Niedokończone sprawy

34 2 0
                                    

Gdy tylko wróciłam do domu to odpoczęłam jeszcze chwilę leżąc i patrząc w sufit a wolnymi dłońmi głaszcząc bezwiednie koty, które domagały się zainteresowania. Analizowałam dzisiejszy dzień i nie mogłam uwierzyć, że to akurat musiało przytrafić się mi. Czy ja zawsze muszę zrobić z siebie publiczne pośmiewisko? I że też nie zdążyli wyjść z tej pieprzonej restauracji. No kurwa, jakiego ja mam pecha. Przekręcam się na drugi bok ściągając z siebie Karmelka, bo tak nazwałam na razie rudego kota i kładę go obok Czekolady, czarnej kotki. Nadal smyram je po futerku i staram się uspokoić. Wyciągam telefon i zauważam, że mam nieodebrane połączenie od Aleksandra. Podnoszę się energicznie i czuję jak krew pulsuje mi w żyłach. Korci mnie by oddzwonić, ale ostatecznie tego nie robię. Odkładam telefon na bok i zamykam ponownie oczy. Nie mogę do niego przecież zadzwonić, ale pewnie martwi się o mnie. Napisze mu smsa na odczepnego. Sięgam ponownie po telefon i wystukuje szybko wiadomość „Widziałam, że dzwoniłeś. Wszystko ze mną ok. Czuję się dobrze." Wysyłam smsa, ale po chwili zamiast wiadomości zwrotnej mój telefon ponownie dzwoni. Aleksander Borowicz wyświetla mi się na wyświetlaczu. Siadam po turecku i biorę kilka głębokich wdechów, w końcu zbieram się na odwagę i wciskam zieloną słuchawkę.

– Halo?– słyszę, że mój głos brzmi nienaturalnie i sztywno.

– Hej, na pewno wszystko okej? Nie wyglądałaś za dobrze.

– Nie, okej, naprawdę, dzięki za pamięć– mówię.

– Potrzebujesz czegoś?– dopytuje a ja mam ochotę mu napisać, ze tak. Chce jego. Chcę żeby do mnie wrócił, że mu wybaczam. Ale nie mogłam tego zrobić, miał dziewczynę i nie mogę teraz wchodzić buciorami w jego nowy związek, który jak widać jest szczęśliwy.

– Nie– odpowiadam tylko.

– Sandra zaproponowała żebyś zrobiła sobie podstawowe badanie krwi, tak na wszelki wypadek.

– Ta lekarka?– dopytałam chociaż dobrze wiedziałam kogo miał na myśli.

– Tak.

– Dzięki za informację. Wiesz muszę kończyć właśnie Monika się do mnie dobija, muszę jej otworzyć drzwi. Cześć – ucinam i się rozłączam. Opadam z głośnym westchnięciem na łóżku czując jak moje ciężkie włosy rozsypują się dookoła mojej głowy.

Biorę ponownie telefon do ręki i wystukuje do Tomka wiadomość z zapytaniem czy do mnie wpadnie. Potrzebuje czyjejś obecności, kogoś kto ani trochę nie kojarzy mi się z Aleksem. Na szczęście Tomek odpisuje, że ma wolny wieczór i zaraz wpadnie. Pyta standardowo co kupić. Odpisuje, że wszystko mam, a jeśli będzie miał ochotę na coś specjalnego, to zamówimy. Godzi się a ja próbując się uspokoić czekam na niego.

Tomek w końcu przyjeżdża do mnie po czterdziestu minutach i jednak nie mógł się oprzeć i wziął ze sobą jakieś przekąski i whisky oraz colę. Gdy zobaczyłam alkohol pomyślałam, że chyba właśnie tego dziś potrzebuję. Gdy robię nam po drinku widzę jak Tomek bawi się z kotami.

– Widziałaś? Skurczybyk jest szybki– powiedział zaskoczony reakcją małego kota.

– To jest Karmel– mówię do niego podając mu drinka.

– Karmel? – zaśmiewa się ze mnie upijając łyk drinka.

– Ej, co taki słaby– mówi zniesmaczony i podnosi się by dolać sobie alkoholu.

– Tak, Karmelek, a to Czekoladka.

Siadam przy czarnym kocie i głaszcze go za uchem, na co odpowiada mi niemal od razu mruczeniem.

– Chcesz więcej whisky?

– Nie, wystarczy mi– mówię ze śmiechem, bo naprawdę sporo nalałam alkoholu do szklanki.

W obiektywie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz