratą życia. Nawet jeśli, to całe beznadziejne zadanie, do którego zmusza ją mój rodzony brat skończy się powodzeniem, to ja nie chcę wiedzieć i boję się tego dowiedzieć: Kim, po tej całej historii będzie Julia? Co jeśli ten tryb życia, w jakim będzie musiała przez najbliższy czas żyć, odbije się na niej tak mocno, że nie będzie potrafiła wrócić do swojego starego życia i zostanie na tym dnie i w tym brutalnym świecie?
— No, ale Watson to pikuś... — Smutny głos Julii, sprowadził mnie myślami na ziemię. Jej oczy, jeszcze przed chwilą, podekscytowane faktem, że udało jej się przekonać Watsona do Blanci, teraz były pełne przerażenia. – Najgorsze dopiero przede mną. – Opuściła wzrok i patrzyła w ziemię. Widziałem, że zbiera się, aby mi coś jeszcze powiedzieć. Postanowiłem więc, że nie będę się odzywał. Miałem jednak świadomość, że skoro powiedzenie tego, sprawia jej taką trudność, to jest, to coś bardzo złego...
— Wiesz, co powiedział Watson? — znowu spojrzała na mnie, a ja widziałem, że w jej oczach zbierają się łzy. Kurwa! Niech tylko nie płacze!
— Co? — Spytałem ją niepewnie, bo sam nie wiedziałem czy powinienem dopytywać...
— Że... — Jej głos się załamał i znowu spojrzała gdzieś w bok, robiąc przy tym płytkie wdechy. Najprawdopodobniej robi teraz wszystko, żeby się nie rozpłakać. Znowu niepewny tego, co powinienem zrobić, potarłem delikatnie jej ramię w geście wsparcia.
Po chwili, znowu na mnie spojrzała.
— ...że jak ludzie Clarka mnie zobaczą, to prędzej będę chcieli zrobić ze mnie dziewczynę do towarzystwa albo jakąś striptizerkę niż pozwolą handlować! — Mimo wielkiego wysiłku, jaki wkładała w powstrzymanie łez, te właśnie zaczęły spływać, po jej twarzy.
Nienawidzę tego! Nienawidzę widzieć, jak ona płacze! Przytuliłem ją do siebie. Rozejrzałem się jednak delikatnie czy nie zwracamy zbytnio na siebie uwagi, jakby taki Watson zobaczył płaczącą Julię i mnie przytulającą ją, to nie wyglądałoby to najlepiej... Na szczęście, praktycznie nikt nie zwrócił na nas uwagi. Ludzie byli zbyt pijani i naćpani, żeby się nami zainteresować.
To beznadziejne, ale czułem się teraz za nią w pewnym sensie odpowiedzialny. Teraz tylko ja mogłem ją jakoś wesprzeć. Nikt z bliskich jej osób nie mógł wiedzieć, o tym, z czym przyszło się jej zmierzyć. Czułem się winny, że nie mogę jej pomóc i zobowiązany do tego, żeby ją wspierać najbardziej, jak to będzie możliwe. Chciałbym tak trzymać ją w ramionach i ochronić przed tym całym gównem! Sam bym to wszystko za nią zrobił, gdybym tylko mógł!
Po czasie, który był może nie całą minutą, Julia odsunęła się ode mnie i spojrzała w górę. Te oczy nie były jej oczami. Te nie hipnotyzowały tak, jak tamte, ale teoretycznie nie trzymałem teraz w ramionach Julii, a Blancę. Jeszcze trochę, a ja sam zacznę świrować.
— David, a co jak oni naprawdę nie będą chcieli mnie wziąć do handlu, a jedynie zatrudnić mnie do bycia ich dziwką? — spytała, po chwili. — Czy Gibson, będzie chciał wtedy, żebym to robiła? — jej głos się znowu łamał. A ja nie miałem pojęcia, co powinienem jej odpowiedzieć. Z przykrością stwierdzam, że mój brat jest zdolny do wszystkiego...
— Myślę, że jednak bardziej mu zależy, żebyś jak najszybciej zaczęła handlować, bo jaką by miał korzyść z tego, że robiłabyś dla Clarka coś innego?
— Mam nadzieję... — powiedziała, bardziej sama do siebie niż do mnie.
Było mi jej szkoda... Clark i jego ludzie również są nieobliczalni, co jak będą chcieli jej coś zrobić? Kto ją wtedy uratuje? Nie mogę zwrócić na siebie ich uwagi, bo źle by się to skończyło dla wszystkich. Mark by mnie zabił, za to...
Jedyne, co mogłem robić w danej chwili, to próbować jej dodać otuchy i pomóc się trochę wyluzować. Wiem, że nie ma na to nastroju, ja zresztą też nie, ale co innego mi pozostało?
— Maleńka, nie zamartwiaj się tym zawczasu — powiedziałem, obejmując ją ramieniem. — Skoro z Watsonem tak dobrze ci poszło, to może i z nimi też tak będzie. — Próbowałem ją pocieszyć. — Chodźmy na razie. Napijesz się jeszcze drinka i spróbujemy potańczyć do tej beznadziejnej muzyki — uśmiechnęła się na te słowa, chyba mi się udało.
— Może być ciężko do tego tańczyć — zaśmiała się. — Jednak drink zapewne mi w tym pomoże. – Znowu delikatnie się uśmiechnęła i starła resztki łez z policzków. — Chodźmy — powiedziała po chwili i pociągnęłam mnie za rękę w stronę baru. Taką Julię lubię.

CZYTASZ
Wbrew sobie
ActionDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...