"Jestem zły, jestem zarazą..."

34 1 0
                                    

Aleksander

Głowa pulsuje mi od wczorajszego uderzenia, że też kurwa dałem się tak podejść jak jakiś debil. Na szczęście mam tylko stłuczenie i lekkie rozcięcie. Szew niestety widoczny na części wygolonej głowy. Zostanie mi pewnie blizna, chyba że całkowicie zapuszczę włosy, to będzie niewidoczna. Ale miałem to gdzieś. Nie pierwsza i nie ostatnia. Wstałem powoli i zakręciło mi się w głowie. Jutro miałem ważną sesję, ale musiałem ją przełożyć, bo łeb mnie tak napierdalał, że nie dałbym rady tego ogarnąć. Na szczęście mój klient to też mój dawny znajomy, więc nie powinien robić problemów, poza tym mam zapis w umowie, że w przypadku niemożności stawienia się w pracy z powodów zdrowotnych nie płacę kary. Umowę sam konstruowałem, a potem jeszcze Sebastian ją dopieszczał, więc naprawdę jeszcze nie zdarzyło mi się wyjść źle. Chociaż moi klienci zawsze mieli wszystko jak trzeba. Wtedy wciskałem te zaległe zlecenia kosztem mojego snu.

Dochodzę do kuchni i wyciągam wodę z lodówki. Uwielbiam zimną wodę na kaca, a ten zdarza mi się ostatnio cały czas. Już dawno nie piłem tyle w swoim życiu. Ciągłe imprezowanie powoli zaczynało mnie męczyć i przestało już bawić. Tym bardziej, że wczoraj mój zidiociały przyjaciel zaciągnął do tej speluny Zuzię. Jak ją tam zobaczyłem to miałem ochotę go udusić gołymi rękami, a potem ją, że się tak dla mnie naraża. Z tej butelki to mogła dostać nawet ona. A ten dziwny chuj z przystanku autobusowego? Nie podobał mi się i tym bardziej nie podoba mi się, że nie mam teraz żadnego wpływu na Zuzię. Martwi mnie to.

Zuzia. Moja słodka Zuzia. Jak ją wczoraj zobaczyłem, to oprócz chęci uduszenia ich oboje, miałem ochotę ją objąć, zamknąć w moich ramionach i nigdy nie wypuścić. Tęskniłem cholernie za nią przez cały ten miniony pieprzony miesiąc. Nie radziłem sobie z naszym rozstaniem, chyba, że radzeniem można nazwać dojenie wiader wódy i jaranie zioła. To tak radzę sobie. Rozumiałem jej pobudki, rozumiałem, że miała obawy, ale nie mogłem pojąć, czemu nie chciała mi dać ostatniej szansy.

Czułem się jak gówno, jak nic nieznaczący ściek, który spuściła w kiblu i patrzyła z ulgą, że się go pozbyła. Tyle było między nami, a ona nie dała mi nawet cienia nadziei, nic, tylko ostre i ostateczne kategoryczne NIE.

Wiedziałem, że przesadziłem i to zdecydowanie. Zasługiwałem na wszystko co najgorsze, ale chciałem tylko cień szansy, że kiedyś to jeszcze rozważy. Ale była nieugięta i chociaż widziałem, że jest jej równie ciężko jak mi, to nie chciała zmienić zdania. Starałem się o nią, ale drażniłem ją tym i raniłem. Z wielkim bólem musiałem odpuścić, nie chciałem przeginać, żeby mnie jeszcze bardziej znienawidziła.

Daniel mi opowiadał, że Zuzia opiekowała się Wiktorem, że codziennie mu gotowała obiady, że jeździła z nim do lekarza na wizyty. Byłem wkurwiony, że tak pieczołowicie się nim zajmuje a ja wszystko spierdoliłem, bo nie umiałem się opanować. Chciałem zabić gnoja, naprawdę.

Gdy wtedy ją pocałował i za jej plecami nawinął mi środkowy palec dostałem białej gorączki. Ten palec sugerujący „pieprz się" całkowicie mnie rozpierdolił od środka i wtedy się zaczęło. Nie kontrolowałem się, chciałem go pobić, nie myślałem o konsekwencjach. Dupek cały wieczór wodził mnie za nos, prowokując mnie.

Gdzie się nie obejrzałem, to moi znajomi pytali, czy to prawda, że odbiłem Zuzię jej przyjacielowi. Ignorowałem to na ile mogłem, oczywiście prostując większość informacji. Opowiadał nawet, że kiedyś mu groziłem, a on tylko bronił swojego związku z Zuzią. Skurwysyn podstępny.

A to jak z nią tańczył tamtego wieczora. Sukinsyn patrzył na mnie i zacieszał się, a w jednym momencie posłał mi lekceważący uśmieszek kładąc rękę na jej plecach, a jego palec jakoś magicznie się ułożył w obraźliwy znak. Niby nieświadomie, niby niewinnie, ale jakoś wiedział jak odpowiednio zgiąć palec i napawał się tym widowiskiem.

W obiektywie miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz