Aleksander
Ciche tykanie zegara rozbija się echem w mojej głowie. Tik, tak. Raz po raz. Zuzia trzyma mnie kurczowo za rękę próbując dodać mi otuchy. Terapeuci. Zawsze mnie stresowali, grzebali ci w życiu, wywalając wszystkie mroczne sekrety na wierzch, zmuszając do roztrząsania twoich problemów na nowo. Kto normalny ma na to ochotę? Myślałem, że już jest dobrze, że moja obsesyjna zazdrość zniknęła, ale wciąż w mojej głowie krążą natrętne myśli wmawiające mi, że Zuzia na pewno mnie zdradzi, każdy najmniejszy szczegół potrafię przeinaczyć na jej niekorzyść. Zdaję sobie jednak sprawę, że to nie jest dobre i muszę się wziąć w garść, jeśli chce ją przy sobie zatrzymać. Uda mi się. Powtarzam sobie. Uda się na pewno. Usłyszałem szczęknięcie drzwi i ujrzałem panią psychiatrę. Wyglądała całkiem młodo jak na swoje pięćdziesiąt lat, które wyczytałem z jej biografii widniejącej na stronie gabinetu. Miała czarne włosy i bardzo duże oczy, zupełnie jak Zuzi. Ubrana była w elegancki kostium, co nie umknęło mojej uwadze, bo biło od niej niezwykłą elegancją, którą zawsze lubiłem u kobiet. Odkąd jestem z Zuzią zdecydowanie wolę bardziej dziewczęcy ubiór u kobiet.
– Pan Aleksander Borowicz?– Miły głos p. Gawosz rozbrzmiał w tętniącej ciszą poczekalni. Byliśmy tylko ja i Zuzia.
– Tak to ja.– Podniosłem się, a Zuzia wraz ze mną wciąż trzymając mnie w mocnym uścisku.
– To jest sesja indywidualna tak?– Elegancka kobieta dopytała patrząc na nas.
– Tak, tak, to moja dziewczyna.
– Dobrze, może pani tu poczekać, proszę uzbroić się w dużą dozę cierpliwości, to chwilę potrwa– poinformowała nas rzeczowo, ja jednak nie chciałem iść bez Zuzi.
– Chcę by Zuzia mi towarzyszyła.
Pani Gawosz popatrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy.
– Nie chciałabym, żeby się pan krępował, to pana pierwsze spotkanie, chciałabym się spotkać z panem na razie bez osoby towarzyszącej– jej głos był bardzo spokojny i kojący.
– Aleksander zaczekam tu. Mam ze sobą książkę, zajmę się sobą– Zuza chcąc pomóc mi w podjęciu decyzji, odezwała się obdarzając mnie uroczym uśmiechem. Kiwnąłem głową i cmoknąłem ją w policzek, a następnie wszedłem do paszczy lwa. Do gabinetu rozdrapywania ran. Miałem jednak nadzieję, że oprócz wielu obaw te wizyty coś zmienią, naprawią mnie, moje myślenie. Podążyłem za zapraszającym gestem pani doktor do wnętrza jej pieczary i od razu zlustrowałem całe pomieszczenie. Było przytulnie i zwyczajnie. Skórzane kanapy, dwie duże lampy dające przygaszone rozproszone światło. Na zdjęciach dałoby miękki, ciepły, romantyczny kadr. Usiadłem na fotelu, który wskazała pani doktor i czekałem na rozwój sytuacji. Nie wiedziałem jak się zachować. Czy zacząć coś mówić, czy czekać, jednak po chwili p. Gawosz odezwała sie pierwsza, więc problem został rozwiązany.
– Dobrze– spojrzała w swój notatnik i poprawiła okulary z grubymi modnymi oprawkami.
– Zawszę zadaję to pytanie na początku. Jak typowy lekarz. Co pana sprowadza do mnie?
Z jakim problemem pan przyszedł?– Sam nie wiem jak to nazwać. Trudności z zaufaniem?– zapytałem ją oczekując poprowadzenia tej jakże wstydliwej dla mnie rozmowy. Nie znosiłem rozmawiać o uczuciach. Nigdy nie musiałem. W domu nigdy nie rozmawialiśmy o uczuciach. Jedynie o pieniądzach i o tym, co ludzie powiedzą. Nikogo nie obchodziło, co ja czuje i myślę, miałoby być tak, żeby ludzie nie mieli zastrzeżeń, co do syna pana sędziego.
– Z zaufaniem w związku? – dopytała a ja pokiwałem głową.
– Jak się to objawia Panie Borowicz?
CZYTASZ
W obiektywie miłości
RomanceOn, wzięty znany fotograf, ona dziennikarka z wykształcenia, ale pasjonuje się fotografią od dawna. On, zawzięty z niepohamowanym temperamentem, ona uparta, ale wrażliwa. Łączy ich miłość do fotografii, on jest dla niej mistrzem, nauczycielem, ona...