Perspektywa Joego.
— Każdy wie, co ma robić, gdzie idzie i gdzie się spotykamy po przejściu poza teren ogrodzenie? — Gibson postanowił jeszcze poudawać wielkiego organizatora przed przejściem do naszych działań.
— TAK! — Odpowiedziało kilka osób, inny kiwali twierdząco głową, a reszta postanowiła wcale się nie odzywać tak jak ja.
— W takim razie zakładajcie kominiarki i nie dajcie się zabić! — Ogłosił, a wszyscy zakryli swoje twarze.
Każdy z nas miał na sobie kamizelkę kuloodporną, pas na amunicję i broń. Również zostaliśmy wyposażeni w inne przedmioty typu gaz pieprzowy czy nóż, które mogą nam się przydać w czasie ataku. Jest nas dwudziestu, a wejść na posesję Clarka pięć, dlatego na każde przejście przypada czterech nas. Ja będę działać z Watsonem, Adamsem i Cookiem. My mamy dotrzeć do głównej bramy, która znajduje się najbliżej wejścia do domu.
Kiedy każdemu z nas uda się przedostać na drugą stronę ogrodzenia, mamy się spotkać pod fontanną i wtedy wszyscy razem wkroczymy do domu. Nim jednak to się stanie, David włamie się do monitoringu na jego posesji i wyłączy na wszelki wypadek wszystkie kamery. Największy problem jest taki, że nie wiemy, gdzie ten skurwiel przetrzymuje Julię, ale znajdziemy ją. Musimy...
— Dobra panowie ruszamy, tak?! — Adrien klasnął w dłonie w geście pobudzenia nas do boju. Tak trochę się teraz czuję. Jak żołnierz idący na pole walki.
— Tak. Ruszamy. — Odpowiada mu Watson, w czasie gdy ja dalej milczę.
Boże! Jeśli istniejesz, to błagam, niech wszystko pójdzie zgodnie z planem!
Adrien i Charlie ruszają, a ja z Rafaelem kroczymy zaraz za nimi. Nie odzywam się, próbuję jedynie skoncentrować się jak najmocniej na czekającym nas zadaniu i aby wykonać je najlepiej jak potrafię. Nie mogę w tym momencie pozwolić sobie na to, żeby emocje przejęły kontrolę nad zdrowym rozsądkiem. Wszystko musi zostać wykonane zgodnie z planem. Tu chodzi o moją siostrę i to ona jest dla mnie w tym momencie najważniejsza.
Maszerujemy w nieprzerwanej ciszy. W tle jedynie słychać odgłos skrzypiącej ściółki spowodowany naszymi krokami i szum wiatru, który kołysze delikatnie gałęziami drzew. Tej nocy niebo jest zachmurzone. Tak jakby nawet natura chciała nam dopomóc, chowając księżyc i gwiazdy za chmurami i tym samym sprawiając, że jest jeszcze ciemniej, bo zniknęły naturalne źródła światła. Nasze czarne stroje sprawiają, że idealnie wtapiamy się w otoczenie, więc nie ma szans, żeby ktoś nas dojrzał z daleka. Im bliżej jesteśmy miejsca, z którego zrobimy szybkie rozeznanie i wkroczymy do akcji, tym staję się coraz bardziej zdenerwowany. Mój żołądek z każdym krokiem coraz mocniej się zaciska, a puls przyspiesza.
— Hej Joe! — Głos Charliego roznosi się echem i przerywa panującą między nami ciszę.
— Co chcesz Cook? — Pytam, chociaż doskonale wiem, że pewnie nic mądrego...
— Oddałeś Gibsonowi już całą kasę? — Odwraca na chwilę głowę w moim kierunku, a w jego głosie słychać nutę złośliwości.
— A co ci do tego? — Warczę, bo nie jestem w nastroju na jego docinki.
— Wyluzuj. Tylko pytam. Co ty taki drażliwy jesteś jak baba w ciąży? — Prycha.
— A jak myślisz? — O ile Adriena lubię, to Charlie od zawsze mnie drażnił.
— Boże, nie gadaj, że aż tak się martwisz o tą małą sukę? — Śmieje się i odwraca przodem do mnie.
Teraz to już przegiął! Nie wiele się zastanawiając, rzucam się na niego i powalam go na ziemię. Następnie dociskam przedramię do jego krtani.

CZYTASZ
Wbrew sobie
AcciónDlaczego jest tak, że za czyjeś błędy, płacić muszą inni? Jej brat zawsze miał dar sprowadzania na siebie kłopotów. Niestety tym razem sprowadził je na całą rodzinę. Tylko ona, 21 letnia Julie może ocalić ich od śmierci... To moje pierwsze opowi...