Przez żołądek do serca?

74 4 0
                                    


Zuzanna

Aleksander dziś nie ma żadnej sesji, siedzi w gabinecie i obrabia zdjęcia, ja mam wyczyścić obiektywy i lampy a później mogę iść do domu. Jako że płaci mi za godziny, to mam nienormowany czas pracy. Czasami jest to dziesięć godzin, czasami pięć. Gdy kończę już czyścić ostatnią lampę wysłania się z pokoju i idzie prosto do lodówki. Wiem, że nic w niej nie ma, bo gdy chowałam jogurt to jedyne, co zwróciło moją uwagę to, to, że jest to najmniej pożyteczna lodówka w całej Warszawie. Nie wiem, po co mu w ogóle taka ogromna lodówka, które żre ogrom prądu.

– To twój jogurt prawda?– pyta, ale dobrze wie, że mój.

– Jeśli masz ochotę go możesz go zjeść– odpowiadam.

Ale powinieneś zjeść w końcu coś treściwszego. Pragnę to powiedzieć, ale gryzę się w język. Mam się nie odzywać. Mam trzymać swój niewyparzony język na wodzy i niczego nie komentować. Jest to cholernie trudne.

– Dzięki– odpowiada i wraca do pokoju. Jednak za chwilę się wychyla.

– Idziesz już? Weź klucze, jutro wejdź sama i dopóki do ciebie nie wyjdę masz na mnie poczekać. Możesz w tym czasie przejrzeć moje portfolio lub poczytać książki.

Jezu. Dopóki nie wyjdę.

– To, po co mam przychodzić wcześniej?– Nie wytrzymałam już i pytam wprost. Bo to bez sensu.

– Po to, bo ci każę– odpowiada i zamyka za sobą drzwi. Dupek do kwadratu.

Wychodzę i niemalże zatrzaskuję za sobą drzwi, jakbym chciała z hukiem pozbyć się negatywnych emocji, które odczuwam. Gdy przechodzę przez bramkę zauważam reklamę makaronu Lubelli. Eh, zjadłabym obiad. Aleksander też powinien a nie żywi się byle jak i byle czym. Nie wiem tylko, jakim cudem ma takie ciało skoro tak się odżywia, to nie jest normalne. To jakaś obca anomalia. Nagle wpada mi do głowy pewien pomysł. I myślę, że może jakoś go udobrucham i przestanie być takim dupkiem. Wpadam do pobliskiego sklepu i kupuję dwie paczki świeżego szpinaku, cebulę, czosnek, makaron, bo nie wiem czy ma i jeszcze kilka rzeczy. Mam jego klucze, więc wracam z powrotem do mieszkania wchodząc bardzo cicho. Nawet nie zamknął drzwi mieszkania. Jest kompletnie nieostrożny. Wiem, że to chronione i strzeżone osiedle, ale jednak powinien być bardziej roztropny w końcu ma tu tyle drogiego sprzętu. Słyszę muzykę z oddali. Puścił sobie Red Hot Chilli Peppers „Otherside". Lubię ten kawałek. Do jego rytmu przygotowuje wszystkie składniki, najpierw myję, później kroję i w końcu zaczynam przesmażać. Gdy odcedzam makaron słyszę „Snow" Red Hotów. Dodaję gałki, słodkiej papryki do szpinaku, odrobiny żółtego sera i mieszam z makaronem. Znajduje w szafce ładny kolorowy głęboki talerz, nakładam solidną porcję i idę prosto do jego gabinetu. Nie wiem jak zareaguje. Czy wkurzy się za krzątanie się w jego kuchni? Za rządzenie się? Pukam cicho, ale nie słyszę odpowiedzi. Pukam głośniej i muzyka zamilkła. Choć nie słyszę „proszę", to wchodzę od razu. Aleksander ma na sobie szary, przylegający tshirt, który uwydatnia jego mięśnie. Kurde wygląda jeszcze bardziej seksownie. Myślę, że w tym wydaniu Monika schrupałaby go od razu. Ja chciałabym go schrupać... Podnosi na mnie wzrok i jego szare oczy patrzą się na mnie z niedowierzaniem.

– Co to?– pyta wciąż wpatrując się we mnie. Czuję jak jego wzrok mnie paraliżuje, jest w nim coś hipnotyzującego, coś, co sprawia, że zapominam, że jest dla mnie naprawdę podły.

– Zrobiłam ci obiad. Lubisz makaron ze szpinakiem?– zapytałam uśmiechając się niewinnie i słodko. No przestań być takim dupkiem Aleksander.

– To naprawdę miłe Zuza. Lubię, dziękuję bardzo– odpowiedział a ja postawiłam przed nim talerz.

– Zjesz ze mną?– zapytał. Wow. Nie wierzę, podziękował, zapytał czy z nim zjem. Chyba częściej będę go karmić.

W obiektywie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz