Z wizytą w spelunce

35 1 0
                                    

Zuzanna

Mijały kolejne dni a ja zastanawiałam się nad słowami Aleksandra, że jestem zdolna i powinnam pomyśleć o czymś własnym. Jeśli zaczęłabym korzystać ze sprzętu, który podarował mi na gwiazdkę i dokupiła kilka rzeczy jak np., namiot bezcieniowy, to mogłabym kontynuować zdjęcia produktowe, w których miałam doświadczenie i portfolio. Stwierdziłam, że faktycznie może powinnam zacząć coś działać na własnej płaszczyźnie. Chciałam zasypać go milionem pytań, jakie firmy są najlepsze, na jakie parametry mam zwrócić szczególną uwagę i chociaż wiem, że by mi odpisał, a nawet pewnie wskazał proponowane produkty, to nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam go poprosić o pomoc. Cały dzień przeglądałam Internet w poszukiwaniu znanych marek, szukałam tego sprzętu, na którym pracował Aleksander, jako odnośnik do innych.

Gdy po całym dniu udało mi się skompletować cały zestaw, zamówiłam go i nie wydałam na razie nawet jednej trzeciej tej sumy, którą mi wysłał. Dziś na szczęście miałam wolne, więc spędzałam kolejne godziny na szukaniu kogoś, kto mi założy dobrą stronę internetową. Niestety nie znałam nikogo takiego. Przeszukałam milion ofert, milion propozycji i przykładowych stron. W końcu znalazłam jednego chłopaka, który robił strony między innymi sieciom hotelowym i salonom kosmetycznym, a nawet dwóm fotografom. Przeglądałam każde strony chociaż nie były związane z moją branżą. Chciałam sprawdzić wygląd, funkcjonalność. Na jednej ze stron hoteli pewnej włoskiej sieci mignęła mi znajoma twarz. To był ten włoch, którego poznałyśmy w klubie, dzięki podbojom Kaśki. Jak on miał na imię? Lorenzo... Tak Lorenzo. Więc to była ta sieć hoteli włoskich, o których opowiadał. Zamknęłam stronę z hotelami i napisałam do informatyka z zapytaniem o założenie strony internetowej, napisałam mu cały mój plan, jak miałoby to wyglądać i poprosiłam o wycenę. Zamknęłam laptopa i położyłam się. Wiktor wszedł do mojego pokoju bez pukania, ostatnio prawie w ogóle nie wychodził z domu, chyba przestał całkowicie widywać się z Hanią.

– Zuza będę zamawiał kebaba chcesz?

– Nie– skrzywiłam się, bo na samą myśl o kebabie dostawałam skrętu kiszek, jakoś źle działał na mój układ trawienny.

– Monia jedzie jutro z Danielem do Płocka chcesz jechać? Moglibyśmy pójść gdzieś z chłopakami i Alą.

– Jasne– powiedziałam krótko.

Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, wzięłam go do reki i od razu odebrałam.

– Cześć Sebastian– powiedziałam wesoło, Wiktor wyszedł z pokoju zamykając drzwi.

– Cześć Zuziu– krzyczał głośno próbując przekrzyczeć hałas w tle, oprócz krzyków ludzi, było słychać głośną muzykę. Od razu miałam jakieś złe przeczucie, nie wiedziałam czemu, ale nie podobało mi się to.

– Zuzia mam problem, nie powinienem ci zawracać głowy i już za to przepraszam– usłyszałam tylko.

– Co się stało?

– Alek – powiedział tylko a ja bystro usiadłam na łóżku.

– Faktycznie nie powinieneś do mnie dzwonić w tej sprawie– wycedziłam przez zęby.

– Słuchaj, poszliśmy z Danielem z nim do baru, nawalił się w trzy dupy i oczywiście jak to on próbuje kręcić dym.

– Nie rozumiem, po co do mnie dzwonisz– powiedziałam, bo nie chciałam być w to wciągana.

– On nas nie słucha, próbowaliśmy go wyciągnąć siłą, ale skurczybyk nawet będąc pod wpływem to bestia nie do ujarzmienia. Boimy się, że coś złego się wydarzy.

– Co chcesz ode mnie– powiedziałam zirytowana, bo owijał w bawełnę zamiast wywalić fakty na ławę.

– Przyjedziesz do baru „Piwoszek"?

W obiektywie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz