Tajemnica owiana kłamstwami

34 2 0
                                    

Zuzanna

Następnego dnia musiałam zostawić rodziców na chwilę samych z kotami, bo niestety, ale musiałam zrobić zakupy spożywcze. Lawirując pomiędzy jedną półką a drugą szukałam mleczka kokosowego, bo tata zażyczył sobie kurczaka w sosie curry, a ja lubię spełniać prośby moich gości. Gdy próbowałam sięgnąć puszkę, która była najwyższej półce zaklinałam swój wzrost, chociaż nie byłam przecież najniższa mierząc 170. Jakaś męska ręką sięgnęła mi puszkę z mleczkiem kokosowym. Owionął mnie ładny zapach perfum. Mężczyzna podał mi mleczko.

– Co ty tu robisz?– zapytałam zaskoczona.

– Przyjechałem w odwiedziny, chciałem najpierw zrobić ci jakieś zakupy, ale widzę, że też wpadłaś na ten pomysł– Wiktor uśmiechnął się do mnie pokazując na swój koszyk wypełniony kilkoma produktami spożywczymi.

– Rodzice są u mnie– powiedziałam.– I mam koty od wczoraj, dwa malutkie– pochwaliłam się pełna ekscytacji. Wiktor uśmiechnął się na moje słowa.

– I jeszcze w tym maciupeńkim mieszkanku upchnęłaś dwa koty? Jesteś szalona Zuza– zaśmiał się ze mnie.

– Wiem, wszyscy mi to ostatnio powtarzają. A może ja zawsze byłam szalona?– zapytałam go a on pokiwał głową, jakbym mądrze prawiła, chociaż jego błąkający się uśmiech na ustach sugerował coś przeciwnego.

– Dobra co chciałeś kupić?– Zaglądam mu do koszyka.

– Chciałem ci zrobić pizzę– powiedział.

– Odłóż te składniki, będę gotowała kurczaka curry. Chociaż czekaj– mówię do niego i zaglądam mu do koszyka.– To salami to weź, przyda mi się – uśmiecham się i kontynuujemy zakupy razem.

Gdy przechodzimy do działu z makaronami rozglądam się za zwykłym makaronem do zupy, bo chciałam sobie uzupełnić zapasy. Wtedy dostrzegam kolejną znaną twarz. To była Weronika. Ale przecież nie mogli z Aleksem tak szybko wrócić z Kolumbii. Podchodzę do niej żwawym krokiem i witam się z nią wesoło.

– Hej– odpowiada mi speszona moją obecnością. Wiktor odchodzi na chwilę i szuka czegoś na półkach, gdyby wiedział, że to obecna asystentka Aleksa, to pewnie by tu stał i podsłuchiwał, a tak to pewnie myśli, że to jakaś koleżanka i woli uciec, aż go zanudzimy babskimi pogaduszkami.

– Już wróciliście z Aleksem z Kolumbii?– pytam wprost, bo widzę, że zachowuje się co najmniej dziwnie.

– Tak. To znaczy Aleks jeszcze nie, ja wróciłam trochę wcześniej, miałam kilka prywatnych spraw do załatwienia– zaczyna mówić i mówić, opisując mi różne swoje losy życiowe, a to, że mama się gorzej poczuła, a to, że brat potrzebował jej pomocy przy organizacji ślubu. Zbyt wiele różnych chaotycznych rzeczy sprawia, że wiem, że kłamie. Wcale nie była z Aleksem. Nawet chwili. Zaczynam ją wypytywać o wyprawę, co zwiedzali, gdzie byli. Zaczyna się jąkać i robi cała purpurowa.

– Słuchaj to mało ważne, zobaczysz sobie na wystawie, jeśli odważysz się przyjść– mówi do mnie i gdy widzi moje zmieszanie, to oczy jej błyszczą i wiem, że teraz będzie chciała odbić piłeczkę.

– Pewnie wpadnę, Aleksander już mnie zaprosił– odzywam się udając pewną siebie, chociaż nie planowałam na poważnie się tam pojawić, może jakieś myśli przebłysnęły przez mój umysł.

– Tak, widziałam, na Facebooku. Ale wiesz, to nie takie oficjalne zaproszenie, no wiesz, wydrukowane i w ogóle.

– Nie potrzebuję wyjątkowego traktowania.

– Nie no jak będę drukowała zaproszenia, to zapewniam cię, że osobiście ci jedno wyślę– zaśmiała się nerwowo i dotknęła mojego ramienia.

Pożegnała się ze mną mówiąc, że jest teraz bardzo zajęta i odeszła ode mnie bardzo szybko. Nie mogłam się powstrzymać i zadzwoniłam do Daniela mówiąc mu kogo właśnie spotkałam w sklepie. Nie chciał mi uwierzyć, a ja jak na wariatkę przystało zaszłam ją od boku i zrobiłam jej zdjęcie z ukrycia i mu wysłałam. Daniel zaczął charczeć i pluć do telefonu a potem przepraszać. Mówił, że zakrztusił się herbatą. Powiedział, że ona rozpisywała się na swoich social mediach o tym wyjeździe z Aleksem, że wszystkie laski do niej pisały, że jej zazdroszczą i żeby wstawiała dużo zdjęć i filmików. A wstawiła kilka selfie opisując, że mają tyle pracy, że nie ma czasu na nic. Oczywiście mówiła też to osobiście Danielowi, gdy się widzieli. Powiedziałam mu bajeczkę o tym, że wcześniej wróciła i dlatego już jest w Polsce, a Daniel zaśmiał się mówiąc, że jeszcze wczoraj widział jak wrzuciła zdjęcie niby z hotelu luksusowego, siedząc na łóżku w samej koszuli. Dodał, że było napisane, że to hotel w Bogocie. Daniel dodał, że w życiu Aleks nie rozbijał się po takich hotelach, raczej spał w jakichś mniejszych motelach, bo zmieniał miejsca tak często, że nie opłacało mu się wynajmować czegoś droższego. Skwitowaliśmy tylko, że to wszystko grubymi nićmi szyte i musieli mieć jakiś konflikt, a jej było głupio teraz to wszystko odwołać i dalej brnęła w swoją bajkę.

Skończyłam rozmawiać i znalazłam w końcu Wiktora na słodyczach, który namiętnie czytał składy czekolad. Parsknęłam ze śmiechem i wyrwałam mu tę co miał w ręku i wrzuciłam do koszyka. Dodałam mu tylko, że u mnie w mieszkaniu nie liczy się kalorii, na co on odparł, że to bardzo źle, bo miejsca jest mało. Pstryknęłam go w rękę i zaciągnęłam do kolejnych półek.

Po kilkunastu minutach wchodzimy do mojego mieszkania, a rodzice zaskoczeni wizytą Wiktora nagle się podnoszą jak poparzeni z łóżka. Wiktor wita się miło z moimi rodzicami a oni stoją jakby czekali na coś. W końcu przyznali się, że jakby wiedzieli, że przyjdzie, to by się tak nie zasiedzieli i oczywiście dostało się mi, że nic im nie powiedziałam. Wiktor wytłumaczył, że wpadł na ten pomysł dziś i nic o tym nie wiedziałam. Dodał, że łóżko jest dosyć duże i się zmieścimy a on może siedzieć nawet i na podłodze. W końcu rodzice się trochę odprężyli i rozsiedli się ponownie w moim łóżku.

Wiktor uparł się pomóc mi w kuchni, ale ja czułam, że nie chce zostać z moimi rodzicami, chociaż teoretycznie by sam nie został, bo miałam tylko aneks i mogłam prowadzić swobodną rozmowę z każdym. Jednak z jego pomocą zrobiliśmy danie w jakieś trzydzieści minut maksymalnie. Gdy wszyscy się rozsiedliśmy do jedzenia, Wiktor dopiero dostrzegł małe koty, który schowały się teraz pod biurkiem bojąc się Wiktora. Dopiero jak umyliśmy talerze i spokojnie usiedliśmy to wyszły do niego się przywitać.

W obiektywie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz